Japończycy do perfekcji opanowali lanie smoły i tworzenie przeszytych niepokojem, monumentalnych kompozycji przy jednoczesnej zdolności do zachowania minimum środków wyrazu. Przy okazji nadchodzącego koncertu w Polsce, zamieniłem parę słów z liderem grupy, Takashim Tanaką.
Wojciech Michalak: Waszą muzykę często opisuje się jako coś rodem z koszmaru. Jakie jest źródło całej tej ciemności i co sprawia, że każdorazowo zdajecie się brnąć w to głębiej?
Takashi Tanaka: Nasz najnowszy album, "Corporeal Torment", został napisany głównie przez Juna [Tonosakiego, basistę i jednego z wokalistów] - myślę, że jego pomysły były o wiele mroczniejsze, pełne uczucia niejasności i przytłaczająco wolnych, doomowych zagrywek. Na pewno było tych elementów więcej, niż na naszych poprzednich wydawnictwach. Zaszła jakaś zmiana muzyczno-brzmieniowa, ale wynika to po prostu z tego, że stworzyliśmy inny album, nie przestrzegając ani nawet nie biorąc pod uwagę żadnych założeń, które nakazywałyby komponować utwory podobne do wcześniejszych.
W ubiegłym roku Anatomia obchodziła dwudzieste urodziny. Zmieniłbyś coś w karierze zespołu po tych wszystkich doświadczeniach?
Wraz z rozwojem sceny zmieniała się również nasza muzyka. Dwie dekady temu nie było wielu zespołów grających powolny death metal, za to ten pełen hyper-blastów w amerykańskim stylu był dosłownie wszędzie. To jeden z powodów, dla których założyliśmy zespół - chcieliśmy grać powolną muzykę pełną brudu - ale wraz z upływem lat pojawiło się wiele innych kapel celujących w tę samą stylistykę. Świętujemy te dwadzieścia lat, czujemy wielką satysfakcję z tego osiągnięcia.
Death metal przeszedł sporą ewolucję, ale mam wrażenie, że death/doom - jego najwolniejsza odmiana - nie zmienił się znacząco, w pewien sposób stał się reliktem przeszłości, czego nie trzeba postrzegać jako negatywnego zjawiska. Za kolejne dwie dekady wciąż będzie kurczowo trzymał się korzeni?
Myślę, że tak, pozostanie niezmieniony. Rdzeń będzie ten sam, ale myślę, że częściej mogą pojawiać się nowe instrumenty, które sprawią, że dźwięk będzie bardziej mroczny i obskurny. Będę miał wtedy ponad siedemdziesiąt lat i nadal będę tego słuchał i machał głową [śmiech].
Mam wrażenie, że pomimo obracania się w estetyce gore, teksty Anatomii są silnie inspirowane turpistyczną poezją. Który element jest dla was nadrzędny podczas komponowania - dopasowujecie tekst do utworu, czy tworzycie muzykę pod wcześniej napisane słowa?
Mocno inspiruje mnie kino gore. Po napisaniu utworu, zazwyczaj staram się dostrzec w głowie jakiś jego szerszy obraz i następnie napisać tekst, który go dopełni. Kiedyś pisałem bardziej prosto, starając się po prostu oddać klimat gore i wcisnąć obok siebie jak największą liczbę odrażających słów, ale rzeczywiście wraz z upływem czasu zacząłem podchodzić do tematu bardziej poetycko.
Od odejścia Yukiyasy Fukayiego [gitarzysty] gracie jako duet z dodatkowym gitarzystą koncertowym. Dlaczego nie spróbowaliście znaleźć innego pełnoetatowego członka zespołu?
Czujemy się dobrze w obecnym składzie, kiedy tylko ja i Jun tworzymy muzykę, dzielimy się pomysłami, przemyśleniami na temat kierunku, w jakim zmierza zespół. Teraz, po wielu zmianach i latach istnienia, naprawdę nie potrzebujemy nikogo więcej. Poza tym bardzo trudno byłoby nam znaleźć nowego członka do tego zespołu w Japonii.
Macie na koncie sporo splitów, ten z Ruin jest chyba najpopularniejszym wydawnictwem Anatomii w Polsce. Czasami splity są postrzegane - zarówno przez zespoły, jak i fanów - jako półprodukty, kiedy indziej odbierane w tych samych kategoriach, co albumy. Jaka jest wasza opinia na ten temat?
Tak, mamy wiele splitów, w sumie dwadzieścia jeden, a teraz pracujemy nad kolejnymi. Lubimy tworzyć splity, świetnie się bawimy współpracując z zespołami z całego świata. Zwykle dostajemy oferty od innych kapel i nigdy nie chcemy odrzucić żadnej okazji do owocnej współpracy. Wiemy dobrze, że niektóre osoby nie lubią splitów, ale dlaczego mamy odmawiać? Wiem też, że dwadzieścia jeden wydawnictw tego typu to szaleństwo, ale naprawdę lubię wzajemne wsparcie sceny i współprace z innymi zespołami.
"Cranial Obsession" z 2017 roku i "Corporeal Torment" z 2021 pokazały nowe oblicze Anatomii, z utworami dłuższymi niż kiedykolwiek, szczególnie "Mortem", który trwa ponad dwadzieścia minut. Tak długie kompozycje pomagają rozwijać się i wkładać w muzykę jeszcze więcej siebie?
To na pewno nowa twarz naszej muzyki. Ja i Jun tworzymy inaczej i każdy z nas ma inny styl. Ja piszę więcej utworów stricte w stylistyce death/doom, Jun tworzy rzeczy bardziej mroczne, obskurne i silnie inspirowane ambientem. Tak się złożyło, że ewoluowaliśmy w ten sposób, ponieważ obydwaj lubimy swoje różnice w podejściu do komponowania i tę wyjątkową mieszankę, która w efekcie powstaje.
Japońskie zespoły są wyjątkowe - zarówno jeśli chodzi o metal i punk, ale także pop. Dlaczego? Co według ciebie sprawia, że japońska muzyka i kultura są tak bardzo charakterystyczne?
Zgadzam się z tym. Myślę, że nie tylko muzyka i zespoły, ale także jedzenie, czy po prostu szeroko pojęta kultura są bardzo wyjątkowe. Słyszałem, że Japończycy mają tendencję do inkorporowania różnych nowych rzeczy i robienia z nich czegoś własnego. Życie w Japonii jest inne, ponieważ istnieje tak wiele różnych zasad, co prawdopodobnie w pewnym stopniu również znajduje odbicie w muzyce.
Obydwaj jesteście zaangażowani w kultowy zespół Transgressor. Od debiutanckiego materiału minęły już lata - jakie macie dalsze plany związane z tą grupą?
Być może już widziałeś zapowiedź - nasza nowa EP-ka, "Beyond Oblivion", ukaże się tego lata. Płytę wyda Sewer Rot Records, taśmy Unholy Domains i pojawi się jeszcze jedno wydanie kasetowe mojej wytwórni - Tanaka Shoten. Planowana jest także tym roku wersja winylowa, wydana przez Me Saco Un Ojo Records. Zagramy też jednorazowy koncert na Kill-Town Death Fest.
Zbliżający się koncert we Wrocławiu będzie pierwszym występem Anatomii w Polsce. Jak się czujecie przed tą wizytą?
Jestem tym bardzo podekscytowany. Pierwszy koncert w Polsce to coś w rodzaju spełnienia marzeń. Swego czasu miałem wielu znajomych i kontaktów w tym kraju. Nie jestem pewien, czy spotkam tam starych przyjaciół, ale po trzydziestu latach niektórych znajomości mam na to wielką nadzieję. Nie możemy się również doczekać spotkania z przedstawicielem Behind the Mountain - spodziewamy się od nich naszego nowego wydawnictwa w okolicach dat trasy koncertowej.