Pierwsza strona grawituje w kierunku horroru - pusta ulica w środku nocy, zakrwawione kończyny kobiety, nóż w dłoni sugerujący, że nie jest to jej własna krew, trzy zamrożone w czasie, ukazujące tę samą chwilę kadry. Znaczenie tego momentu jest zbliżone do zapisu tempa utworu u szczytu partytury i faktycznie później Timothé Le Boucher raczej nie przyspiesza, pozwala sobie na ilustrowanie tych samych scen kilkoma perspektywami, na minimalne przesunięcia czasowe, gdzie treść zostaje wyrażona poprzez nieznaczne zmiany grymasów postaci, a dialogi stosuje oszczędnie, narrację przeważnie powierza samemu obrazowi.
W komiksie superbohaterskim podobne podejście na ogół jest nie do pomyślenia. Przy publikowaniu najpierw zeszytów, a dopiero później tomów z zebranymi dłuższymi historiami, zdarzałyby się tygodnie, kiedy wydarzenia nie posunęłyby się nawet o krok na przód, ale kiedy odgórnie zaplanowane jest wydanie materiału liczącego trzysta stron, a w dodatku gatunkowo wyraźnie dookreślonego, celującego w wywołanie konkretnych emocji (tutaj strachu, niepewności, napięcia), stosowanie pauz jest na wagę złota, umożliwia zagłębienie się w fikcji i zwiększenie zaangażowania.
Wstęp przypomina klasyczną scenę otwarcia filmu grozy, która ma na tyle zaniepokoić publiczność, by zaczęła zachodzić w głowę, co tu się właściwie wydarzyło i dlaczego. W podobny sposób w swoje opowieści wciągali reżyserzy "Coś za mną chodzi", "Halloween", nawet niemal każdego odcinka przygód Scooby'ego-Doo, ale im dalej, tym francuski autor po konwencję horroru sięga coraz rzadziej. Posługuje się nią znakomicie przy ujawnieniu oblicz mrocznej, tajemniczej postaci nawiedzającej głównego bohatera (Pierre'a), która nie mieści się w kadrze, ma przytłaczającą aparycję, a w dodatku została narysowana z większą dbałością o detale (wraca do niej niemal dokładnie sto stron dalej, gdzie wypełnia ponury splash i pozwala odczuć realną grozę), ale w przeważającym stopniu "Pacjent" stanowi psychologiczny thriller z kilkoma momentami z pogranicza thrillera erotycznego.
Sukces scenariusza utrzymanego w tym gatunku jest uzależniony od osobowości postaci z pierwszego i odleglejszych planów. Skoro akcja tworzy ciasny splot ze stanami psychicznymi, nie mogą być płytkie czy schematyczne, co Le Boucher opanował na tyle skutecznie, że nawet personel szpitala (gdzie rozgrywa się większość wydarzeń) wydaje się interesujący i zróżnicowany, a niedopowiedzenia czy rzucane ukradkiem spojrzenia prowokują do podważania szczerości intencji wielu bohaterek i bohaterów. Jedyną osobą, która od czasu do czasu wydaje się mało wiarygodna bywa protagonista.
Pierre zapadł w śpiączkę w wieku piętnastu lat, poznajemy go sześć lat później, tuż po wybudzeniu i niemal natychmiast zostajemy zaskoczeni jego doskonałym obeznaniem z prawami pacjenta. Z czasem wydaje śmiałe, zdecydowane sądy na temat różnic klas społecznych czy kapitału kulturowego, a swojej terapeutce nie szczędzi krytycznych uwag dotyczących jej twórczości literackiej. Nawet jeżeli jest nastoletnim geniuszem, to brak zaskoczenia w najbliższym otoczeniu i bezwarunkowe traktowanie go jak dorosłego wydają się mało wiarygodne.
To drobne niedociągnięcie nie wpływa jednak znacząco na odbiór całego komiksu, który zahacza o liczne wątki poboczne, niekiedy bardzo ponure - chociażby zemstę chłopca, który stracił w wypadku obydwie nogi, dokonaną w postaci podrzucenia sprawcy amputowanej stopy - i zarazem snuje zwartą historię namnażającą pytania prowadzące do wielkiego finału. Może trochę za szybko i w zbyt łatwy sposób prawda zostaje wyjawiona, a końcówka do przesady rozwleczona, ale pomysł Le Bouchera to gotowy materiał pod ekranizację, najlepiej z Davidem Fincherem za kamerą, i kolejny po "Dniach, których nie znamy" dowód na to, że ten młody twórca to jedna z najciekawszych postaci współczesnego komiksu europejskiego.
Pacjent
Tytuł oryginalny: Le Patient
Polska, 2021
Non Stop Comics
Scenariusz: Timothé Le Boucher
Rysunki: Timothé Le Boucher