Obraz artykułu Dom Slaughterów, tom 1. Znamię rzeźnika

Dom Slaughterów, tom 1. Znamię rzeźnika

70%

Czy będą to czarodzieje w "Harrym Potterze", czy młodociani mordercy w "Deadly Class", czy kadeci w "Ataku tytanów", ilekroć w popkulturze zostajemy wpuszczeni za mury para-edukacyjnych placówek, zawsze znajdujemy tam niezdrową rywalizację, krzywdzącą hierarchię i jednostki, które próbują to zmienić. "Dom Slaughterów" to podobny przypadek, osadzony w znanym już świecie pogromców potworów.

Ważnym elementem udanego spin-offu z jednej strony jest powrót do znanych realiów i zadowolenie już zdobytej publiczności, z drugiej skonstruowanie fabuły w taki sposób, żeby osoby, które nie znają pierwowzoru nie czuły się odstraszone nieznaną nomenklaturą, niezrozumiałymi relacjami pomiędzy postaciami i poczuciem, że mają wiele do nadrobienia.

 

Spin-off powinien zachęcać do sięgnięcia po główną serię, ale Tate Brombal miał dodatkowo utrudnione zadanie, bo musiał zmierzyć się ze światem stworzonym przez kogoś innego i to Jamesa Tyniona IV, autora, który kiedy nie tworzy pod szyldem DC Comics, potrafi zdziałać cuda - jego "Departament prawdy" to bezdyskusyjnie jedna z najciekawszych serii XXI wieku. Brombal - młody kanadyjski twórca o skromnym dorobku, z innym spin-offem znanej serii na koncie, losami Barbaliena z "Czarnego Młota" - doskonale jednak zrozumiał, jakie powierzono mu zadanie i wywiązał się z niego bezbłędnie.

Przesadą byłoby uznanie, że stało przed nim niewyobrażalne trudne zadanie. Cztery dotąd wydane tomy "Coś zabija dzieciaki" opowiadają dosyć prostą historię polowania na potwory w małej amerykańskiej mieścinie połączoną z wglądem w zasady działania zrzeszonych w domach łowców. Struktury Zakonu św. Jerzego nie są tak skomplikowane, jak na przykład struktury odpowiadającego im ugrupowania w "Mieczu zabójcy demonów", a akcja nie pokonuje zaskakujących zakrętów fabularnych jak na przykład w "Odrodzeniu" Tima Seeleya. Siłą serii jest przede wszystkim nastrój. W "Domu Slaughterów" zbliżony za sprawą łączącego obydwa tytuły Miguela Mercado - kolorysty o charakterystycznym stylu, ale także wyraźnie odmieniony przede wszystkim ze względu na wybór miejsca akcji.

 

Nad historią prowadzoną przez Tyniona IV unosi się specyficzna aura przytulnego miasteczka, pod powierzchnią którego dzieje się coś dziwnego i nadnaturalnego, jakich w popkulturze mamy mnóstwo - od Twin Peaks po Hawkins. Brombal zabiera nas z kolei do Chicago, w którym bywaliśmy wcześniej, ale dotąd niemal wyłącznie na korytarzach Dom Slaughterów. Pozostawił rysownikowi Chrisowi Shehanowi duże pole do działania, dzięki czemu możemy podziwiać panoramę ogromnej metropolii skąpanej w ciemnościach punktowo rozświetlanych za sprawą mieszkań i biur, w których toczy się jeszcze życie. Podobnie jak scenarzysta świetnie wyczuł, gdzie postawić akcenty, by stworzył coś własnego i zarazem spójnego z wcześniejszymi założeniami, tak też Shehan wyraźnie nawiązuje do prac Werthera Dell'Edery i subtelnie przekształca je zgodnie z własnymi upodobaniami. Przykładem, który musi robić największe wrażenie są sceny walk z potworami, a zwłaszcza ta, gdzie duet głównych bohaterów ochrania ocalałą dziewczynkę potykająca się o odcięte kończyny zamordowanej rodziny - jest w tych groteskowych kadrach coś fascynująco-niepkojącego, od czego trudno oderwać wzrok.

Od strony fabularnej "Dom Slaughterów" skonstruowano na bazie romantycznego konfliktu spod znaku "Romea i Julii". Raz jesteśmy świadkami klasycznego motywu składania miłosnych deklaracji na szczycie wieżowca, co w komiksie superbohaterskim powraca nieustannie; kiedy indziej przynależność do miejsc i wynikające z tego zobowiązania rozdzielają kochanków i sytuują w opozycji do siebie. Nielinearny układ wydarzeń, przeskoki pomiędzy teraźniejszością - która w stosunku do głównej serii jest przeszłością - a wydarzeniami sprzed piętnastu lat oddalają w czasie odkrywanie konkluzji poszczególnych wątków, co skutecznie podsyca zaciekawienie. Po dotarciu do końca nie sposób wprawdzie nie odnieść wrażenia, że to wszystko już było, ale zostało odtworzone w na tyle autorski sposób, że nawet przez chwilę nie nudzi.

 

Dla osób, które zaczytywały się w "Coś zabija dzieciaki" okazja ujrzenia perspektywy Aarona Slaughtera na pewno jest wystarczająco mamiąca, by sięgnąć po ten tytuł - od początku nie było wątpliwości co do tego, że jest postacią, która ma do opowiedzenia własną historię. Na pierwszych stronach tomu zostaje wyartykułowane, z czym dokładnie musi się mierzyć, gdy sprawująca nad nim opiekę Jessica pyta: Chcesz czuć czy żyć? i chociaż jest to banał, został na tyle sprawnie rozegrany, że także te osoby, które zdecydują się na wejście do tego świata właśnie od "Dom Slaughterów" nie powinny być rozczarowane.


Dom Slaughterów
Tytuł oryginalny: House Of Slaughter
Polska, 2023
Non Stop Comics
Scenariusz: Tate Brombal
Rysunki: Chris Shehan



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce