Z jednej strony mogłoby się wydawać, że dalej wyjść już nie mógł, bo nie licząc końcowych pięćdziesięciu kilku stron, tytułowe legendy jako motyw nieprawdopodobny czy nadnaturalny (charakterystyczny dla tego rodzaju twórczości) odwołują się nie do bogactwa japońskiego folkloru, lecz do obfitych zbiorów popkultury. Z drugiej strony Usagi nie został całkowicie odcięty od korzeni - pilotuje myśliwce i mecha, ale niezmiennie podąża "drogą miecza".
Tego rodzaju połączenie starego z nowym przypomina twarde zderzenie światów znane z "Cowboy Bebop", gdzie rozwój technologiczny nie wyparł dawnego stylu życia, ale z taką różnicą, że Sakai dookreśla świat przedstawiony w minimalnym stopniu. Kieruje nim przede wszystkim chęć zobrazowania kolejnych potyczek z takiej perspektywy, z jakiej wcześniej Usagiego nie mógł ukazać - z użyciem laserowej broni palnej, statków kosmicznych czy wielkich robotów. W dodatku nie ma przy tym najmniejszych oporów przed pożyczaniem pomysłów od klasyków science-fiction, wtłaczając tym samym pomiędzy kadry odrobinę nostalgii.
W historiach zebranych pod szyldem "Usagi w kosmosie" da się wyodrębnić inspiracje zaczerpnięte między innymi z "Gwiezdnych wojen" (psychotechniki odzwierciedlające sztuczki jedi, plan pokonania przeciwnika zbieżny z panem zniszczenia Gwiazdy Śmierci, odcięte kończyny), "Czegoś" (zmiennokształtny potwór naśladujący bliskie osoby) czy "Diuny" (planeta, na której wydobywa się drogocenną przyprawę); a "Senso" to feudalna reinterpretacja "Wojny światów" Herberta George'a Wellsa z trójnogimi machinami bojowymi dość wiernie odwzorowującymi te z ekranizacji Stevena Spielberga i odautorskim dodatkiem w postaci... Usagi Gundama.
Jak to w pozakomiksowym świecie bywa, najnowsze zdobycze nauki najczęściej testowane są na froncie. Kiedy możemy przez chwilę podglądać przyziemne sytuacje społeczne, Sakai trzyma się realiów pozostałych "Ksiąg", ale w niezliczonych starciach jeden na jednego i zmaganiach wojennych istotne role odgrywają lasery, katany z energetycznymi ostrzami, ninja neko cyborgi, a nawet samuroid czy kosmiczny krążownik Kame-1 - swoiste arcydzieło biotechnologii, połączenie skorupy gigantycznego, latającego w kosmosie żółwia z maszynami. Króliczy wojownik może dzięki temu brylować w bardzo nietypowych sytuacjach, a Sakai jakby niesiony na fali entuzjazmu, która wezbrała po odkryciu nowego pola do zabawy, kreśli jedne z najbardziej dynamicznych, wymyślnych, krwawych i żywiołowych choreografii walk w swoim dorobku. W niedawno wydanym w Polsce najnowszym tomiku - "Bunraku i inne opowieści" - właśnie tego elementu najbardziej brakowało, tutaj można nacieszyć oczy wyjątkowymi szermierskimi popisami i uchwyceniem ruchu w taki sposób, że naniesione na papier postacie zdają się niemal faktycznie poruszać. Na szczególną uwagę zasługuje również mimika Usagiego, który chyba nigdy wcześniej i nigdy nie później nie był równie mocno wkurzony, jak w swojej kosmicznej operetce.
O ile "Usagi w kosmosie" i "Senso" do pewnego stopnia można uznać za spójne, połączone motywem czerpania pełnymi garściami z klasyków fantastyki naukowej i przenoszenia ich na grunt epoki samurajów, o tyle umieszczone na samym końcu "Yokai" uderza w zupełnie inny ton i bynajmniej nie dlatego, że to właśnie tutaj po raz pierwszy "Usagi Yojimbo" nabrał kolorów. Sakai na tamtym etapie postanowił samodzielnie sprostać wyzwaniu, nakładając akwarele na wyraźnie nakreślone, wycieniowane rysunki, co może nie poskutkowało równie udanym rezultatem, jak w przypadku niedawnej współpracy z Tomem Luthem, ale utorowało drogę do nowych narzędzi narracyjnych. Na wcześniejszych stronach (a zwłaszcza w końcówce "Senso") proporcje czerni i bieli nierzadko występowały w równowadze, zdarzały się tak ciasno zarysowane kadry, że długo można było przyglądać się detalom, tutaj dominuje inny kierunek - Sakai rysuje z pełną świadomością wymagań, jakie narzuca skuteczne manipulowanie szeroką paletą barw, co daje temu rozdziałowi więcej "oddechu".
Żadne z podejść nie jest lepsze czy gorsze, ale różnice pomiędzy nimi dowodzą, że czarno-białego komiksu nie da się po prostu pokolorować, potrzeba kompletnie odmiennego podejścia. "Yokai" wyróżnia jednak przede wszystkim zmiana tonu, odejście od wynalazków przyszłości na rzecz historii typu kaidan, czyli horrorów zakorzenionych w japońskim folklorze. W każdej "Księdze" pojawia się przynajmniej jeden rozdział nasycony solidną dawką grozą, tutaj skala okazuje się wyjątkowo duża - zamiast z pojedynczym monstrum, Usagi musi stawić czoła całej armii, co ponownie podkreśla, że "Legendy" napędzane są głównie przez akcję.
Scenariusze Sakaia zawsze hołdowały kinu chanbara z jego najmniej artystycznej odnogi. Sporo jest w nich intryg, zdrad i machinacji spłyconych przez zawrotne tempo, ale perfekcyjne uchwycenie nastroju tych filmów to wystarczająca rekompensata. Mimo dość dużej prostoty wpisanej w tożsamość "Usagiego Yojimbo", dodatkowe skróty fabularne z "Legend" niektórym czytelnikom mogą być jednak nie w smak. Szczególnie powracający wątek nieszczęśliwej miłości każdorazowo wypada skrajnie powierzchownie, ale przerysowane, udramatyzowane do nienaturalnych rozmiarów romanse to także cecha wielu ekranowych odpowiedników twórczości Sakaia.
Jako niekanoniczny odłam, "Legendy" okazują się zaskakująco pieczołowicie przygotowane. Nawet jeżeli posługują się popkulturowymi skrótami, to w zapierającej dech w piersiach, kipiącej od akcji i walk formie. Jako antologia trzech opowieści z trzech innych "światów", tomik sprawdza się znakomicie - pozwala przez chwilę nacieszyć oko inną wersją Usagiego, ale nie przedłuża eksperymentu na tyle długo, by dało się nim znudzić. To na pewno nie jest dobre miejsce, by zacząć przygodę z Królikiem, ale jeżeli jesteście weteranami innych jego potyczek, chwilowy zwrot w odmiennym kierunku od czysto rozrywkowej strony powinien wam przynieść dużo satysfakcji.
Usagi Yojimbo. Saga, legendy
Tytuł oryginalny: Usagi Yojimbo. Saga, legends
Polska, 2021
Egmont
Scenariusz: Stan Sakai
Rysunki: Stan Sakai
Usagi Yojimbo. Saga, księga 7. Gdyby Kurosawa hodował króliki
Usagi Yojimbo: Bunraku i inne opowieści. Króliczy samuraj w kolorze