Rozmawiamy o kompulsywnym nadużywaniu zwolnionego tempa, które rozbija tempo akcji; o pretekstowej fabule spłaszczającej historię dążącego do wyzwolenia kraju do poziomu widowiskowych scen walk metaludzi; o pospiesznym wprowadzeniu postaci z Justice Society of America, którym brak tożsamości i wyraźnych motywacji; a także o tym, jak te wszystkie elementy sprawiają wrażenie wyciągniętych wprost z kina superbohaterskiego sprzed dwóch dekad; o dziwacznym połączeniu przemocy ze slapstickową komedią i o tym, że Black Adam w tym wydaniu to niemal plagiat T-800 z drugiej części "Terminatora".