Obraz artykułu Coś zabija dzieciaki, tom 3. Ktoś zabija potwory

Coś zabija dzieciaki, tom 3. Ktoś zabija potwory

80%

W trzecim tomie wiadomo już co zabija dzieciaki, a nawet, jak to coś zabić, ale chociaż ograbienie fabuły z elementu tajemnicy zazwyczaj rozprasza magiczną, przykuwającą uwagę aurę, twórcy "Coś zabija dzieciaki" zdołali wybronić się doskonałymi scenami akcji, którym nie przeszkadza nawet nieco zbyt ponaglony finał.

James Tynion IV w licznych wykreowanych przez siebie przygodach Batmana nie stronił od rozległych opisów i introspekcyjnych narracji, ale w od początku do końca własnej historii pokazuje skrajnie odmienny styl - z głosu narratora zrezygnował całkowicie, tekst ograniczył wyłącznie do dialogów, co oznacza, że dowiadujemy się jedynie tyle, ile inne postacie mogą się dowiedzieć, a w dodatku nawet ten element zminimalizował do zaskakująco skromnych rozmiarów. Gdyby ktoś zapragnął błyskawicznie poznać zakończenie tomu, prawdopodobnie dotarłby do niego w mniej niż pół godziny, ale warto zatrzymywać wzrok nie tylko na treści - w warstwie graficznej dzieje się tutaj wyjątkowo dużo.

 

Konstrukcja tomu przypomina scenariusz slashera - otwiera go krótka, intensywna scena, która chwilę później przemienia się w studzącą zapał planszę z tytułem (rozciągniętym na dwie strony) i ponownie powoli wspinamy się do momentu kulminacyjnego. Werther Dell'Edera (rysownik) i Miquel Muerto (kolorysta) nawet w tę początkową, retrospekcyjną, niby niepotrzebną, dodaną na zasadzie przystawki scenkę wkładają jednak maksimum wysiłku. Zostajemy wchłonięci przez głęboką czerń wypełniającą również odstępy, przełamaną subtelnym rozjaśnieniem nałożonym na ludzkie sylwetki, a jednocześnie oślepia nas rażący widok przerażająco czerwonej krwi. Zupełnie jakby duet próbował zastosować warunkowanie klasyczne, którego celem jest zakodowanie w naszych głowach, że czerwień oznacza niebezpieczeństwo. Tak jest już do samego końca - czerwień pozostaje sygnałem ostrzegawczym, jeżeli nie pod postacią krwi, to jako tło dramatycznej akcji, kolor oczu niebezpiecznej postaci czy paszcze potworów.

Strona z komiksu "Coś zabija dzieciaki".

Muerto (idealne nazwisko dla twórcy komiksu grozy) w wielu momentach wykazuje się śmiałością, nic sobie nie robi z tego, że jego funkcja często uważana jest za podrzędną, pomijaną na okładce. W wielu innych momentach przejmuje rolę głównego narratora, na przykład kiedy zaklęty w pluszaku potwór/pomocnik po raz pierwszy ujawnia się, odmienia otoczenie pomarańczową poświatą, a po pełną paletę kolorów (najbardziej naturalną) sięga dopiero na sam koniec, kiedy dochodzi do rozwiązania konfliktu, co jest symbolicznym powrotem do normalności. Największe wrażenie wywierają jednak sceny akcji, gdzie głębokie kontrasty pomiędzy skąpanym w mroku lasem albo miasteczkiem a rozbryzgami krwi albo ogromnymi, szarpanymi, bardzo zinowymi onomatopejami zapierają dech w piersiach.

 

Dell'Edera bez wątpienia wychował się na battle shounenach - sylwetki jego postaci w trakcie walk, przyjmowane przez nie pozy czy zaznaczenie ruchu do złudzenia przypominają prace japońskich mistrzów. Stosuje jednak także bardzo nieoczywiste, wzmacniające dramatyzm zabiegi jak na przykład dzielenie kadru na coraz mniejsze części z jednoczesnym przybliżaniem środka kałuży krwi. To bardzo filmowy sposób myślenia o komiksie i pozostawia po trzech głównych scenach pojedynków na tyle intensywne wrażenia, że trudno sobie odmówić powrotu do nich już po zakończeniu lektury.

 

Mimo że starcia z potworami porażają spektakularnością, żadne z nich nie sprawia wrażenia finałowego. Na ostatnich stronach tempo wydarzeń gwałtownie przyspiesza i nie da się nie odnieść wrażenia, że świat przedstawiony - dopiero co rozbudowany o istnienie tajemniczego zakonu, wątki osobiste czy dylematy moralne (klasyczny dylemat wagonika) - nie zdążył w pełni się rozwinąć, a już zostaliśmy z niego wyciągnięci. Scenariusz Tyniona IV jest dość prosty i niewymagający, w latach 80. John Carpenter zrobiłby z niego znakomity horror, a jednak pozostaje niedosyt. Na szczęście koniec tego wątku nie jest końcem "Coś zabija dzieciaki" - czwarty, prequelowy tom już ukazał się w Stanach i pewnie lada moment trafi także do Polski.


Coś zabija dzieciaki

Tytuł oryginalny: Something Is Killing the Children

Polska, 2021

Non Stop Comics

Scenariusz: James Tynion IV

Rysunki: Werther Dell'Edera


Coś zabija dzieciaki, tom 1. Pomiędzy Stranger Things a Łowcą trolli

Coś zabija dzieciaki, tom 2. Ludzie kontra potwory

Strona z komiksu "Coś zabija dzieciaki".

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce