Rozmawiamy o ogromnej wartości długoterminowego konstruowania fabuły, na co dzisiaj coraz rzadziej scenarzyści mogą sobie pozwolić; o odwadze, jaką musiało być nie tylko poświęcenie kilku rozdziałów samemu Bruce'owi Wayne'owi, ale w dodatku przebranie go za brytyjskiego arystokratę.
O londyńskim odpowiedniku Batmana - Hoodzie, który na karty komiksu powracał rzadko, a który byłby znakomitą postacią filmową dla lubującego się w ożywianiu mało znanych herosów Jamesa Gunna; o losach Ligi Sprawiedliwości w latach 90.; a także o Jamesie Bondzie, "Mission: Impossible", "Super Mario Bros.", filmach kung fu i o tym, że dopiero ten tom w pełni pozwala zrozumieć, że najistotniejszy jest w "Knightfall" konflikt nie Batmana z Banem, tylko Bruce'a Wayne'a z Jean-Paulem Valleyem.