Obraz artykułu Al Ewing: Ostatnio pracowałem nad bohaterami Marvela, teraz tworzę nowe światy

Al Ewing: Ostatnio pracowałem nad bohaterami Marvela, teraz tworzę nowe światy

Al Ewing to obecnie jeden z najważniejszych scenarzystów Marvela - kreował losy Strażników Galaktyki, Venoma czy Hulka, którego na powrót wpisał w konwencję horroru w niedawno wydanym w Polsce "Nieśmiertelnym Hulku" (Egmont). Najbliższe są mu jednak historie osadzone w kosmosie, czego dowiódł w innym debiutującym u nas tytule - "Znajdujemy ich, gdy są już martwi" (Non Stop Comics). Więcej o obydwu dowiecie się z poniższej rozmowy.

Jarosław Kowal: W Polsce dopiero pod koniec 2021 roku ukazały się twoje najpopularniejsze tytuły - "Nieśmiertelny Hulk" i "Znajdujemy ich, gdy są już martwi". Na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą niczego wspólnego, ale może z twojej perspektywy istnieje coś, co je łączy?

Al Ewing: Nie są do siebie zbyt podobne - odmienne gatunki, odmienne czasy i oczywiście akcja jednego z nich rozgrywa się w uniwersum Marvela, a drugiego w świecie, który stworzyłem razem z Simonem. Są jednak pewne punkty wspólne - łączą je przemyślenia na temat religii, które towarzyszą mi od lat, a także przemyślenia na temat idei czegoś zbyt rozległego, by istoty ludzkie mogły to w pełni pojąć. Obydwa na różne sposoby poruszają także kwestie ekologii i kapitalizmu.

Rysunek z komiksu Al Ewing.

Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 1. Żerowanie na bogach (recenzja)

 

Łatwiejsze jest tworzenie własnej historii od podstaw czy tworzenie nowej historii doskonale znanej postaci w już istniejącym uniwersum?
Obydwa przypadki mają zalety i wady. Kiedy coś wymyślasz albo współtworzysz, ponosisz za to pełną odpowiedzialność i sam - razem ze współpracownikami - możesz decydować, w jakim kierunku będzie zmierzało. Nie musisz się przejmować na przykład tym, jak wydawca, do którego należą bohaterowie zareaguje na twoje pomysły. Z drugiej strony, to duża przyjemność, kiedy możesz dodać własny kawałek do układanki, która ma ponad sześćdziesiąt lat i cały czas jest powiększana, kiedy możesz eksplorować ten ogromny, trwający bez przerwy masyw i bawić się nim. Po pewnym czasie czujesz jednak, że dodałeś już wystarczająco dużo od siebie.

 

Twój Hulk przypomina Jasona Voorheesa, a kapitan Malik ma w sobie coś z Kary Thrace z "Battlestar Galactica", ale czy faktycznie czerpałeś inspiracje z filmów albo seriali?

Widziałem tylko dwa "Piątki trzynastego", z czego jednym był "Jason X". Drugim był chyba ten z dwoma Jasonami, ale nie pamiętam, która to część, więc nie sądzę, żebym zobaczył wystarczająco dużo, żeby akurat stąd zaczerpnąć inspiracje. Jeżeli chodzi o "Battlestar Galactica" to obawiam się, że nigdy nie widziałem nawet jednego odcinka. Nie czytałem też nigdy "Moby Dicka", a o to również ludzie często pytają.

Strona komiksu Al Ewing.

Podejrzewam, ze szanse na ekranizację "Nieśmiertelnego Hulka" są niewielkie, ale czy są jakiekolwiek, żeby przenieść na ekrany "Znajdujemy ich, gdy są już martwi"? Nawet przy nieograniczonym budżecie przetłumaczenie bogatego, pełnego kolorów świata narysowanego przez Simone'a Di Meo na język filmu w taki sposób, by uniknąć skojarzeń z "kolejnym Star Wars" może być trudne.

Rozmawiałem już na ten temat z kilkoma osobami w oficjalnym charakterze i chyba nie powinienem zdradzać zbyt wiele publicznie, ale na pewno właściwe oddanie charakteru komiksu było istotnym tematem tych konwersacji. Zaproponowano nawet kilka interesujących rozwiązań. Zgadzam się jednak z tym, że trudno będzie przetłumaczyć to, co zrobił Simone na duży ekran - nawet na kartach komiksu jego prace są większe od wielkiego ekranu.

 

W sposobie, w jaki prowadzisz narrację bardzo ciekawe jest unikanie linearnego układu wydarzeń. W "Nieśmiertelnym Hulku" wykorzystałeś efekt Rashomona, pokazując tę samą scenę z odmiennych perspektyw kilku postaci, a w końcówce pierwszego tomu "Znajdujemy ich, gdy są już martwi" często przeskakujesz z teraźniejszości w przeszłość, a w rezultacie nowy kontekst zmienia znaczenie niektórych scen jak w efekcie Kuleszowa. Dodajesz te techniki już po zarysowaniu ogólnego pomysłu na fabułę czy po prostu w ten sposób od początku układasz w głowie akcję?

Lubię tego rodzaju techniki. Zachwyciła mnie powieść "Równi bogom" Asimova, której akcja rozgrywa się jednocześnie w dwóch równoległych światach na przestrzeni dziesięcioleci - to zainspirowało "Znajdujemy ich, gdy są już martwi". A moim ulubionym pisarzem kryminałów jest Richard Stark, co jest pseudonimem Donalda Westlake'a. W zakończeniu jego książek protagonista albo antagonista - zazwyczaj Parker, rabuś z tożsamością ulokowaną gdzieś pomiędzy maszyną a wilkiem, który nigdy nie pozwala, żeby zdrada zwyciężyła - pojawia się w narracji pozornie znikąd, a następnie wraca do przeszłości i opowiada czytelnikom, do czego przez cały czas zmierzał i jak dotarł do punktu, w którym się znaleźliśmy. Uwielbiam takie sztuczki.

 

Zmieniasz sposoby pisania scenariuszy w zależności od tego, kto będzie wykonywał rysunki? Podejrzewam, że w razie konieczności znalazłyby się inne osoby, które mogłyby rysować "Znajdujemy ich, gdy są już martwi", ale może znając możliwości Simone'a, potrafisz być bardziej precyzyjny, unikasz niektórych rzeczy, a inne dodatkowo podkreślasz?

Mam jeden styl pisania scenariuszy, który dla większości osób sprawdza się idealnie. Czasami zdarza się jednak, że wchodzę w relację z artystą, któremu nie do końca to pasuje, na przykład Javier Rodriguez [tworzyli wspólnie "Defenders"] robi niesamowite rzeczy, układając kadry w taki sposób, że nigdy nie jestem w stanie przewidzieć jego zamiarów, więc zacząłem przygotowywać dla niego scenariusze przypominające niemalże te filmowe. Niektórzy artyści, z jakimi miałem okazję pracować preferują też umieszczenie w scenariuszu dokładnych informacji co do struktur stron - ile ma być kadrów na stronę, jak mniej więcej maja być ułożone i tak dalej. W przypadku Simone'a wiele projektów powstaje z wyprzedzeniem - wygląd postaci, ich odzienie, lokacje, pojazdy i tym podobne. Kiedy więc piszę, cały czas wiem, na czym stoimy, a gdy pojawiają się nowe lokacje, można je traktować jako odmiany tego, co już wcześniej zrobiliśmy. W pewnym momencie w jednej chwili skoczyliśmy o pięćdziesiąt lat naprzód, a w przerwie pomiędzy tomami Simone zdołał wymyślić różne mody czy wystroje wnętrz z kilku epok. To zaleta harmonogramu wydawniczego, zgodnie z którym pracujemy - pozwala na branie dłuższych przerw.

Rysunek z komiksu Al Ewing.

Przeczytałem tylko te z twoich komiksów, które zostały opublikowane w Polsce, ale z samych opisów wielu innych tytułów można wywnioskować, że kosmos to twoje ulubione miejsce. Faktycznie wolisz pokazywać wydarzenia rozgrywające się poza Ziemią?

W branży komiksowej zaczynał od pisania dla "2000 AD", które jest magazynem publikującym antologie science-fiction, więc chyba miałem smykałkę do tego rodzaju historii i kosmicznych scenerii. Poza tym staram się nadać kosmicznemu otoczeniu Marvela spójniejszy kierunek, traktować je jak nieustannie trwającą telenowelę rozgrywającą się pomiędzy tymi ogromnymi imperiami. Pozaziemskie otoczenie lubię chyba dlatego, bo daje wiele możliwości i czuję się lepiej w takiej konwencji niż w fantasy. Niemniej następny pomysł, jaki chcę zrealizować wraz z Boom! Studios najpewniej będzie osadzony w bardziej współczesnym świecie, przynajmniej częściowo.

 

Łatwo można sobie wyobrazić wydarzenia ze "Znajdujemy ich, gdy są już martwi" przeniesione do świata Marvela, gdzie celestianie pełnią rolę bogów, a głównym bohaterem jest na przykład Old Man Star-Lord, ale czy zależało ci na tym, żeby stworzyć coś odrębnego? Żeby stworzyć własny świat?

To było dla mnie bardzo ważne. Nie dałoby się opowiedzieć tej historii za pomocą postaci Marvela, podobnie jak nie dałoby się opowiedzieć "Nieśmiertelnego Hulka" bez udziału Hulka. Pomysły, które przynoszę do Marvela mogą być zrealizowane tylko przez Marvela, a jeżeli trafi się jakiś, który sprawdziłby się bez postaci z tego świata, zostawiam go na inną okazję. Przez kilka ostatnich lat zaczynałem od przejmowania któregoś z bohaterów Marvela i na podstawie jego losów budowałem jakąś historię, ale teraz znowu tworzę nowe światy i bardzo mi się to podoba.

 

Wyobrażasz sobie, żeby na podobnej zasadzie, na jakiej przez jakiś czas kształtowałeś losy Hulka ktoś kiedyś sięgnął po "Znajdujemy ich, gdy są już martwi" i dopisał własną kontynuację?

Właściwie jest to poniekąd wpisane w to, na jakiej zasadzie jesteśmy z Simonem współwłaścicielami całego tego konceptu. Gdyby Simone chciał stworzyć więcej komiksów związanych z tym światem, ma moje pozwolenie, by znaleźć innego scenarzystę i zrobić coś na własną rękę. Pewnie wolałbym przynajmniej dowiedzieć się, jaki mają pomysł, ale nie chciałbym, żeby po włożeniu tak dużej pracy w wykreowanie tego uniwersum nigdy nie mógł do niego wrócić. Sam nie mam póki co pomysłu na sequel, ale nigdy nie mów nigdy.

Rysunek z komiksu Al Ewing.

Jako fan "Star Trek" nie mogłem nie zauważyć, że główne wydarzenia ze "Znajdujemy ich, gdy są już martwi" osadziłeś w 2367 roku, tym samym, kiedy rozgrywała się Bitwa pod Wolf 359 pomiędzy Borgami a Federacją. To hołd czy zbieg okoliczności.

Tylko zbieg okoliczności. Wybrałem na tyle odległy rok w przyszłości, żeby ten świat wydawał się prawdopodobny.

 

Niedługo ukaże się dziesiąty zeszyt, a później pewnie zbiorczy drugi tom - bardzo będzie różnił się od pierwszego?

Tak, będzie bardzo inny. Wspomniałem już, że zdecydowaliśmy się na duży przeskok czasowy - każdy rozdział to zmiana o kilka dekad. Będzie można zobaczyć, co zakończenie piątego zeszytu zmieni w życiu kolonii i galaktyki jako całości. Ale przynajmniej jedna postać z pierwszego tomu będzie wciąż powracać, więc nie jest to całkowita zmiana obsady.

 

Nasz portal jest poświęcony przede wszystkim muzyce, więc muszę zapytać - jakie są twoje ulubione utwory albo albumy z ostatnich miesięcy?

Bardzo się wciągnąłem w muzykę Johna Granta - dopiero co wydał nowy album, ale jeszcze nie miałem okazji przesłuchać go. Jestem fanem "GMF", "Disappointing", "Signourney Weaver", "Marz", "Glacier", "Down Here", "It Doesn't Matter To Him"... i całego mnóstwa innych jego rzeczy. Jest naprawdę fantastycznym, fascynującym muzykiem. Powinienem przesłuchać nowy materiał, ale to jeden z tych artystów, których lubię pochłaniać po kawałku. Jego rzeczy są tak surowe, że mogę przyswoić tylko odrobinę naraz. Innym zespołem, który bardzo mnie wciągnął w 2021 roku był zespół z lat 80. - House of Love. Znalazłem kilka ich utworów, których wcześniej nie znałem - warto posłuchać "I Don't Know Why I Love You". A do tego "Genghis Khan" Miike Snow to naprawdę świetny, taneczny kawałek.



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce