Obraz artykułu Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 1. Żerowanie na bogach

Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 1. Żerowanie na bogach

88%

Niewielki statek kosmiczny lecący w kierunku gigantycznego tytuły na okładce to dopiero przedsmak kolosalnych rozmiarów space opery stworzonej przez Ala Ewinga. W "Znajdujemy ich, gdy są już martwi" poczucie przytłoczenia - emanujące od pierwszej strony - jest stałym elementem i chociaż maleńkość człowieka została podkreślona z rozmachem, nawet ten nic nieznaczący w historii wszechświata trybik może mieć własną, fascynującą opowieść.

Tytułowi "oni" to bogowie, o których pięknie i majestacie najpierw dowiadujemy się z opisu, a chwilę później możemy je podziwiać na imponującym spreadzie. Dla osób, które nie przepadają za komiksami w całości rysowanymi cyfrowo być może będzie to przełom - Simone Di Meo (znany głównie z "Mighty Morphin' Power Rangers") dołożył wszelkich starań, by jego prace nie odrzucały chłodem i kalkulacją, a w dodatku bardzo precyzyjnie dookreślił wizję, która od strony wizualnej wyróżnia "Znajdujemy ich, gdy są już martwi".

 

Niemal całą akcję komiksu osadzono w kosmosie, Ziemia właściwie w ogóle nie jest wspominana, co może nie jest nowością, ale kiedy przemierza się pokłady na przykład USS Enterprise, łatwo można zapomnieć, gdzie właściwie się znajdujemy. Robi się aż za bardzo swojsko. Di Meo zadbał o wykluczenie podobnego efektu, stosuje niewiele odstępów pomiędzy kadrami, a jeżeli już po nie sięga, to zawsze wybiera czerń. Światło ma w jego pracach kluczowe znaczenie, to w końcu ono decyduje, czy coś jest widzialne, czy nie, decyduje także o barwach, jakie dostrzega ludzkie oko. W pozaziemskich warunkach, daleko od gwiazd, źródłem oświetlenia są najczęściej lampy, ekrany komputerów czy przypominające słoneczne rozbłyski promienie wydobywające się z ciał martwych bogów. To otwiera wiele możliwości cieniowania czy kolorowania, ale także możliwości narracyjne.

Ilustracja z komiksu "Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 1".

Wystarczy porównać sceny akcji ze scenami intymnymi albo sceny z teraźniejszości ze scenami z przeszłości, do których szczególnie w końcówce tomu często zostajemy przenoszeni, by dostrzec, że Di Meo podkreśla kontrasty pomiędzy nimi, a tym samym bierze udział w manipulowaniu emocjami czytelników w równym stopniu, co treść scenariusza. Wiele z jego kadrów ma w dodatku horyzontalne kształty, co wzbudza skojarzenia z kinowym ekranem i pozwala poczuć, że faktycznie mamy do czynienia ze space operą, a nie z operetką.

 

Innym natychmiastowym skojarzeniem będzie komiks "Eternals" Jacka Kirby'ego (w mniejszym stopniu jego bardziej przyziemna ekranizacja), bo nie trudno sobie wyobrazić, że dryfujące w przestrzeni zwłoki bogów to tak naprawdę celestianie, a wśród traktujących nieruchome ciała jak złoża surowców Ziemianów znajdują się chociażby członkowie Strażników Galaktyki. W Polsce ukazało się dotąd niewiele komiksów autorstwa Ala Ewinga, z czego najbardziej znanym jest "Nieśmiertelny Hulk" (kameralny horror i jedna z najlepszych serii z Zielonym Monstrum od dekad), ale obecna pozycja brytyjskiego twórcy w wydawnictwie Marvel jest bardzo silna. Aktualnie opiekuje się Venomem, wcześniej miał pod skrzydłami "Strażników Galaktyki", "Contest of Champions", "Empyre" czy "S.W.O.R.D." i wszystkie te serie łączy jedno - większość wydarzeń osadzono w kosmosie. Najwyraźniej to jego naturalne środowisko, a bez ograniczeń (nawet jeśli minimalnych), jakie wiążą się z wpasowywaniem do ogólnej narracji uniwersum Marvela zdołał wykreować od początku do końca własny, równie pasjonujący świat.

Ilustracja z komiksu "Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 1".

Ewing od początku udowadnia, że nie jest zakładnikiem jednego wielkiego pomysłu, bo chociaż martwi bogowie dryfujący w kosmosie to zapowiedź, która natychmiast pobudza wyobraźnię, bez odpowiedniego ukierunkowania szybko straciłaby moc przyciągania (jak filmy M. Nighta Shyamalana). Brytyjski twórca stopniowo dookreśla funkcję boskich trucheł, nadaje im symboliczny charakter. Okazują się najcenniejszych surowcem na świecie, a kiedy zaczyna ich brakować, ludzie podejmują najbardziej ludzkie kroki, jakich można byłoby się po nich spodziewać - kradną, walczą, wywołują niezliczone konflikty. Dodatkowo ich codzienność została precyzyjnie dookreślona, a mechanizmy działań, procedury czy system rezerwowania fragmentów ciał bogów, które można wycinać, obrabiać i następnie wykorzystywać zilustrowane. Istnieje nawet odrębna nomenklatura, a wszystko to razem wzięte ugruntowuje realia i nie pozwala kwestionować, że wyglądają w ten sposób od wielu lat. Kapitan Malik jest w tym miejscu starym wyjadaczem, ale nie na tyle starym, by wygasła w nim iskierka buntu. Tytuł komiksu to w jego ustach nie stwierdzenie, lecz skarga - postanawia zaryzykować wszystko, by złamać prawo i poszukać Ich, kiedy są jeszcze żywi.

 

Wizualnie przypomina kapitana Ahaba z "Moby Dicka", ale w tej historii jest raczej białym wielorybem, któremu zemstę poprzysięgła strażniczka Richter. Dodatkowy wątek osobisty to furtka do emocjonalnego zaangażowania czytelników i dodanie potrzebnej opowieści prowadzonej na tak dużą skalę warstwy indywidualnej. Duet Ewing/Di Meo znakomicie uzupełnia siebie nawzajem w przeskokach z intymnej sytuacji wprost z sypialnianego łóżka do boskiego łoża śmierci, którym jest cały kosmos, a w dodatku w finale tomu trafia z cliffhangerem w ten czuły punkt, którego pobudzenie sprawia, że na ciąg dalszy czeka się ze zniecierpliwieniem.


Znajdujemy ich, gdy są już martwi

Tytuł oryginalny: We Only Find Them When They're Dead
Polska, 2021

Non Stop Comics

Scenariusz: Al Ewing

Rysunki: Simone Di Meo


Ilustracja z komiksu "Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 1".

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce