Była już akcja spod znaku kina klasy B rodem z kaset VHS z lat 80. i 90., był jeżący włos na głowie j-horror, był thriller utrzymany w duchu produkcji Davida Finchera, była komedia, były dramat i chwile niemalże familijne, była też erotyka na pograniczu pornografii - Kana Yoshimura żongluje tak wieloma piłeczkami, że nawet jeżeli kilka z nich spadnie mu na głowę, sztuczka nadal wygląda imponująco. Możliwe wręcz, że właśnie w tych najmniej kontrolowanych momentach wartość rozrywkowa "Murcielago" jest najwyższa, bo jak długo można wpatrywać się w idealne przerzucanie tych samych elementów z ręki do ręki?
Kolejnym dwóm tomom doskwiera dookreślenie, odnalezienie idealnej równowagi, podążanie szlakiem, który odkryto samodzielnie, więc trudno się dziwić dumie towarzyszącej umieszczeniu go na mapie, ale konieczna jest przy tym rezygnacja z włóczęgi w nieznanych kierunkach, gdzie można by odnaleźć coś jeszcze bardziej osobliwego i nieoczywistego. Krótko pisząc, Yoshimura wpadł w pułapkę zachowawczego kreowania dalszych losów Koumori Kuroko i jej przyjaciółek, co nie jest równoznaczne z nudą, ale nie wprawia w osłupienie z tak wielką siłą, jak pościg sportowym samochodem za odurzonym narkotykami byłym wrestlerem siejącym zniszczenie w całym mieście z początku pierwszego tomu.
Być może autor był tego świadom, bo zamiast pędzić na oślep w kierunku absurdu i rozbijać się po drodze o coraz to dziwniejsze, choć niekoniecznie oryginalne pomysły, tym razem wyhamował. Główna historia - "Pierwsza miłość i kara" - ma stonowany charakter. Okazjonalnie zahacza o erotyczną komedię, ale w bardzo niewielkim wymiarze, nie pozwalając, by gęsta atmosfera thrillera została rozrzedzona przez emblematyczne dla serii wątki łóżkowe i kulinarne (nie zabrakło ich, ale są dawkowane oszczędniej, na początku lub na końcu, by nie wybijać z nastroju).
W detektywistycznym wydaniu "Murcielago" działa najlepiej, zwłaszcza wtedy, gdy śledztwo sprawia wrażenie drugoplanowego w stosunku do perspektywy dziewczynki porwanej przez szaleńca, który widzi w niej własną, zmarłą córkę. Można się dzięki temu przekonać, o ile straszniejszym filmem byłoby na przykład "Siedem", gdybyśmy zamiast bohaterów Brada Pitta i Morgana Freemana, śledzili losy ofiar. Yoshimura sprawnie korzysta przy tym z przeszłych wydarzeń - wystarczy wspomnieć, że oprawcę niegdyś spotkała odwrotna sytuacja z rąk mordercy ze wcześniejszych tomów, by jego szaleństwo nabrało dramatycznego wymiaru, a nawet wzbudzało odrobinę empatii.
Mroczna przeszłość Kuroko nie tylko przestała wydawać się istotnym wątkiem, ale w dodatku jej rola jako głównej bohaterki wyraźnie słabnie na rzecz zrównoważania niemal antologicznych przygód szeregu postaci. O ile nie dokonałby się w jej osobowości zwrot na miarę najpierw wesołkowatego, później tragicznego Vasha z "Trigun", taka decyzja może okazać się słuszna - trudno nie odnieść wrażenia, że pula jej żartów wyczerpała się, a desperackie próby podrywu coraz częściej irytują. Znane są w końcu przypadki, kiedy zmiana na pozycji lidera wpływa korzystnie na całą mangę (w ostatnim czasie chociażby "Dr. Stone").
"Murcielago" wydaje się dreptać w miejscu, ale nie goni własnego ogona - szuka nowej drogi. Efekt świeżości i zaskoczenia przeminął, co nie oznacza jednak, że nie da się już niczego ciekawego w tym barwnym świecie opowiedzieć. Tomy osiemnasty i dziewiętnasty można uznać za zapowiedź zmian - kameralna, poważniejsza fabuła oraz zdecentralizowana główna bohaterka nie wszystkim będą w smak, ale nie ma niczego gorszego od ciągłego powtarzania tego samego żartu z nadzieją na identyczną reakcję obeznanej z repertuarem publiczności.
Murcielago
Polska, 2021
Waneko
Scenariusz: Kana Yoshimura
Rysunki: Kana Yoshimura
Murcielago, tomy 1-6. Spluwy, szybkie samochody i seks
Murcielago, tomy 7-12. Zabijanie i gotowanie
Murcielago, tomy 13-17. Horror, cyrk szaleńca i dużo fanserwisu