Obraz artykułu The Promised Neverland, tomy 15-20. Od kameralnego horroru po polityczny thriller

The Promised Neverland, tomy 15-20. Od kameralnego horroru po polityczny thriller

88%

Nieudane animowane ekranizacje mang nie zdarzają się często, ale kiedy już się zdarzą, gromy rzucane przez fandom na osoby odpowiedzialne za porażkę wywołują trzęsienie ziemi. "Tokyo Ghoul", "Berserk", "Deadman Wonderland" to kilka bolesnych przykładów, ale żaden inny nie wywołuje tyle frustracji i złości, co "The Promised Neverland", a po zagłębieniu się w ostatnie tomy, aż trudno się nadziwić, jak wiele przepadło w drugim sezonie, pospiesznie przemielającym ponad sto pięćdziesiąt rozdziałów.

Kaiu Shirai został ograbiony przez studio CloverWorks (które zdążyło się już zrehabilitować udanymi ekranizacjami "Shadows House" i "Spy x Family") ze wszystkiego, poza świetnie zrealizowanym, oddającym aurę arthouse'owego filmu grozy wstępem do historii dzieciaków hodowanych na posiłki dla demonów. Z rozwinięcia wycięto kluczowe postacie i wątki, zakończeniu podcięto skrzydła - została prosta, płaska i naiwna opowiastka o walce dobra ze złem, w której nie ma nawet cienia wątpliwości co do tego, czy pierwsze z nich zdoła odnieść zwycięstwo.

 

Mangowe zakończenie do idealnych również nie należy. Poświęcenie jednej z postaci wydaje się zbyteczne i łatwe do uniknięcia; chwilowa amnezja innej została wprowadzona nieporadnie i nie ma znaczenia dla fabuły; poziom dramatyzmu sztucznie wywindowano po to, by siłowo wydusić z czytelników/czytelniczek łzy; a finał został rozszczepiony na kilka pomniejszych, co rozproszyło jego siłę na podobnej zasadzie, na jakiej obdarto z emocji zakończenie "Władcy Pierścieni" Petera Jacksona.

Ostatecznie jest to jednak satysfakcjonujące zwieńczenie długiej podróży, która rozpoczęła się jako kameralny horror, a z czasem rozrosła do rozmiaru politycznych intryg i bezpośrednich starć. Nie brakuje mu emocji, nie brakuje treści (w ostatnim tomie Emma wygłasza trafną przemowę dotyczącą okoliczności, w jakich stajemy się sobie wrogami, czemu towarzyszą przebitki ze świata rzeczywistego, łącznie z nawiązaniem do pandemii) i pozytywnego, antywojennego przesłania. Jeżeli komuś zdarzyło się zapoznać z tą historią w odwrotnej kolejności od chronologicznej pod względem publikacji, w mandze odnajdzie remedium na bolesne rozczarowanie po zmarnowanym potencjale anime.

 

Ewolucja "The Promised Neverland" przypomina drogę, jaką przebył "Atak tytanów" (choć o bezpośredniej inspiracji nie może być mowy). Z początku świat przedstawiony wydaje się maleńkim miejscem z wyraźnie wytyczonymi granicami, a wydarzenia napędzę pytanie o to, co znajduje się dalej. Po wyzwoleniu się głównych bohaterów, tempo akcji gwałtownie wzrasta, ale na każdą rozwiązaną zagadkę przypadają dwie kolejne, co po odłożeniu jednego tomu wyzwala trudną do odparcia potrzebę natychmiastowego sięgnięcia po kolejny, dodatkowo wzmocnioną rozplanowywaniem wydarzeń w taki sposób, by na ostatnich stronach rozbudzić zainteresowanie dręczącym cliffhangerem.

Zaskakujące sojusze; rody demonów i wewnętrzne konflikty pomiędzy nimi; przerażająca i dostojna królowa Legravalima; okoliczności powstania ludzkich farm - między innymi tego w anime zabrakło, a zostało usytuowane w centrum ostatnich tomów mangi. Możemy lepiej poznać sposób, w jaki zorganizowano społeczeństwo demonów, z bardzo ludzkim, bo faworyzującym elity sposobem reglamentacji dóbr. Wprowadzony zostaje wątek mesjanistyczny przeklętej krwi, której wypicie niweluje głód ludzkiego mięsa, a tym samym grozi odebraniem potężnego narzędzia kontroli tłumów. Poznajemy postać Ayshe - człowieka-zwierzątka domowego jednego z demonów, która nie czuje z tego powodu nienawiści, a wręcz tęskni za "panem" i nie chce zostać na siłę wyzwolona. Obserwujemy, jak przyjaciele dorastają w tym niebezpiecznym świecie i z czasem tracą zgodność światopoglądową, co utrudnia utrzymywanie bliskich relacji... Naświetlenie tak wielu wątków wymaga częstego zwalniania tempa i wprowadzania rozpisanej na długie dialogi i monologi ekspozycji, ale jest w niej tak wiele fascynujących koncepcji i sprytnie wplecionych problemów znanych z naszej codzienności, że trudno oderwać się od lektury.

Transformatywność to największy atut "The Promised Neverland", a zarazem największe ryzyko podjęte przez autora. Nie trudno sobie wyobrazić, że gdyby pozostał przy konwencji tajemniczego sierocińca pośrodku niczego, a wielką ucieczkę wytypował jako zwieńczenie serii, nie odbiłoby się to negatywnie na zainteresowaniu. Postawił jednak na liczne przeobrażenia - z jednej strony pełne napięcia walki z ukrycia, z drugiej spektakularne bitwy; z jednej osobiste rozterki bohaterów i bohaterek, z drugiej współzależności wielkich grup społecznych. Nie wszystkie rozwiązania sprawdziły się (chociażby wprowadzenie elementu surrealistycznego), ale w zdecydowanej większości przypadków brawura w przekształcaniu konwencji wyszła scenariuszowi na dobre.

"The Promised Neverland" to jedna z tych historii, których bohaterów i bohaterki poznajemy na tyle dobrze, że stają się nam bliscy i przeżywamy z nimi tak wiele, że po dotarciu do ostatniej strony można odnieść wrażenie, jakby samemu przeżyło się wspaniałą, choć niebezpieczną przygodę. Jeżeli lektura mangi potrafi wywołać takie emocje, to nie można obok niej przejść obojętnie.


The Promised Neverland, tomy 1-7. Najlepszy anty-shounen wszech czasów

The Promised Neverland, tomy 8-14. Jesteś tym, co jesz


The Promised Neverland

Tytuł oryginalny: Yakusoku no Neverland

Polska, 2020-2021

Waneko

Scenariusz: Kaiu Shirai

Rysunki: Demizu Posuka



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce