Obraz artykułu Reaktor 1F. Fukushima po katastrofie

Reaktor 1F. Fukushima po katastrofie

75%

Katastrofa Elektrowni Atomowej Fukushima Nr 1 to jedno z tych wydarzeń, których wspomnienie pozwala niemal dokładnie odtworzyć, gdzie byliśmy i co robiliśmy, gdy media na całym globie zaczęły o nim donosić. Żadne doniesienia nie mogą jednak oddać tego, co doświadczyła osoba podejmująca się naprawy wyrządzonych szkód, a takim świadectwem jest manga autorstwa Kazuty Tatsuty.

Tematykę "Reaktora 1F" można ująć w jednym zdaniu, a w dodatku będzie to zdanie, obok którego trudno przejść obojętnie, bo kto nie chciałby na chwilę zajrzeć do zniszczonego reaktora - miejsca, które natychmiast pobudza fantazje i każe snuć wyłącznie czarne wizje? Jak to jednak często bywa z monumentalnymi pomysłami wyjściowymi, trudno nabudować wokół nich interesujący kontekst, wątki poboczne i całą resztę spoiwa łączącego wstęp z zakończeniem. Tatsuta wyraźnie boryka się z tym problemem, ale nie wybiera drogi na skróty - w zaskakująco przystępny sposób sięga po formę, która rzadko działa w komiksie.

 

Skrótem byłoby pomieszanie faktycznych wydarzeń z fikcją, do rozważania czego autor przyznaje się zresztą pod koniec tomu. Ostatecznie zwalczył pokusę sporządzenia pełnego akcji scenariusza z wydarzeniami osadzonymi na terenie elektrowni atomowej i wybrał skrajnie odmienny kierunek - mangę dokumentalną. Akcji nie ma tutaj w ogóle, kolejność wydarzeń podyktował spontaniczny chaos, a niektóre strony przypominają niemalże instrukcje obsługi i chociaż może to brzmieć odstraszająco, jest na tyle świeże i oryginalne, że trudno od tej potężnej, liczące ponad pięćset pięćdziesiąt stron knigi oderwać wzrok.

Strona komiksu Reaktor 1F.

Tatsuta relacjonuje wydarzenia tydzień po tygodniu z tak dużą dbałością o detale, że gdyby ubrać je w tekst literacki, pieczołowicie sporządzane opisy przypominałyby realizowanie pozytywistycznej idei mimezis, ale dzięki prostym, klarownym rysunkom udało się uniknąć przytłaczania niezliczonymi nowymi informacjami. W ten sposób poznajemy dokładną mapę okolicy; dowiadujemy się o trudnych warunkach dojazdu do pracy i realizowania jej w niewygodnych, szczelnych kombinezonach; poznajemy działanie różnych narzędzi; a nawet szczegóły dotyczące tak trywialnych (w normalnych warunkach) czynności jak wypróżnianie się.

 

Czasami autor zabiera nas także na zewnątrz, opisuje niemal postapokaliptyczne krajobrazy okolicy i wpada w refleksyjny ton (Tam, gdzie nie mieszka już człowiek, natura przejmuje kontrole w zawrotnym tempie); opowiada o wspólnym życiu trzech obcych mężczyzn w średnim wieku; mniej więcej od połowy opisuje nawet tworzenie mangi wewnątrz mangi; a pod koniec pozwala sobie na chwilę odejść w kompletnie odmiennym kierunku i opowiedzieć o zamiłowaniu do gitary oraz śpiewu, podkreślając przy tym wyjątkowość sceny muzycznej Fukushimy (w jego obserwacjach związanej głównie z lokalnym folkiem, ale warto dodać, że z tych okolic pochodzi jeden z pierwszych i najbardziej wpływowych japońskich zespołów punkrockowych - The Stalin).

 

Większość informacji została przedstawiona w obiektywny, nienacechowany emocjonalnie sposób, ale zdarzają się momenty bardziej osobistej narracji, z których można nawet wyodrębnić czarny charakter. Z początku za taki uchodzą pracodawcy parający się nierzadko etycznie wątpliwymi praktykami, ale w jednym z ostatnich rozdziałów Tatsuta wprost wyraża żal, że nie zdołał postawić dawnych szefów w lepszym świetle. Być może to czysta kurtuazja, być może zabezpieczenie przed ewentualnymi pozwami, ale na taryfę ulgową nie mogą liczyć media donoszące o prawdzie o Fukushimie, którą co kilka stron dementuje konkretami podanymi w wyraźnie wzburzonym tonie. W pewnym momencie wykrzykuje nawet: Mam już tego dość! i chociaż publiczność w Polsce w żaden sposób nie może zweryfikować jego punktu widzenia, samo ukazanie innego, merytorycznie przedstawionego spojrzenia ma wielką wartość.

Strona komiksu Reaktor 1F.

Różnice w postrzeganiu katastrofy w Fukushimie przez Japończyków oraz przez osoby z Zachodu najlepiej obrazuje scena z wywiadem udzielanym zagranicznej dziennikarce - kiedy ta w przypływie podziwu dla poświęcenia Tatsuty przekonuje, że powinien wygłosić przemowę w centrali ONZ, reakcją jest jeden z rzadkich momentów, gdy twarz bohatera zostaje zobrazowana komicznym cartoonem. To właśnie nastawienie, a nie opisy miejsc czy działań może najbardziej zaskakiwać w trakcie lektury "Reaktora 1F" - żadna z przedstawionych tutaj postaci nie czuje się bohaterem, nie ma poczucia wykonywania nadludzkiej misji, a w dodatku nie zarabia więcej niż w przeciętnym miejscu pracy w Japonii. Jeżeli już przez autora/bohatera przemawia chęć niesienia pomocy, to objawia się graniem koncertów dla lokalnej społeczności. Usuwanie szkód wywołanych przez tsunami to dla niego praca jak każda inna.

 

"Reaktor 1F" to manga napisana prostym, opisowym językiem, narysowana w skromny, na ogół realistyczny sposób, a do tego można odnieść wrażenie, że autor od pierwszej do ostatniej strony drepcze w miejscu, ale przemawiająca przez niego szczera potrzeba podzielenia się doświadczeniami nie pozwala z żadnej z tych cech uczynić zarzutu. Sam o sobie napisał, że czuje się bardziej robotnikiem niż mangaką i rzeczywiście może w sobie nie mieć drugiej historii wartej zilustrowania, za to w opowiedzenie tej włożył sto procent energii i pozwolił całemu światu zajrzeć tam, gdzie inaczej najprawdopodobniej nigdy nie mielibyśmy wstępu.


Reaktor 1F
Tytuł oryginalny: 1F: Fukushima Daiichi Genshiryoku Hatsudensho Annaiki

Polska, 2021

Waneko

Scenariusz: Kazuto Tatsuta

Rysunki: Kazuto Tatsuta


Strona komiksu Reaktor 1F.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce