Obraz artykułu Detektyw Sasaki. Wojna detektywów

Detektyw Sasaki. Wojna detektywów

74%

"Quis custodiet ipsos custodes?", czyli "kto będzie pilnował strażników?" to zdanie autorstwa rzymskiego poety, Juwenalisa, datowane na I-II wiek naszej ery, a jego najsłynniejszą popkulturową parafrazę ukuł Alan Moore w komiksie "Watchmen", gdzie strażników zastąpił superbohaterami. "Detektyw Sasaki" to jeszcze inna wariacja na podobny temat, bo przecież tytułowy zawód zawsze powinien wiązać się z dochodzeniem prawdy, ale może czasami trzeba zapytać "kto będzie śledził śledzących?".

Historia Biura Wewnętrznego parającego się wykrywaniem nieprawidłowości w pracy detektywów cieszy się w Japonii duża popularnością, ale nie tylko w formie mangi. Pierwotnie była to rozchwytywana seria powieści autorstwa Keisuke Matsuoki, później serial telewizyjny i dopiero na końcu powstała adaptacja komiksowa. Za jej scenariusz osobiście odpowiada twórca pierwowzoru, co jest o tyle istotne, że jego nadrzędnym pomysłem wydaje się być podważanie wytworzonych przez literaturę, filmy czy programy telewizyjne stereotypów i zadbał o to, by w mandze nie zabrakło podobnych smaczków.

 

Matsuoki sprowadził powielane przez dekady schematy z klasycznych powieści whodunit Arthura Conana Doyle'a czy Agathy Christie do urokliwych, romantyzowanych fantazji, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Jedna z jego postaci wręcz żeruje na zakorzenionej w głowach ogółu wizji dedukcyjnego rozwiązywania kryminalnych zagadek i przemienia ją w medialny spektakl przynoszący chwałę oraz sławę (daleko nie trzeba szukać, by znaleźć odpowiednik podobnych praktyk w świecie rzeczywistym - telewizyjne popisy Krzysztofa Rutkowskiego są przecież żerowaniem na sherlockowym stereotypie). Sposób obnażania mechanizmów przypomina scenariusze serii "Krzyk" z przenikliwym geniuszem zamiast zamaskowanego mordercy w centrum wydarzeń, a zwłaszcza w finale, kiedy motywy czarnego charakteru wychodzą na jaw i okazują się obłąkańczym hołdem dla ukochanego świata fikcji.

Strona z komiksu "Detektyw Sasaki". Bohaterowie rozmawiają.

Podobieństw do innych dzieł popkultury można odnaleźć wiele, zwłaszcza do filmów noir oraz ich futurystycznych odpowiedników pokroju "Inspektor Akane Tsunemori" albo gry "Observer" (próżno tu jednak szukać elementów science-fiction, zbieżne są przede wszystkim nastroje), ale z największą siłą uderzają te strony, które wyraźnie kontrastują z resztą treści nawet bez uchylania okładki. Wystarczy spojrzeć na tom od boku, by mniej więcej we środku ujrzeć ciemną linię - to retrospekcyjne fragmenty oznaczone czarnymi odstępami pomiędzy kadrami, ukazujące stalkera w trakcie polowania na młodą dziewczynę, wyjątkowo mroczne, pełne napięcia, przypominające thrillery Davida Finchera. Upodobanie autora do realizmu zaczyna tutaj przytłaczać, bo chociaż - podobnie jak w powieściach detektywistycznych - morderstwo jest dokonywane z dala od naszych oczu, poprzedzają je wydarzenia ukazujące determinację szaleńca i zastawianą przez niego pułapkę.

 

Odpowiedzialny za rysunki Hiro Kiyohara (w Polsce znany z serii "Another" oraz dwóch innych jednotomówek Waneko) doskonale czuje intencje scenarzysty. Niekiedy stosuje subtelne, symboliczne techniki wzmacniające wydźwięk wydarzeń - na przykład spoliczkowanie jednej z bohaterek poza kadrem, ale w wymowny sposób albo pierwsze spotkanie stron napędzającego wydarzenia konfliktu uchwycone na całkowicie białym tle, podkreślającym, że w tej chwili nic innego nie ma znaczenia - kiedy indziej oddaje dosłowność świata rzeczywistego, jaką wpisano w treści "Detektyw Sasaki". Najdobitniej widać to na przykładzie krótkiej scenki z atakiem przy użycia noża z początku tomu - samo wybranie takiej scenerii jest ruchem odważnym, bo przy walce za pomocą krótkiego ostrza konieczne jest skrócenie dystansu, dynamika musi być gwałtowna, a w dodatku wzrok przyciągają zawsze trudne do narysowania dłonie. Chwila nieostrożności i można pogrążyć się w nieczytelnym chaosie, ale Kiyohara każdą linię prowadzi pewnie, niczego nie musi kamuflować, by poprowadzić akcję z należytą wartkością.

Strona z komiksu "Detektyw Sasaki". Bohaterowie rozmawiają.

Trudno również nie zauważyć, że rysownik uwielbia swoją główną bohaterką - napawa się pięknym projektem, często eksponuje twarz Sasaki, ukazuje ją pod wieloma kątami i nakłada na nią niezliczone światła oraz cienie. Nie jest to jednak wyłącznie samozachwyt - chłód i brak wyraźnie zarysowanych emocji (a jeżeli już, to sięganie niemal wyłącznie po gniew) odzwierciedlają determinację głównej bohaterki, stojące za nią trudne doświadczenia i gotowość do wymierzania sprawiedliwości bez obaw przed konsekwencjami.

 

Zamknięcie historii detektywistycznej w zaledwie jednym tomie (w oryginale w dwóch, ale o takiej samej łącznej długości) narzuca dość żwawe tempo i jeżeli już czegoś można się przyczepić, to właśnie nieco zbyt szybkiego nawarstwiania wątków i wydarzeń. Sasaki nazywa swojego przeciwnika Bogiem Śmierci, ale w żadnym momencie jego poczynania nie wydają się adekwatne do tak groźnego miana. Prowadzą pochłaniającą rozgrywkę z kilkoma ciekawymi zwrotami akcji i aż chciałoby się wycisnąć z tego jeszcze więcej.


Detektyw Sasaki

Tytuł oryginalny: Tantei no Tantei

Polska, 2021

Waneko

Scenariusz: Keisuke Matsuoki

Rysunki: Hiro Kiyohara


Strona z komiksu "Detektyw Sasaki". Bohaterowie rozmawiają.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce