Obraz artykułu Chainsaw Man, tomy 7-9. Do końca życia będziecie w stanie myśleć tylko o Halloween

Chainsaw Man, tomy 7-9. Do końca życia będziecie w stanie myśleć tylko o Halloween

100%

Mierzenie się z codziennością naznaczoną PTSD, rozgrywki polityczne na międzynarodowym szczeblu, walka o równouprawnienie - historia nastolatka, który poza zabijaniem demonów, musi stawić czoła buzującym hormonom szybko eskalowała w coś znacznie bardziej spektakularnego, ale fundament "Chainsaw Mana" pozostaje niezmienny. To wciąż zapierający dech w piersiach horror akcji z jednymi z najbardziej imponujących rysunków we współczesnej mandze.

Początek siódmego tomu i koniec dziewiątego dzieli mniej więcej pięćset stron, ale dzieje się na nich tak wiele, że niejednemu tytułowi starczyłoby na rok snucia całkiem zwartej historii. Na przestrzeni tylko dwóch z nich wprowadzony zostaje szereg nowych postaci, a walki pomiędzy nimi bez wysiłku dałoby się rozciągnąć na wiele miesięcy, jak starcia Tanjiro z większymi księżycami w "Mieczu zabójcy demonów". Tatsuki Fujimoto dokonał jednak wyczynu godnego podziwu, bo nie dość, że zintensyfikował wydarzenia i uniknął wrażenia pośpiechu, to jeszcze na tak niewielkiej przestrzeni zdołał zarysować wiarygodne osobowości debiutujących przeciwników.

 

Po zdemaskowaniu Demona Piły Mechanicznej jako mieszkańca Japonii, prywatni łowcy z całego globu wydają na niego wyrok. Fascynująca galeria postaci obejmuje "nieśmiertelnych" braci ze Stanów Zjednoczonych; Tolkę i jego mistrzynię pochodzących ze Związku Radzieckiego (z czasem dowiadujemy się, że akcję osadzono w 1997 roku, dwa lata po rozwiązaniu ZSRR, co oznacza podążanie alternatywną wersją historii ludzkości); Świętego Mikołaja z Niemiec posługującego się ludźmi przemienionymi w niepokojąco wyglądające lalki; a także pochodzącą z Chin Quanxi, najciekawszą w tym gronie.

Wraz z czterema towarzyszkami tworzy osobliwą grupę przypominającą Spice Girls w halloweenowych przebraniach. Jedna z jej kompanek - obdarzona mocą zbliżoną do gwałtownego, wywołującego szok przekazania całej wiedzy znanej światu, jaką posługuje się w "Jujutsu Kaisen" Satoru Gojo - po wykorzystaniu swojej najpotężniejszej techniki stwierdza zresztą: Ci, którzy wszystko zrozumieją, do końca życia będą w stanie myśleć tylko o Halloween, co z powodzeniem mogłaby skomercjalizować i dorobić się niemałej fortuny na wielbicielach horroru.

 

Ekipa Quanxi zamiast od razu rzucić się na poszukiwanie Denjiego, pozwala sobie na odrobinę turystyki i wspólnych uciech fizycznych, a ich liderka zapytana o cel, nie wskazuje ani na wzbogacenie się, ani na marzenie o wybawieniu niewinnych. Domaga się praw człowieka i możliwości podjęcia edukacji dla swoich partnerek-magusek, bo nawet w świecie, w którym można zginąć z rąk potwora z mieczem zamiast głowy, ludzie nadal kurczowo trzymają się uprzedzeń i stereotypów.

 

Chińską łowczynię dodatkowo łączy dawna zażyłość z kapitanem Kishibe, przełożonym Denjiego, co podnosi emocjonalną stawkę konfliktu, a do tego sceny akcji z jej udziałem należą do wyjątkowo zachwycających w i tak wzbudzającym nieustanne osłupienie tytule. Fujimoto pokazuje jej nadludzką prędkość za pomocą kilku rozmytych, długich linii i chociaż w konsekwencji akurat dla tej postaci nie zaplanował zawiłej choreografii, rezultatem jej działań jest morze trupów z rozpołowionymi głowami. Tych kilku kadrów nie powstydziłby się Peter Jackson przy rysowaniu storyboardów do "Martwicy mózgu".

Jakimkolwiek porównaniom wymyka się z kolei zaognienie starć w tomie ósmym, chyba że próbować znaleźć punkty wspólne pomiędzy surrealizmem Luisa Buñuela a krwawą groteską Sama Raimiego z okresu "Martwego zła". Raz większość kadru zasłania wielki paluch zmory z innego wymiaru; później niebo zostaje zastąpione przez sklepienie z tysięcy par drzwi; a jeszcze kiedy indziej zostajemy uderzeni pozostającym na długo w pamięci splashem z kilkunastoma astronautami w pełnym rynsztunku z odciętymi i ułożonymi naprzeciw nich nogami, do których wydają się modlić... Nieposkromiona fantazja autora do tego stopnia absorbuje uwagę, że lektura trwa trzy razy dłużej niż powinna, gdyby skupić się na samej treści. Nie sposób jednak oderwać wzroku od tych niezwykłych pomysłów, daleko wybierających poza utarte schematy horroru, kradnących uwagę nawet czymś tak na ogół banalnym, jak onomatopeje.

 

Akcja i projekty, jakich nie powstydziliby się wizjonerzy pokroju Maxa Ernsta, H.R. Gigera albo Zdzisława Beksińskiego przykuwają uwagę, ale treść nie jest im podległa. Fujimoto sprawnie igra ze standardem battle shounenów, pokazuje ludzką stronę swoich postaci, nawet jeżeli one same jako ludzie zakwalifikowane być nie mogą. Zazwyczaj po kulminacyjnym starciu wieńczącym główny wątek czeka nas chwila oddechu w jednym-dwóch rozdziałach komediowych (przykładem znowu może być "Miecz zabójcy demonów"), zanim historia ponownie nabierze rozpędu. W przypadku "Chainsaw Mana" chwila pomiędzy misjami to moment na lizanie ran, pozwalający odczuć ciężar zawodu łowcy. Część oddziału nie żyje, część została okaleczona, a jeszcze inna rezygnuje. Straumatyzowana Power musi na nowo nauczyć się wykonywać podstawowe czynności życiowe, boi się nawet zostać sama w toalecie, a dotąd pełna uszczypliwości i drobnych złośliwości relacja z Denjim staje się podporą, dzięki której może przetrwać kolejną dobę. Niby jest to moment wytchnienia, ale jedynie fizycznego. Od strony psychicznej ciężar staje się jeszcze bardziej przytłaczający, kiedy okoliczności pozwalają na krótką refleksję.

Krótką, bo w dziewiątym tomie Fujimoto błyskawicznie wrzuca najwyższy bieg. Okazuje się, że zinstytucjonalizowana walka z demonami niewiele ma wspólnego ze szczytnymi ideałami, służy przede wszystkim politycznym rozgrywkom, a prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki zawiera pakt z Demonem Broni Palnej, na mocy którego ofiarowuje rok życia wszystkich obywateli swojego kraju w zamian za uśmiercenie Makimy, liderki japońskich łowców i postaci moralnie coraz bardziej dwuznacznej. Przywołane monstrum w kilka sekund zabija dziesiątki osób, co nie pozostaje nawet w domyśle - autor dla wzmocnienia efektu tym razem pozwolił sobie na umieszczenie wykazu ofiar i wymienienie każdej z imienia i nazwiska.

Od początku do końca porażający odwagą i wyzwoloną z ograniczeń wyobraźnią - "Chainsaw Man" to w i tak najlepszym czasie dla mangi w historii dzieło wyjątkowe, któremu po jesiennej premierze wersji animowanej niewątpliwie przybędzie wielu fanów i fanek. Oby tylko anime nie okazało się ugrzecznioną wersją i w pełni oddało ten surrealistyczny, przerażający świat.


Chainsaw Man

Polska, 2022

Waneko

Scenariusz: Tatsuki Fujimoto

Rysunki: Tatsuki Fujimoto


Chainsaw Man, tomy 2-3. Gdyby młody Ash Williams był postacią z mangi

Chainsaw Man, tomy 4-6. Zakochany człowiek-piła kontra demony

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce