Obraz artykułu Foligatto. Poszedł Kafka do opery

Foligatto. Poszedł Kafka do opery

85%

Chleba i igrzysk - mieszkańcy Eccenihilo nawet się ich nie domagali, ale włodarze miasta, nauczeni doświadczeniami rzymskiego pospólstwa z przełomu pierwszego i drugiego wieku naszej ery, postanowili odkręcić wentyl bezpieczeństwa i ostudzić nastroje darmową rozrywką. Co mogło pójść niezgodnie z oczekiwaniami? Chociażby zaangażowanie gwiazdy, która po powrocie w rodzime strony musi się zmierzyć z własnymi demonami i wciąga w to nierówne starcie wszystkich wokół siebie.

Profesjonaliści potrafią uśmiechać się i wywoływać uśmiechy nawet wtedy, gdy nie noszą w sercach radości, ale przyjęcie zaproszenia od władz miasta, które nie kojarzy się najlepiej, nie dawało w przeszłości szans młodemu artyście, w którym mieszka rodzina wzbudzająca jedynie odrazę, skrywająca sekret tak dawny, że nie sposób przypomnieć sobie, czego dotyczył jest w stanie wyprowadzić z równowagi nawet zaprawionego aktora. W takiej sytuacji znalazł się Foligatto - światowej klasy operowy wokalista, gwiazda karnawału zorganizowanego w miejscowości, której nazwa rozdzielona na dwa łacińskie słowa oznacza Oto Nic i niewątpliwie nihilistyczna aura jest wpisana w jego charakter.

 

W XVIII wieku każdego roku poddawano we Włoszech zabiegowi kastracji cztery tysiące chłopców, z czego mniej więcej czterystu zajmowało się później śpiewaniem, a zaledwie garstka zdobywała popularność i odśpiewywała przebojowe arie w całej Europie. Tytułowy bohater komiksu Alexiosa Tjoyasa zalicza się do tego elitarnego grona, ale jego sylwetka budzi pewne wątpliwości. Operowi kastraci słynęli ze smukłości i nieco zaburzonych proporcji ciał, co było rezultatem przeprowadzenia wytrzebienia w młodym wieku, koniecznego, by zachować głos sprzed mutacji. Wykonanie zabiegu po zakończeniu okresu dojrzewania na ogół skutkowało otyłością, a taki opis do Foligatto lepiej pasuje. Można domniemać, że scenarzysta po prostu tego nie sprawdził albo nie uznał za istotne, niemniej kiedy dotrze się do ostatnich stron, takie rozwiązanie zaczyna nabierać sensu i utwierdza w przekonaniu, że groteska nie stanowi celu tej historii, tylko sposób na jej opowiedzenie.

Finałowy zwrot akcji nie jest może szokujący, a fabuła mimo nietrzymania się więzów ze światem rzeczywistym, nie szokuje pomysłami na miarę "Nagiego lunchu" Williama S. Burroughsa, ale kafkowska aura absurdu obnażającego duchową niestabilność współczesnych społeczeństw w sposób, który niekiedy bawi, choć powinien straszyć pochłania od pierwszych stron. Podobnie jak u Kafki, także bohater Tjoyasa musi stanąć samotnie do walki z zasadami, jakimi rządzi się niebaczący na niego świat i chociaż w odróżnieniu od bohaterów pochodzącego z Pragi pisarza, Foligatto nie jest everymanem, jego status ostatecznie nie ma żadnego znaczenia w świecie pozorów i fałszu.

 

W ożywianiu tego świata scenarzysta ma znakomitego partnera w Nicolasie de Crécym, którego praca z jednej strony odznaczają się realizmem i nieprzeciętną dbałością o detale jak u Alberto Brecci (zwłaszcza w "Perramusie"), z drugiej uderza od nich zinową surowość, gęsto zarysowane kadry (na ogół trzy na stronę) osaczają klaustrofobiczną ciasnotą, a w projekty każdej postaci wpisana jest celowa szpetota, co może wzbudzać skojarzenia na przykład z "Bośniackim płaskim psem" Larsa Sjunnessona i Maxa Anderssona, ale w kolorze i z wyjątkową cechą szczególną - ubraniami przypominającymi pstrokate wyklejanki. U wielu z postaci nie można nawet wypatrzyć linii wyznaczających kształty ciał ukrytych pod garderobą, jest tylko kontur i wpasowane do niego wzory. Dla osób rozmiłowanych w ponurej, eksplorującej brzydotę sztuce czytanie tego liczącego zaledwie sześćdziesiąt cztery strony tomu okaże się wyjątkowo długie, bo trudno odmówić sobie ciągłych przerw w lekturze i niespiesznego wodzenia wzrokiem wzdłuż i wszerz po każdej stronie.

Tematy poruszane w "Foligatto" i wysoka jakość rysunków - a do tego zainteresowanie przede wszystkim nowościami większości rodzimych wydawców komiksów (chyba, że są to klasyki Marvela, DC lub mangi) - nie pozwalają nawet domniemać, że jest to tytuł pierwotnie wdany w 1991 roku, a żeby było jeszcze ciekawiej, jego o rok późniejszy brytyjski debiut ukazał się w kultowym, aczkolwiek stylistycznie bardzo odmiennym magazynie "Heavy Metal". Dobrze, że znalazło się na naszym rynku miejsce na powrót do starszych tytułów nie tylko z niezliczonych list zatytułowanych "100 komiksów, które musisz przeczytać przed śmiercią", ale również tych nieco zapomnianych, a zwłaszcza takich, które po ponad trzech dekadach nie zestarzały się ani odrobinę.


Foligatto

Polska, 2023

Nagle Comics

Scenariusz: Alexios Tjoyas

Rysunki: Nicolas de Crécy



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce