Rozmawiamy o dorobku reżysera, który zaczynał jako zapatrzony w autorytet fan Dario Argento, z czasem stał się jego protegowanym, a później grywał nawet w jego produkcjach; o swoistej "scenie" filmowej w ówczesnych Włoszech, gdzie każdy znał każdego, dzięki czemu Soavi współpracował z takimi tuzami, jak Lucio Fulci, Lamberto Bava czy Joe D'Amato; o tym, że wspólnymi siłami tworzyli kino jeszcze bardziej stereotypowo amerykańskie niż było to w stanie uczynić Hollywood; a także o podobieństwach do klaustrofobicznych horrorów Johna Carpentera czy świadomie łamiącego schematy "Krzyku".