Inspiracje mangą (zwłaszcza "magicznymi dziewczętami" pokroju "Card Captor Sakura" czy "Magic Knight Rayearth") są u Andolfo wyraźne, ale jest w jej stylu coś bardziej zachodniego, czego od pierwszego zetknięcia z "Mercy" nie potrafiłem zidentyfikować. Szczypta niewinności i łagodności wzbudzających skojarzenia z animacjami Freda Moore'a, który pracował przy wielu klasycznych produkcjach Disneya z lat 40. i 50.; odrobina bardziej cartoonowych, uproszczonych projektów niektórych postaci czy czyste, niemal gotowe do wprawienia w ruch szkice grawitują w odmiennym kierunku i w końcu znalazłem właściwy drogowskaz - "W.I.T.C.H.".
Ten kolorowy komiksik dla trzynastolatek? - pewnie zaświta komuś w głowie i chociaż faktycznie historia młodych czarodziejek niewiele ma argumentów za tym, by przyciągnąć uwagę starszych odbiorców, rysunki Alessandro Barbucciego potrafią zachwycić dbałością o detale. Lepszymi przykładami jego umiejętności będą inne wydane w Polsce tytuły - "Ekho. Lustrzany świat" (gdzie kładzie duży nacisk na rozbudowane tła, ale akurat tego elementu w "Mercy" próżno szukać - tutaj w centrum zawsze są postacie) i przede wszystkim "Sky Doll", które zastawia na czytelnika identyczną pułapkę, jaką zastawiła Andolfo - po zlustrowaniu mami przyjaźnie wyglądającymi bohaterkami, a po zgłębieniu ukazuje świat otwarty raczej na dorosłego odbiorcę.
Barbucci jest w dodatku rodakiem autorki "Mercy", a popularność "W.I.T.C.H." we Włoszech w okresie jej dorastania sięgała rekordów oglądalności i sprzedaży, nic więc dziwnego, że odcisnęła tak wyraźne piętno na trzydziestokilkuletniej twórczyni. Nie jest to jednak jedyna wyraźna inspiracja, Andolfo wspominała w wywiadach, że za pomysłem na wymyślone przez nią, maleńkie i ponure miasteczko z końca XIX wieku stoją wpływu zapożyczone z serialu "Penny Dreadful", filmu "Crimson Peak. Wzgórze krwi" Guillermo del Toro oraz gry wideo "Bloodborne" i faktycznie jej nadmiernie lukrowana oprawa wizualna ma bardziej niepokojące kształty, emanuje złowieszczością i babrze się w stonowanej palecie barw.
Dzięki tak dobranym narzędziom wizualnej narracji, przejście ze strony na stronę pomiędzy wyniszczaną od wewnątrz przez pasożyta, umierającą postacią a romantyczną sceną łóżkową wydaje się lekkie i naturalne. Trudno nawet stwierdzić, które skrywa więcej uroku. Podobnie jest ze scenami akcji - jak przystało na zwieńczenie historii, znacznie częstszymi. Z jednej strony ludzkie ciała krwawią, zostają zdeformowane jak ofiary body horroru, a z ciał demonów wydobywają się dziwne wydzieliny; z drugiej wygląda to tak pięknie, że trudno uwierzyć w stojącą za tym krzywdę. Jedynym elementem, który może pomniejszać przyjemność z wpatrywania się w kolejne strony jest okazjonalne zaznaczanie ruchu przy pomocy cyfrowego rozmazania - techniki znienawidzonej przez tak wiele osób, że chyba nikt by się nie pogniewał, gdyby całkowicie zaniknęła. Na szczęście jednak jej wykorzystanie nie jest tak powszechne, jak w niektórych superbohaterskich komiksach z początku poprzedniej dekady.
Ostatniemu tomowi "Mercy" doskwiera poważniejszy problem - nierówne tempo na finiszu, czego najdziwniejszy przejaw to roczny przeskok czasowy, który właściwie niczemu nie służy. Nie pozostaje to bez wpływu na zakończenie, którego stawka przy tak długo budowanej intrydze wydaje się zaskakująco niska, a próbę wzbicia się na wyżyny patosu wieńczy ikarowy lot i poczucie, że przydałby się jeszcze jeden mocny akcent przed odłożeniem komiksu na regał. Na szczęście nie jest to jednak zamknięcie całkowite - Andolfo już zapowiedziała spin-off pod tytułem "Merciless", tym razem zajmie się wyłącznie scenariuszem, a odmienne oblicze stworzonemu przez nią światu nada Siya Oum (znana z "Lola XOXO" czy "Fathom"). Miejmy nadzieję, że polska publiczność także będzie mogła się przekonać, co jeszcze wydarzyło się w Woodsburghu.
Mercy
Polska, 2022
Non Stop Comics
Scenariusz: Mirka Andolfo
Rysunki: Mirka Andolfo