Losy "Teksańskiej masakry..." są burzliwe, pełne dziwacznych sequeli i rebootów, w których jedne z pierwszych ról odgrywali między innymi Viggo Mortensen, Matthew McConaughey czy Renée Zellweger. Żaden z tych filmów nie potrafił oddać realistycznej brutalności pierwowzoru z 1974 roku, ale David Blue Garcia w najświeższej próbie odratowania serii zdołał przynajmniej ponownie ukazać Leatherface'a jako przerażające, potężne monstrum. Może bardziej podobne do wcielenia z gry "Mortal Kombat X" niż do znanego z klasyku Tobe'a Hoopera, ale nadal wzbudzające strach.
Rozmawiamy o tym, czy requelowa magia jest już na wyczerpaniu i przemienia się w kolejną kliszę gatunkową; o Edzie Geinie - prawdziwym seryjnym mordercy, na którym postać Leatherface'a była wzorowana; o stereotypowych millenialsach, które potrafią być bardziej irytujące od stereotypowych nastolatków ze slasherów z lat 80., a także o brutalnej scenie w autobusie, która z miejsca stała się kultowa.