Obraz artykułu Głębia, tomy 1-5. Zakazany optymizm

Głębia, tomy 1-5. Zakazany optymizm

77%

Optymizmu we współczesnej kulturze jest jak na lekarstwo i trudno się dziwić, że tak trudno go wykrzesać w dobie globalnego ocieplenia, pandemii, wojen czy pogłębiających się społecznych nierówności. Być może właśnie tak lata 20. XXI wieku zostaną zapamiętane - jako okres rezygnacji i przygnębienia odzwierciedlony nawet w muzyce pop, a Rick Remender postanowił spotęgować zjawisko i uczynić z niego temat komiksu, który w niespiesznym tempie tworzył przez sześć lat.

Sam siebie autor między innymi "Deadly Class" czy "Szumowiny" opisuje jako osobę żyjącą w zgodzie z globalnym pesymizmem, z tendencjami do popadania w sezonową depresję, ale w poddawaniu się im przy pracy nad kolejnym tytułem najwyraźniej nie widział wartego poświęcenia czasu wyzwania, więc w roli głównej osadził niepoprawną optymistkę, której grożą w dodatku z tego powodu dotkliwe konsekwencje.

 

Trzy czwarte pierwszego rozdziału pierwszego tomu emanują złudnym wrażeniem, że patrzenie z nadzieją w przyszłość wcale nie musi być trudne. Poznajemy rodzinkę Caine'ów, kochających się, wspierających, oddanych badaniom, które mogą kiedyś poprawić jakość życia całej społeczności. Trochę jak Robinsonowie w "Zagubionych w kosmosie". Kiedy padają jednak ofiarami napadu, ojciec traci życie morderców, rodzeństwo i matka zostają rozdzieleni, a drogocenna technologia przejęta, ton zaczyna przypominać brutalne sceny z "Funny Games" Michaela Haneke i mniej więcej taki pozostaje do samego końca z tą różnicą, że Stel (matka) żadnej przeszkody nie uznaje za zbyt trudną, by nie podjąć próby pokonania jej.

Poza tymi natury osobistej, ma przed sobą również wszelkie inne przeciwności losu, od społecznej degrengolady po kataklizm na największą możliwą skalę. W jednym z tomów Remender szkicuje utopijną wizję przyszłości, gdzie w końcu zaprzestaliśmy wojen, ale właśnie w tym momencie, w niezgodzie z przewidywaniami naukowców, Słońce zaczęło pęcznieć i zwiększać objętość, co zmusiło ludzkość do ukrycia się w miastach usytuowanych głęboko pod wodą. Od tego czasu minęły setki lat, nikt już nie pamięta, jak żyło się na powierzchni, nikt nie czeka na powrót wysłanych dawno temu sond. Tym, którzy ocaleli lada moment skończy się powietrze, więc nie widzą sensu w podtrzymywaniu umowy społecznej, na mocy której obowiązywałyby jakiekolwiek prawa czy nawet normy moralne. Zorganizowana zostaje wielka impreza z okazji końca świata, a choćby wspomnienie o ratunku to jedyne, co objęto bezwzględnym zakazem i określono mianem zbrodni optymizmu.

 

Poczucie ważności narzuconej sobie misji dodaje Stel nadludzkich sił. Kilkukrotnie znajduje się w sytuacji zagrożenia życia, ale w iście hollywoodzkim, pełnym patosu stylu zawsze wyrywa się ze szponów śmierci. Równolegle do samotnej walki o ratunek ludzkości trwają zmagania o uratowanie Caine'ów jako rodziny, co przewrotnie wydaje się trudniejszym wyzwaniem. Remender nie potrafi może przyjąć osobistej perspektywy na miarę Jeffa Lemire'a, specjalisty od rodzinnych dramatów w świecie komiksu, ale sprawnie manewruje pomiędzy schematami i banałami, nie pozwalając, by do pojednań dochodziło w ckliwy, żebrzący o emocje sposób.

Pomysłów Remenderowi nie brakuje. Mieszkańców powierzchni pokazuje jako człekokształtne owady, dalekich kuzynów motomyszy z Marsa i ludzi na wyższym stopniu ewolucji, mieszankę przypominającą tubylców Trzeciej Ziemi z "Thundercats" i przez chwilę faktycznie przypominającą kreskówkę z sobotnich poranków. Wyłania się z tego koncepcja neo-sapiens z jednej strony uważających siebie za lepszych, usytuowanych na wyższym poziomie ewolucji od homo sapiens; z drugiej wciąż rozgniewanych z powodu przeszłości i pozostawienia ich przodków na palonej słońcem powierzchni. Chcą zniszczyć wszystkich pod wodą, raz na zawsze zapomnieć o przeszłości i pójść naprzód bez oglądania się za siebie, co prowadzi do wojny w imię nienawiści pomiędzy potomkami zdradzonych a potomkami zdrajców - dziedzicami gniewu i dziedzicami winy.

 

Wprowadzony zostaje także wątek ubezwłasnowolnienia dwóch osób przez neo-sapiens na wzór zniewolenia astronautów w "Planecie małp" (jest nawet odpowiednik empatycznej dla gorzej rozwiniętego gatunku doktor Ziry); jest niemal slasherowy rozdział z zabawą w kotka i myszkę na pokładzie okrętu podwodnego; a w finale rozgrywa się spektakularna wojna. Niekiedy brakuje natomiast chwili na złapanie oddechu, zwolnienia tempa, bo chociaż kompletnych informacji autor podsuwa wiele, nie zawsze stoją za nimi silnie oddziałujące emocje. Na przykład w końcówce jedna z postaci zastanawia się, czy ruszyć na ratunek dawnemu domowi, czy pozostać w wygodnej niewoli, ale jej rozterka zajmuje dokładnie dwie strony, co nie może w żaden sposób aangażować. Niektórzy bohaterowie i bohaterki wydają się wręcz personifikacjami poglądów Remendera, który potrzebuje człekokształtnego naczynia, by w formie komiksu zawrzeć przemyślenia natury filozoficznej.

Tam, gdzie niedomaga treść, z pomocą przychodzi Greg Tocchini, brazylijski rysownik o bardzo oryginalnym, przykuwającym uwagę stylu, który nie pozwala lustrować kolejnych stron bez zatrzymywania się i przyglądania szczegółom. Jego pracom często celowo brakuje dokładności, kolory nie pokrywają się z przestrzenią wytyczoną przez linie, a one same przypominają wstępne, szkicowane wersje. Projekty miast i tła za każdym razem zachwycają, wyglądają jak storyboardy do wysokobudżetowej produkcji science-fiction, ale postacie wzbudzają ambiwalentne odczucia. Sylwetki z odleglejszej perspektywy bywają ledwo zarysowane, z bliska zastygają w nietypowych, ewidentnie niekalkowanych z innych kadrów figurach, a mimika postaci zawsze poraża ekspresyjnością. Niekiedy wręcz za bardzo, czasami wydaje się przerysowana, nieadekwatna do sytuacji, a twarze stają się podłużne w niemal cartoonowym stopniu. Taka jest jednak cena śmiałego eksperymentowania z formą - część rezultatów zachwyca, inne wydają się nie w pełni oszlifowane. Na kształt komiksu ogromny wpływ ma również dobór kolorów - ciepłe, oscylują pomiędzy czerwonym, pomarańczowym i żółtym, doskonale oddając realia życia na spalonej przez przerośnięte Słońce planecie.

 

Wbrew tytułowi oryginalnemu i w zgodzie z jego polskim tłumaczeniem, Rick Remender wspina się na wyżyny charakterystycznych dla jego twórczości filozoficznych przemyśleń, które mają nadać wartkiej akcji dodatkowej głębi. Zdarza mu się zagalopować, skupić bardziej na idei niż na osobie, która ją wyraża, ale w połączeniu z wyjątkowymi rysunkami Grega Tocchiniego zdołał wykreować imponujący świat, gdzie wybrzmiewa nienaiwne optymistyczne przesłanie.


Głębia

Tytuł oryginalny: Low
Polska, 2017-2022

Non Stop Comics

Scenariusz: Rick Remender

Rysunki: Greg Tocchini



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce