Obraz artykułu Potrzask. Sadako z komody

Potrzask. Sadako z komody

72%

"Ring" i "Klątwa" zapoczątkowały boom na j-horror na przełomie stuleci i chociaż Hollywood błyskawicznie przeżuło go i wydaliło, w Japonii to nigdy nie był zaledwie trend, tylko wieloletnia tradycja kontynuowana po dziś dzień. Nie tylko w filmie, ale również w mandze, czego "Potrzask" jest świetnym przykładem.

Uchwycenie interesującej historii grozy na niespełna dwustu stronach to nie lada wyzwanie, ale nie każdy horror musi wspierać się długo i pieczołowicie budowanym nastrojem czy szeroko zakrojonym rozwoju postaci. Banana Nangoku wzięła na warsztat skromniejszy format i wycisnęła z niego wystarczająco wiele, by pochłonąć publiczność, wprowadzić w stan zdrowego zaniepokojenia i pozostawić w poczuciu przebrnięcia przez satysfakcjonującą lekturę.

 

Wiele japońskich horrorów (i fikcyjnych historii w ogóle) wykorzystuje strukturę scenariusza znaną jako kishotenketsu, czyli w odróżnieniu od zachodniego standardu, zastosowanie czterech, a nie trzech aktów. W przedostatnim wprowadzony zostaje gwałtowny zwrot akcji, często zupełnie nowa postać, coś, co przedstawia wydarzenia w odmiennym świetle; a finał łączy te dwie drogi w spójną całość. Podręcznikowym przykładem jest pierwszy "Ring" Hideo Nakaty, ale autorka "Potrzasku" nie omieszkała - mimo niewielkiej przestrzeni - wykorzystać zabieg fabularnej wolty i z kameralnej, paranoicznej historyjki z dreszczem przeniosła nas poprzez nastawioną na ekspozycję kontekstu retrospekcję wprost ku szeroko zakrojonemu surrealizmowi.

Podkręcone w końcówce tempo i drastyczne przeobrażenie konwencji odmieniają na ostatnich stronach sposób postrzegania "Potrzasku". Początek z tajemniczą mapą prowadzącą do - wydawać by się mogło - przeklętego mebla i wynikające z odkrycia konsekwencje wpisują się w schemat większości fabuł z yuurei (złym duchem z japońskiego folkloru, zazwyczaj kobiecym, z długimi czarnymi włosami i białą szatą) w roli antagonistki. Nawet jeżeli stopniowo wzmacniany strach przed otwarciem czegokolwiek, bo zewsząd może wyłonić się przerażająca zmora - czy to z komody, czy z teczki, czy z kieszeni spodni - skutecznie pobudza zainteresowanie, to trudno doszukiwać się w tym oryginalności. Dopiero po pokonaniu grawitacji i odbiciu się od przyziemności ku groteskowej fantazji, Nangoku w pełni ukazuje siłę swojej wyobraźni.

Pozwala sobie nawet na podsunięcie pytania pod rozwagę o to, ile z naszych wspomnień pokrywa się z faktami i w jakim stopniu, z jednej strony wskazując na jednostkowy sposób poznawania świata, z drugiej zahaczając o temat w kognitywistyce doskonale znany - czy faktycznie pamiętamy jakieś wydarzenie, czy tak często do niego wracaliśmy w pamięci, że zachował się jedynie jego obraz? To raczej smaczek niż nawet płytka filozoficzna analiza; zagwozdka, która ma uniemożliwić zapomnienie o "Potrzasku" zaraz po przerzuceniu ostatniej strony, ale jak na krótką jednotomówkę, to i tak więcej niż można by oczekiwać.

 

Dwadzieścia lat temu i w wersji filmowej "Potrzask" okazałby się pewnie międzynarodowym przebojem, ale dzisiaj również potrafi przykuć uwagę czy to groteską, czy makabrycznymi, gęsto cieniowanymi rysunkami. Dla fanów/fanek j-horroru, to pozycja godna polecenia.


Potrzask

Tytuł oryginalny: Hiki

Polska, 2022

Waneko

Scenariusz: Banana Nangoku

Rysunki: Banana Nangoku



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce