Obraz artykułu Flash. Miękki reset

Flash. Miękki reset

65%

Co nagle, to po diable - Flash powinien wiedzieć o tym najlepiej, bo nikt inny nie może poruszać się z porównywalną nagłością, a jednak to właśnie jego lekkomyślne decyzje sprowadziły śmiertelne zagrożenie na cały filmowy świat DC... Przewrotnie historia o tym, że nie wolno zmieniać przeszłości jest jednak pretekstem do przebudowania tej z dotąd na ogół rozczarowującego uniwersum i sprawdza się całkiem nieźle, ale z innych powodów.

Andy Muschietti nie zdołał ustrzec się przed niektórymi ze zmór, jakie pożerają DCEU z większą zachłannością od służących do terraformacji Ziemi maszyn generała Zoda.

 

Przy przedsięwzięciu, na którym wymusza się równanie do szeregu ustawionego przez producentów znacznie większego konceptu, trudno obarczać go całą winą, a wręcz ewidentnie walczył, by wyłamać się z trybów niesprawnej machiny i skorygować jej kurs. Zdarzają mu się dzięki temu przebłyski oryginalności, ale to wciąż mało w kontekście dzisiejszego kina superbohaterskiego, którego najbardziej imponującą mocą jest połykanie własnego ogona bez zadławienia się i ku stałej uciesze oddanego fandomu.

Podobnie jak w "Black Adamie" czy we wszystkich filmach Zacka Snydera osadzonych w tym świecie, także tutaj obrazy generowane komputerowo odznaczają się nienaturalnością i tak obszernym zastosowaniem, że trudno nie kwestionować decyzji o sięgnięciu po nie we wprawianiu w ruch niektórych elementów scenografii czy rekwizytów (peleryny powiewały na wietrze z większa gracją w latach 80.). CGI skutecznie kamufluje w dodatku ruch w scenach akcji, które przypominają przejażdżkę wirtualną kolejką górską. W większości z nich nie sposób rozszyfrować, która kończyna do kogo należy i na jakiej płaszczyźnie jako obserwatorzy znajdujemy się. Choreografia pojedynków właściwie nie istnieje, są tylko potężne, pojedyncze uderzenia, aczkolwiek młodsza wersja Flasha daje upust fascynacji wrestlingiem i częstuje jednego z kosmitów dropkickiem, co pozwala wierzyć, że w minimalnym stopniu przemyślano, jak zobrazować konflikty. Najciekawsze jest z tego względu najskromniejsze, toczone bez wysokiej stawki starcie filmu - emerytowanego Bruce'a Wayne'a z nachodzącymi go w rezydencji nieproszonymi gośćmi.

 

Nierówności są wyraźne również w poczuciu humoru. Batman (Bena Afflecka) opowiadający o swoich kompleksach po zetknięciu z lassem prawdy Wonder Woman nie jest już Mrocznym, a raczej Promienistym Rycerzem; Barry'emu Allenowi brakuje tylko krwi tryskającej z nosa na wzór wielu postaci z anime za każdym razem, kiedy wspominany jest seks; a Batman (Michael Keaton) recyklingujący własną postać tekstami sprzed lat poza twarzą, niewiele ma wspólnego z postacią z filmów Tima Burtona. Kiedy jednak pasy bezpieczeństwa zostają odpięte, a kurs obrany na niedorzeczność, wtedy "Flash" potrafi zadziwić i szczerze rozbawić, chociażby na samym początku, w scenie ze spadającymi z nieba niemowlakami, która mogłaby trafić równie dobrze do "Deadpoola".

Muschietti wyraźnie celuje w usytuowanie fabuły na wąskiej przestrzeni pomiędzy komedią a tragedią i chociaż chwieje się, potyka, traci równowagę, nie zalicza tak dotkliwych upadków, jak wiele wcześniejszych filmów DCEU. Fabuła jest wprawdzie pretekstowa, a od powstrzymywania końca świata, lepiej sprawdziłoby się skoncentrowanie scenariusza na osobistych rozterkach głównego bohatera, na popadaniu w szaleństwo przez kolejne nieudane próby zmienienia przeszłości; niemniej odpowiednie wyważenie nowego ze starym i nostalgicznym (nie tylko Batmanem w wykonaniu Keatona - nie jest nawet najbardziej zaskakującym gościem w obsadzie), pozwala cieszyć się seansem przy pełnej świadomości, jak mętnym i nieciekawym doświadczeniem może być dla każdego, kto nie zna kontekstu, czyli kilku dekad mniej lub bardziej powiązanych ze sobą filmów.

 

Jak na fanserwis i próbę odkręcenia nieścisłości, licznych pomyłek i złych decyzji leżących u podstaw kinowego świata DC, "Flash" ma do zaoferowania zaskakująco wiele, ale tylko tym osobom, które są za pan brat z kanonem... Co wcale nie oznacza, że jest to film hermetyczny, bo skala zainteresowania superbohaterami osiągnęła apogeum (a przynajmniej ich ekranowymi wersjami, niestety nie przekłada się to w zauważalnym stopniu na zainteresowanie komiksem). Pytanie tylko, czy za dwadzieścia-trzydzieści lat ktokolwiek wspomni o nim z podobnym sentymentem i uznaniem, z jakimi dzisiaj wspomina się o "Batmanie" z 1989 roku albo "Supermanie" z 1978. Tu i teraz jest należycie rozrywkowy, w przyszłości może okazać się zaledwie dokumentacją dawnych tęsknot, którą trudno obdarzyć podobnym uczuciem. Pożar został ugaszony, dopiero przyszłe produkcje pokażą, czy pozostała po nim żyzna gleba.


Flash

Tytuł oryginalny: The Flash

Stany Zjednoczone, 2023

Warner Bros.

Reżyseria: Andy Muschietti

Obsada: Ezra Miller, Michael Keaton, Sasha Calle



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce