"Prequel" nie jest do końca trafnym określeniem, bo chociaż wydarzenia z tomu zerowego faktycznie rozgrywają się przed wydarzeniami z głównej serii, chronologicznie powstały jako pierwsze, a nie jako odpowiedź na gigantyczny sukces (obecnie sprzedaż sięgnęła zawrotnego poziomu trzydziestu jeden milionów egzemplarzy, pięciokrotnie wyższego w porównaniu z ubiegłym rokiem, co daje "Jujutsu Kaisen" bezkonkurencyjne pierwsze miejsce na globalnym rynku mangi). To tutaj wszystko się zaczęło, a w związku z tym nie zachodzi konieczność nadrabiania żadnych treści, jeżeli ktoś zapragnie wejść w świat zaklinaczy i klątw począwszy od tego tomu.
Podstawy działania jujutsu - czyli zwalczania klątw za pomocą innych klątw - nakreślono nawet konkretniej i bardziej przejrzyście niż w tomie pierwszym, po lekturze którego można zachodzić w głowę, jak to wszystko właściwie działa. "Zero" w pełni wypełnia funkcję wprowadzenia, ale nie pełni tylko tej jedynej. Nie ma tutaj nadmiaru ekspozycji, wykresów i tablic informacyjnych, jest za to zaskakująco wiele emocji jak na tak króciutkie wydawnictwo.
Gege Akutami do wprowadzenia nas w tę rzeczywistość wykorzystała/wykorzystał (płeć autorki/autora pozostaje tajemnicą, choć w niedawnym wywiadzie Ken Akamatsu - autor "Love Hina", od niedawna także polityk - określał Akutami jako kobietę) dokładnie ten sam zabieg, od jakiego później zaczyna się historia Yujiego Itadoriego - zrównanie poziomu wiedzy głównego bohatera z poziomem wiedzy czytelnika/czytelniczki. To najskuteczniejszy sposób, bo pytania zadawane przez neofitę nigdy nie wydają się sztuczne, podyktowane próbami przemycenia zamaskowanej ekspozycji, bez której trudno byłoby pojąć, na mocy jakiej zasady używane są siły nadnaturalne. W popkulturze najbardziej znanym przypadkiem prowadzenia podobnej narracji jest prawdopodobnie "Matrix", gdzie stopniowo wraz z Neo uświadamiamy sobie, czym jest tytułowe, odrealnione miejsce.
Oryginalności może jest w tym niewiele, ale takie podejście sprawdza się za każdym razem, bo nie zostajemy zasypani nadmiarem wiadomości, a w dodatku kiedy startuje się z tego samego miejsca, co główny bohater, łatwiej nawiązać z nim więź. Yuta Okkotsu to wprawdzie z początku postać tragiczna, nawet wizualnie sprawiająca wrażenie utrapionej, rzadko podnoszącej wzrok z podłogi, naznaczonej podkrążonymi oczami i podejmująca próbę odebrania sobie życia, ale ostatecznie tematem "Zero" jest przede wszystkim miłość, a nie śmierć.
Towarzysząca mu klątwa to odzwierciedlenie pierwszego obiektu westchnień - Riki Orimoto, która siłę miłości traktuje bardzo dosłownie i brutalnie rozprawia się z każdym, kto ośmieli się podnieść na Okkotsu rękę. Z jednej strony chłopak jest tym przerażony, z drugiej Rika pozostaje mu bliska, nie może otrząsnąć się po jej przedwczesnej śmierci, co prowadzi do wniosku: Miłość to najbardziej pokręcona klątwa, a także do fascynującej relacji stanowiącej emocjonalny fundament tomu. Można doszukiwać się w tym metafory godzenia się ze stratą, wychodzenia z kryzysu psychicznego czy po prostu dojrzewania dodatkowo opatrzonej charakterystyczną dla serii horrorową aurą.
Konwencję komiksu grozy narzuca przede wszystkim wygląd Riki jako klątwy. Pierwszemu ujawnieniu jej towarzyszy szok nowej klasy Okkotsu, do której trafił po przeniesieniu do Technikum Jujutsu w Tokio, a jednocześnie Akutami dokłada starań, żeby również dla czytelników/czytelniczek był to moment niespodziewany. Usytuowano go tak, by przykuwał uwagę zaraz po przerzuceniu kolejnej strony, a samą Rikę wyodrębniono gęsto słanymi liniami, chaotycznym cieniowaniem przypominającym zinowe opowieści z dreszczykiem (co jeszcze częściej stosowane jest w mandze "Chainsaw Man"). Dalej w każdym kadrze, w którym zostaje ukazana skrada cała uwagą, przypomina jeszcze bardziej przerażającą wersję ksenomorfa, a gdy zabiera głos, uderza od niej wprawiająca w dyskomfort groteska, bo w parze z przerażającym wyglądem idzie świadomość jedenastolatki.
Okkotsu i Rika niewątpliwie znajdują się w centrum wydarzeń, ale mimo krótkiej formy, udało się zmieścić także inne wątki, między innymi relacji Satoru Gojo i Suguru Geto, dawnych przyjaciół ze szkolnej ławy, obecnie przeciwników do złudzenia przypominających Dumbledore'a i Grindelwalda w "Fantastycznych zwierzętach" - niby dalej są sobie bliscy, ale jeden chce jak najlepiej dla ludzkości, a drugi nawołuje do zakończenie ery małp i stworzenie raju dla zaklinaczy. Jak na niespełna dwieście stron, Akutami zmieściła/zmieścił w zerowym tomie "Jujutsu Kaisen" na tyle dużo treści, że nie może dziwić liczący ponad sto minut czas trwania ekranizacji w reżyserii Seong-Hu Parka. Przeszkodą nie jest nawet największy mankament prequeli - wiemy już, kto wyjdzie z tych potyczek cało - ważniejszy jest rozwój postaci, interakcje pomiędzy nimi i możliwość wysnucia własnej interpretacji.
Jujutsu Kaisen. Jak przemienić wysłużony schemat w wyjątkowe anime
Jujutsu Kaisen
Polska, 2021
Waneko
Scenariusz: Gege Akutami
Rysunki: Gege Akutami