Obraz artykułu Blue Period, tomy 4-7. Tworzyć na przekór całemu światu

Blue Period, tomy 4-7. Tworzyć na przekór całemu światu

83%

"Malarstwo niebieskie jak wilgotne dno otchłani" - francuski pisarz Guillaume Apollinaire tymi słowami opisał tak zwany "błękitny okres" w twórczości Pabla Picassa, od którego Tsubasa Yamaguchi zapożyczyła tytuł mangi. Na dno otchłani wprawdzie nas nie zabrała, ale lubi w nie spoglądać z odrobiną melancholii, a przy tym zdradza tajniki malarstwa w tak przystępny sposób, że aż chciałoby się chwycić za pędzle.

Pierwsze trzy tomy "Blue Period" w wielu momentach przypominały "Zrozumieć komiks" Scotta McClouda, czyli wyjaśnienie technik, mechanizmów i cech charakterystycznych tego medium nie od strony encyklopedycznej, tylko przy jego użyciu. Z perspektywy fabularnej było to w pełni uzasadnione, ponieważ Yatora Yaguchi dopiero poznawał świat sztuki, a tym samym torował drogę dla czytelników i czytelniczek, którzy także chcieliby się z nim zaznajomić, ale mógł wydawać się niedostępny, elitarny, wymagający czegoś więcej niż po prostu woli. Im jednak główny bohater zbiera więcej doświadczeń, tym analityczne spojrzenie na podstawy jest mniej potrzebne, a nacisk zostaje przeniesiony na stany emocjonalne.

 

Nie oznacza to bynajmniej całkowitej rezygnacji z jedno-dwustronicowych "wykładów", większość z nich ma jednak mniej obiektywny wydźwięk. Yamaguchi podkreśla na przykład, że naprawdę dobry obraz jest piękny zarówno w kolorze, jak i w odcieniach szarości, co można dodatkowo odczytać jako usprawiedliwienie przedstawiania tematyki malarstwa w czarno-białym komiksie, który uniemożliwia ujrzenie wykorzystanych w nim prac (wszystkie przedstawione to faktycznie istniejące obrazy) w formie zaplanowanej przez twórców i twórczynie. Autorka podkreśliła także istotność tego zakresu działalności artystycznej, który na ogół pozostaje ukryty przed oczami publiczności - szkicowników. Ich zawartość to próby, pomysły oraz intymne wyznania przedstawione w graficzny sposób. Niekiedy może wydawać się zawstydzająca, ale dla innych osób śmiałe, stłamszone przez obawy przed reakcjami pomysły nierzadko okazją się tymi najciekawszymi. Wreszcie co rusz - ustami różnych postaci - powtarzane jest kluczowe: Baw się dobrze. Niby banał, ale bez dobrej zabawy próby wyrażania siebie za pomocą sztuki stają się katorgą, zaspakajaniem cudzych wizji i gonitwą za nagrodą, która wcale nie istnieje.

Yatora nasiąka perspektywami i opiniami, a jako że wszystkie są dla niego nowe, wiele z nich internalizuje. Nie dokonuje tego jednak w sposób bezmyślny, za każdym razem jesteśmy świadkami wewnętrznych zmagań i refleksji. Na największą skalę można je uświadczyć na pierwszej stronie siódmego tomu, gdzie padają retoryczne pytania o sztukę: Czy sztuka jest piękna? Czy istnieje prawidłowe podejście do niej? Czy jej wartość zostaje dostrzeżona dopiero po śmierci twórcy? Czy to najstarszy środek wyrazu nieuwięziony w okowach powszedniości? Z raczej nijakiej postaci przeobraża się w prawdziwie fascynującą. Tym większe wzbudzającą zainteresowanie, im więcej ma słabości (w tym fizycznych, bo przepracowanie doprowadza do pokrzywki, zawrotów i ogólnego zmęczenia).

 

Jako dawny prymus z rodzaju tych, którzy zdobywają maksymalne oceny z każdego przedmiotu, żadnym tak naprawdę nie interesując się, jest przyzwyczajony do wykonywania zadań w niemal żołnierski sposób. Stąd wielokrotnie powtarzane nawoływanie o odnalezienie w sobie potrzeby łączenia pracy z dobrą zabawą, co nie przychodzi z łatwością, kiedy rosną obawy przed jedyną wartością, jaką wpaja system edukacyjny - oceną. Wreszcie nastoletni artysta uzmysławia sobie, co powinien zrobić, widzimy wówczas niemal pusty spread i pokaźnych rozmiarów dymek z prostym, ale wymownym komunikatem: Wiem. Yatora deklaruje: Zmienię swoje obrazy w takie, które będą mi się podobały.

W zakresie konstruowania narracji koncentrowanie się na stanach wewnętrznych postaci rzuca wiele wyzwań, bo jak zawiązać akcję, kiedy nie motywuje jej konflikt? Yamaguchi znalazła na to skuteczny sposób. Wiarygodnie ukazała proces wpadania na właściwy pomysł na zadany podczas egzaminu temat, a następnie realizowanie go. Mogłoby się wydawać, że egzamin jako wydarzenie kulminacyjne nie może wzbudzić dużych emocji - w końcu to po prostu ludzie siedzący przed sztalugami - ale w świecie rzeczywistym trudno o bardziej nerwową sytuację, co autorka sprawnie odzwierciedliła. Zapełniła kadry mnóstwem onomatopej skrob, pokazując intensywność pracy kilku nieludzko skupionych na zadaniu osób. Wzmocniła napięcie uchwyceniem gonitwy z czasem i oddaniem tego momentu egzaminu, kiedy nagle uświadamiamy sobie, że to się może udać i zatracamy się w pracy. Yatora wciąga się tak bardzo, że przestaje myśleć o zaliczeniu, zależy mu już tylko na dokończeniu obrazu. Wpada w twórczy amok, który wiedzie go do oświecenia - największym zwycięstwem jest pokonanie ograniczeń i sama nauka, a nie wynik egzaminu.

 

Jeżeli z kolei dla kogoś wnioski i przemyślenia Yatory wydadzą się zbyt ogólnikowe albo samodzielnie rozwikłane dawne temu, drugi egzamin rzuca wyzwanie precyzyjniejszej natury, skupione na konkretnym zagadnieniu - akcie i wiążącej się z nią nagości. Roznegliżowana modelka najpierw onieśmiela Yatorę, później widok jej ciała doprowadza do rozważań na temat nagości własnej i cudzej. Co ciekawe, samo pojęcie nagości przybyło do Japonii z Zachodu, wcześniej nie wiązało się z poczuciem skrępowania, które wzmocniła i upowszechniła religia chrześcijańska. Dla Yatory nagość to prawda o nas. Próbuje zrozumieć, jak ją postrzega i po raz pierwszy wyłuskuje własną opinię. Trudno nie odnieść wrażenia, że cały ten proces myślowy zostaje przedstawiony specjalnie dla nas - w taki sposób nikt raczej nie prowadzi wewnętrznego monologu - ale w końcu dochodzi do wniosku: Nagość jest żałosnym stanem bezsilności, który próbujemy ukryć pod ubraniem i taki jest przekaz jego pracy.

Nie tylko postać Yatory zostaje w kolejnych tomach wyraźnie rozwinięta i pogłębiona. Maki Kuwana wyznaje, że odnajduje pocieszenie w widoku osób, którym jest źle - daje jej to poczucie, że nie jest w tym sama. Zmaga się jednak z presją malarskiej rodziny, oczekiwaniami, które nie wiemy nawet, czy faktycznie są jej stawiane, czy sama je sobie narzuca. Z tego powodu, kiedy w siódmym tomie zapowiada, że zamiarze porzucić pędzle na rzecz rzeźby, wydaje się to szokująco poważną decyzją.

 

Najciekawszą, najbardziej dramatyczną postacią pozostaje jednak Ryuji Ayukawa. Na własne życzenie oblewa egzamin, nie próbuje nawet zmierzyć się z zadaniem - rysuje na płótnie X i opuszcza salę. Nie towarzyszy temu załamanie - zrezygnowanie ze sztuki nie wprowadza go/jej w negatywny nastrój. Czasami strasznie trudno jest wybrać coś łatwiejszego, przy czym nie trzeba wypruwać sobie żył - twierdzi, ale to odkrycie nie przynosi ani krzty ulgi. Wciąż szuka pomocy, choć nie chce się do tego przyznać. Pragnie, żeby ktoś chociażby siłą wyciągnął go/ją ze świata, w którym żyje. Świata, w którym rodzice nie potrafią odnaleźć w sobie zrozumienia i akceptacji dla jego odmienności, wprowadzają terror, a jedyną osobą okazującą miłość jest babcia. Yatora nie jest najlepszą osobą, by wypełnić tę rolę, ale szuka w sobie ukrytych pokładów empatii, by odpowiedzieć na potrzebę bliskiej osoby i wreszcie otwiera się na nią.

 

Każdy początkujący artysta i każda początkująca artystka powinni sięgnąć po "Blue Period", bo niemal wszyscy zmagają się z identycznymi niepewnościami, zbyt ostrym krytykowaniem własnych prac i nadmiernym porównywaniem siebie do innych. Autorka nie podsuwa może driakwi rozwiązującej wszelkie problemy, ale samo zwrócenie uwagi na nie jako dosyć powszechne może dodać otuchy i sił do zatracanie się w twórczym głodzie na przekór całemu światu.


Blue Period

Polska, 2022

Waneko

Scenariusz: Tsubasa Yamaguchi

Rysunki: Tsubasa Yamaguchi



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce