Obraz artykułu Strażnicy Galaktyki: Volume 3. Jeszcze więcej Jamesa Gunna, jeszcze mniej Marvela

Strażnicy Galaktyki: Volume 3. Jeszcze więcej Jamesa Gunna, jeszcze mniej Marvela

90%

Przed kinem superbohaterskim wyrasta największe od ponad półtorej dekady wyzwanie - coraz więcej osób odczuwa zmęczenie. Te same zagrywki, to samo poczucie humoru i ci sami bezbarwni łotrzy ukryci pod cieniutką warstwą zmieniających się gatunkowych schematów nie cieszą już tak bardzo, jak kiedyś i tylko nieliczni nadal potrafią wycisnąć z tej formuły coś wyjątkowego. James Gunn kimś takim jest.

Dziesięć lat temu włodarze Warner Bros. i DCEU przekonywali, że świat nie jest gotów na film o Wonder Woman jako samodzielnej bohaterce, a tymczasem Marvel przedstawił gadającego szopa i drzewo. Decyzja odważna nie tylko ze względu na wybór akurat tych postaci, ale przede wszystkim dlatego, bo znali je tylko najbardziej zagorzali fani komiksowych pierwowzorów i to nawet nie w takiej konfiguracji, bo dzisiaj najpopularniejszy skład Strażników Galaktyki zadebiutował właśnie w ekranizacji z 2014 roku.

 

Śmiały był również wybór Gunna, który debiutował scenariuszem do "Tromea i Julii", produkcji studia Troma, gdzie można zobaczyć między innymi ożywionego penisa z nikczemnym wyrazem twarzy. Później był znakomity, reżyserowany komedio-horror "Robale", ale o angażu zadecydował najprawdopodobniej "Super" z 2010 roku z Elliotem Pagem i Rainnem Wilsonem (Dwightem Schrutem z "Biura") w rolach głównych - bezkompromisowe, nietypowe podejście do superbohaterskich stereotypów. Ta perspektywa z Gunnem pozostała. Dzięki niej po tych wszystkich batmanach, spidermanach i gigantycznych crossoverach decydujących o losach światów, zdołał nakręcić coś odrębnego. Bardziej rozgrywający się we własnym świecie film science-fiction niż zaledwie jeden z wielu elementów w ogromnej układance projektowanej przez producentów Marvela.

Gunn doskonale wie, czego będziemy się po nim spodziewać. Pokazał już przecież żywą planetę; pokazał mówiącego, radzieckiego psa; gigantyczną rozgwiazdę przybierającą postać gigantycznej mamuśki; Davida Hasselhoffa, Sylvestra Stallone'a jako byłego Strażnika i jako człekokształtnego rekina; pokazał nawet Kevina Bacona grającego Kevina Bacona. Wciąż poszerzająca się galeria dziwacznych bohaterów i bohaterek - często zakorzenionych w zaledwie garstce zeszytów komiksowych sprzed wielu lat - to niemal znak rozpoznawczy reżysera i bynajmniej nie postanowił z niego zrezygnować.

 

Dokonał czegoś tak osobliwego, że latami będzie stawiane za wzór - zebrał mechanicznie zmodyfikowane zwierzęta przypominające zdeformowane zabawki z pokoju Sida z pierwszego "Toy Story", kosmitów przeróżnych ras i kształtów, postacie, jakie osoby przekonane o niegotowości świata na Wonder Woman najchętniej zamknęłyby w piwnicy i wycisnął z nich tak wiele tak intensywnych emocji, że co chwila pojawiają się w głowie myśli w rodzaju: Uspokój się, to tylko antropomorficzny szop i jego ukochana wydra z robotycznymi rękami. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że szop z wydrą są bardziej autentyczni, tragiczni i sympatyczni od niejednego duetu z tylko w tym celu stworzonych komedii romantycznych.

Trzecia część "Strażników Galaktyki" posługuje się rzadką mieszanką emocji, nie są to nawet smutek i radość odczuwane na przemian, tylko uchwycone w tym samym czasie. Gunn ma słabość do niedorzecznego poczucia humoru, ale nie poddaje się mu w tak ogromnym zakresie, jak chociażby Taika Waititi w ostatnich dwóch "Thorach". Może w jednej scenie zadrwić z dosłownego odczytywania każdego komunikatu przez Draksa, ale chwilę później pokazuje go jako czułego opiekuna szukającego czegoś, co wypełni pustkę po utracie rodziny. Może zdumieć całą salę, kiedy Star-Lord wypowiada pierwsze przekleństwo w historii MCU (i to w tak błahej scenie, jak mocowanie się z drzwiami samochodu), ale później łapie za gardło wzruszającym momentem pojednania. Określenie "emocjonalny rollercoaster" często bywa nadużywane, ale tutaj mamy do czynienia z przypadkiem, który powinien być wymieniany jako pierwszy przykład zaraz po definicji.

 

Większość reżyserów Marvela (działających pod ścisłym nadzorem producentów) ma przyzwolenie na dodawanie własnych smaczków. Na przykład na dorzucenie do stałej formuły kung-fu (jak w "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni"), afrofuturyzmu (jak w "Wakandzie w moim sercu") albo horroru (jak w "Multiwersum obłędu"), ale "Strażnicy Galaktyki" bardziej niż częścią świata Kevina Feigego, są częścią świata Jamesa Gunna, który maluje go w wielu barwach. Eksperymenty na bezbronnych zwierzętach są okrutniejsze od tych prowadzonych przez doktora Moreau; starcia w kosmosie to znakomita space opera; ochroniarze bio-laboratorium przypomina Simę i Pi z "Przybyszów z Matplanety"; a kiedy Strażnicy trafiają na Anty-Ziemię, gdzie antropomorfy zachowują się dokładnie tak, jak ludzie na Ziemi (od beztroskich przedmieść po sprzedawanie narkotyków dzieciakom w wielkim mieście), odwrócony zostaje schemat komedii o kosmitach pokroju "Stożkogłowych" albo "Moja macocha jest kosmitką" - jest tego tak wiele, że na standardowego marvela nie starczyło miejsca, dzięki czemu przewrotnie powstał jeden z najlepszych filmów Marvela ostatnich lat.

 

Na nieszczęście Domu Pomysłów, jego mieszkaniec z tymi najciekawszymi właśnie się przeprowadza do innego multiwersum i chyba faktycznie jest jedyną osobą, która może się zmierzyć z doprowadzonym do ruiny filmowym światem DC. W jego rękach nawet tak koszmarne postacie jak Dogwelder (który przyspawa wrogom martwe szczeniaki do twarzy) mogą okazać się poruszające i wielobarwne... a do tego będą na pewno też zabawne.


Strażnicy Galaktyki: Volume 3

Tytuł oryginalny: Guardians of the Galaxy Vol. 3

Stany Zjednoczone, 2023

Paramount Pictures

Reżyseria: James Gunn

Obsada: Chris Pratt, Zoe Saldaña, Dave Bautista



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce