Obraz artykułu Tom Strong, tom 3. Powrót do Srebrnej Ery komiksu

Tom Strong, tom 3. Powrót do Srebrnej Ery komiksu

79%

W 1986 roku Alan Moore napisał "Superman: Co się stało z Człowiekiem jutra?" (w Polsce wydane dotąd wyłącznie w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów DC), czyli odpowiedź na zmiany wprowadzone po "Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach", który był zdecydowanym odcięciem od komiksu Srebrnej Ery. Brytyjski autor chciał dać Supermanowi jeszcze tę jedną, ostatnią przygodę, która zamknęłaby ważny, porzucony rozdział w jego biografii, ale niespodziewanie przyczynił się do rozpoczęcia nowego zjawiska - "neo-silver movement" - którego "Tom Strong" jest pokłosiem.

Każdy chciałby być w życiu tak bardzo kochany, jak Alan Moore kocha swoich bohaterów. Jego spojrzenie na Batmana, Miraclemana, Potwora z Bagien czy Supermana (dwóch ostatnich sparował nawet w świetnym "The Jungle Line") po dziś dzień pozostaje świeże, wyjątkowe, lokowane w ścisłej czołówce najważniejszych historii z ich udziałem.

 

Z drugiej strony Moore nie tylko potrafi wypatrzeć w prostych, niekiedy wydawałoby się tandetnych biografiach herosów coś wartego wyeksponowania i przekształcenia w ambitniejsze dzieła, ale także tworzyć własnych bohaterów, czego najlepszym przykładem jest "Watchmen". Postać Toma Stronga stanowi natomiast wypadkową sentymentu do Srebrnej Ery i pragnienia stworzenia czegoś całkowicie własnego, co na wysokości trzeciego tomu (podcast na temat poprzednich znajdziecie poniżej) obrało ciekawy zwrot, bo poza ostatnim, pożegnalnym rozdziałem, wszystkie pozostałe stworzyli inni autorzy, zainspirowani pomysłem Brytyjczyka i jego pragnieniem powrotu do przeszłości, ale nie w celu powielenia jej, tylko dopisania ciągu dalszego.

Jedną z najbardziej charakterystycznych cech Srebrnej Ery jest obszerne wykorzystanie elementów science-fiction. Okres od połowy lat 50. do końca 60. charakteryzowało nieco romantyczne i naiwne przekonanie, że zdołaliśmy zdekodować tajemnicę wszechświata, a kolejnymi wynalazkami będziemy sypać jak z rękawa. Właśnie powstały układ scalony, bezprzewodowy pilot do telewizora, szczepionka na polio, kody kreskowe, dyski twarde, laser czy loty w kosmos. Wyobrażenia o tym, że lada moment zaczniemy korzystać z latających samochodów nie wydawały się tak niedorzeczne, jak wydają się dzisiaj, z czego w komiksach korzystano bez opamiętania. "Tom Strong" jest odzwierciedleniem niczym nieskrępowanego fantazjowania o szeroko zakrojonym rozwoju technologicznym, który oznacza nie tylko jeszcze sprawniejsze procesory, ale także zrozumienie nieznanych praw fizyki pozwalających odkryć zjawiska dotąd uznawane za nadnaturalne.

 

Druga połowa tomu jest wyraźnie uboższa w zaskakujące pomysły, skupiona na pojedynczych high-conceptach (Tom Strong jako pirat; przygoda na pustyni; śledztwo związane z podróżami w czasie i tym podobne). Według żadnej miary kiepska czy nudna, ale przyćmiona przez bardzo wysoki poziom na starcie. Po raz pierwszy świat Moore'a widziany oczami kogoś innego poznajemy w "Kumplu Toma Stronga, Wallym Willoughbym" autorstwa Geoffa Johnsa, przez prawie dekadę dyrektora kreatywnego DC Entertainment, znanego z "Trzech Jokerów" albo "Najczarniejszej nocy". Scenariusz do złudzenia przypomina odcinek "The Rain King" z szóstego sezonu "Z archiwum X", gdzie niespełniona miłość młodego mężczyzny wyzwalała w nim emocje manifestujące się w postaci niemalże kataklizmu. Tutaj zamiast miłości romantycznej, mamy jednak miłość do idola, ale przedstawioną w tym samym, cudacznym tonie.

Prawdziwym bohaterem rozdziału jest jednak przedwcześnie zmarły w ubiegłym roku John Paul Leon, utalentowany rysownik o charakterystycznym stylu, stosujący grube linie konturów, mocno kontrastujący postacie z jednolitymi tłami, rozplanowujący każdy kadr z ogromną pieczołowitością. Jego metoda to przede wszystkim odzwierciedlanie scenariusza w taki sposób, że nawet bez tekstu dałoby się odczytać treść. Na przykład na jednej z początkowych stron umieścił trzy maleńkie kadry obrazujące konkretne wydarzenie - zbliżenie na podwozie autobusu, łzę wyciekającą z oka przygnębionego Wally'ego i eksplodującą oponę. W ten prosty sposób Leon pokazuje, jak emocje postaci wywierają wpływ na świat fizyczny, a to tylko drobnostka w rojącym się od podobnych zabiegów zbiorze.

 

Od strony wizualnej poprzeczka została na starcie zawieszona tak wysoko (i tak bardzo kontrastuje z Tomem Strongiem, jakiego znamy z poprzednich tomów), że prace kolejnych rysowników nie robię aż tak piorunującego wrażenia. Pascal Ferry potrafi zachwycić wizerunkiem Władców Nieba w rozmytym zip-a-tonie, Shawn McManus łączy surrealizm z cartoonem w stylu "Filusia i Kubusia" (poszedł w kompletnie innym kierunku niż w "Sandmanie" albo "Baśniach"), Duncana Fegredo (znany z "Hellboya") ukazuje dwie rzeczywistości w jednej opowieści i wyraźnie rozgranicza je pod względem formy, ale to Johna Paula Leona chciałoby się oglądać w szerszym zakresie.

Od strony scenariuszowej błyskotliwych pomysłów rodem ze "Strefy mroku" jest wiele. Wygaśnięcie umowy z tajemniczymi istotami, na mocy której ludzkość mogła latać w przestworzach z proekologicznym przesłaniem w tle; pokazanie bohatera jako szaleńca, któremu przygody i moce tylko się przewidziały (podobnie jak w "Batman. Ostatni rycerz na Ziemi" czy ostatnio w serialu "Moon Knight"); a zwłaszcza "Ogień w jego brzuchu" Briana K. Vaughana ("Paper Girls", "Ex Machina", "Runaways", "Y: Ostatni z mężczyzn") aż proszą się o ekranizacje, a materiału starczyłoby na pełne metraże.

 

Ostatnia z tych historii porusza dwa wątki jednocześnie - "parowego człowieka" Pneumana, lokaja i przyjaciela, kogoś w rodzaju Alfreda dla Toma Stronga, który na mocy przysięgi złożonej jego matce decyduje się uchronić przyjaciela przed cierpieniem poprzez... uśmiercenie go; a także walki z szaloną byłą studentką ASP ożywiającą obrazy, pokonaną własną bronią, gdy trzech popartowych Strongów z obrazu Warhola (Roy Lichtenstein byłby nieco lepszym wyborem) wymierza sprawiedliwość. U podstaw to proste pomysły, ale tak sprawnie napisane, że nie tylko stoją na wysokim poziomie rozrywkowym, ale również prowokują do zatrzymania się nad lekturą i pozwolenia sobie na chwilę refleksji.

 

W ostatnim rozdziale Alan Moore i Chris Sprouse raz jeszcze powracają, pojawia się także Promethea, inna z postaci Moore'a, której losy publikował w tym samym czasie i może to zbieg okoliczności, a może celowe działanie, ale jest w tym rozdziale coś z "Superman: Co się stało z Człowiekiem jutra?". To zamknięcie, na jakie większość bohaterów nie może liczyć, bo albo wciąż są przywracani z zaświatów w kolejnych inkarnacjach, albo kiedy kiepskie wyniki sprzedażowe kasują ich serie, świat o nich zapomina. Dobrze dla odmiany towarzyszyć bohaterowi od jego początków aż do samego końca.


Tom Strong

Polska, 2022

Egmont

Scenariusz: Geoff Johns, Mark Schultz, Steve Aylett, Brian K. Vaughan, Ed Brubaker, Michael Moorcock, Joe Casey, Steve Moore, Peter Hogan, Alan Moore

Rysunki: John Paul Leon, Pascal Ferry, Shawn McManus, Peter Snejbjerg, Duncan Fegredo, Jerry Ordway, Ben Oliver, Paul Gulacy, Chris Sprouse



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce