Obraz artykułu Sekret nadludzkiej siły. Sportowo-filozoficzny memuar

Sekret nadludzkiej siły. Sportowo-filozoficzny memuar

96%

W uniwersum Alison Bechdel nie ma superbohaterów i superłotrów uwikłanych w wieczną walkę dobra ze złem, bohaterką jest ona sama, ale niemal każde miejsce, każda relacja, każdy pogląd są na tym etapie tak bardzo ugruntowane, że jeszcze przed uchyleniem okładki, można się domyślić, jakie wątki zostaną poruszone. Pozwala to na zastosowanie skrótów fabularnych, ale grozi też przewidywalnością, wystarczy jednak w końcu zajrzeć pod okładkę, by pojawiło się pierwsze zaskoczenie - kolor.

Użycie koloru w finale autobiograficznej trylogii Bechdel ma uzasadnienie w treści, wydaje się wręcz niezbędnym elementem w wykreowaniu wiarygodnej więzi pomiędzy tekstem a obrazem. Zmieniające się pory roku albo liczne krajobrazy i pejzaże wiele by utraciły w dotąd charakterystycznym dla autorki z Pensylwanii monochromie, tym bardziej, że tym razem sięgnęła po większy format i posłużyła się licznymi splashami.

 

Co jednak najciekawsze, chociaż introspekcje, autoanalizy i zwierzenia od początku były obecne w jej twórczości, w najnowszym dziele zawiązały jeszcze ciaśniejszy splot, czego przykładem jest ukazanie wieloletniej relacji z Holly Rae Taylor - partnerką Bechdel, drugoplanową bohaterką "Sekretu nadludzkiej siły", a także osobą odpowiedzialną za jego pokolorowanie. Granice pomiędzy twórczością a twórczyniami zostały całkowicie rozmyte, co u czytelnika/czytelniczki musi skutkować większym zaangażowaniem i zintensyfikowaniem emocji, a w dodatku dotąd pretekstem do opowiadania o sobie były historie życia obojga rodziców, teraz jest tylko własna, a takiej nikt nie może opowiedzieć do końca (co zresztą pokazuje otwarte, urwane zakończenie komiksu).

Strona z komiksu "Sekret nadludzkiej siły." mężczyzna ćwiczy.

Immanentną cechą dygresyjnego stylu Bechdel są liczne przeskoki pomiędzy wspomnieniami z różnych lat skontrastowane z krótkimi wydarzeniami zaczerpniętymi z biografii postaci, które miały na nią istotny wpływ. Tym razem są to między innymi Jack Kerouac, William Wordsworth, Shunryu Suzuki, Janis Joplin, Samuel Taylor Coleridge, Adrienne Rich, Ralph Waldo Emerson czy Margaret Fuller, ale na szczęście żadna z nich nie ma aż tak dominującej roli, jak Donald Winnicott w "Jesteś moją matką?", którego można było uznać niemal za trzeciego głównego bohatera, a w konsekwencji zdarzały się wątki rozpisane z niemal akademicką obojętnością. Tutaj próżno doszukiwać się fanowskiej fascynacji.

 

Kiedy pojawia się Kerouac, to dla podkreślenia, że po dziś dzień podtrzymywana przeciwstawność intelektu i fizycznej sprawności jest sztucznym, szkodliwym wytworem (a także dla pokazania współistnienia miłości do gór i słabości do alkoholu, choć u Bechdel zdecydowanie mniej szkodliwej niż u przedwcześnie zmarłego bitnika); kiedy poznajemy doświadczenia, z jakimi mierzyła się Fuller, to dla ukazania podobnych pragnień, obserwacji i ograniczeń narzucanych przez społeczeństwo kobietom żyjącym w różnych epokach. Mimo tak obszernego panteonu inspirujących osób, niezmiennie najważniejszymi postaciami pozostają właśni rodzice, a z drugiego planu mają do przekazania wcale nie mniej niż w poprzednich publikacjach.

 

Sercem "Fun Home" był ojciec, akcja rozwijała się wokół jego przedwczesnej śmierci (wtedy domniemanego samobójstwo, tutaj przyjmowanego za pewnik) oraz tłamszenia prawdziwej orientacji seksualnej. W "Jesteś moją matką?" zadanie okazało się nieco trudniejsze, bo w biografii matki brakowało wątków, które można by romantyzować. Tym razem w centrum znalazł się z kolei... sport. Tak przynajmniej może się wydawać po kilku początkowych stronach, wyglądają na pełen sarkazmu i ironii komentarz na temat obecnie powszechnej manii uprawiania czegokolwiek, często wymyślnych dyscyplin, które w młodości Bechdel w ogóle nie istniały, a w dodatku wzmożona aktywność fizyczna uchodziła wówczas za zajęcie wyłącznie dla mężczyzn.

Strona z komiksu "Strona z komiksu "Sekret nadludzkiej siły." mężczyzna ćwiczy".

O ile wiele składników tego "uniwersum" powtarza się po raz trzeci, o tyle pasja do sportu jest czymś nowym. Przypomina niemal nałóg, przybiera przeróżne formy, od biegania przez jazdę na nartach po karate, bywa traktowana jako sposób na oczyszczenie albo szansa na uchwycenie transcendentu. Mogłoby się wydawać, że w poprzednich dwóch komiksach dostaliśmy duszę podaną na tacy, a jednak tak istotny element tożsamości został skrzętnie ukryty. Z czasem coraz mniej w nim dosłowności, jego znaczenie szybko wykracza poza satyrę czy zachwyt, dowodzi, że Bechdel potrzebuje mocnego fundamentu tematycznego, żeby skonstruować na nim wymyślne filozoficzno-refleksyjne monumenty o nieregularnych kształtach.

 

Jeden rozdział to jedna dekada - w pierwszych siła i sprawność fizyczna rosną, w późniejszych stopniowo maleją, co ma wymiar z jednej strony całkowicie cielesny (od poczucia, że ograniczeniem są jedynie prawa fizyki po szukanie jakiegokolwiek sposobu zachowania aktywności, kiedy nawet wstanie z łóżka staje się wyzwaniem), z drugiej narzuca scenariuszowi charakter powieści o formowaniu, gdzie pojawiają się takie odkrycia, jak pierwsze zmęczenie albo wyjątkowo poruszające ostatnie pożegnanie z matką. Można dzięki temu uzupełnić także rożnego rodzaju luki powstałe po lekturach "Fun Home" i "Jesteś moją matką?", dowiadujemy się, że po śmierci ojca reszta rodziny skorzystała z grupowej terapii, widzimy jak powstają te dwa komiksy, jak Bechdel staje się cenioną autorką i jak szybko od radości z sukcesu przechodzi do poczucia przytłoczenia.

 

Najistotniejsze momenty rozrysowała na całe strony. Na jednej z nich ukazała zderzenie z drzewem podczas jazdy na nartach, które sprawiło, że na zawsze stała się sztywniejsza, utraciła pierwotne poczucie niezniszczalności; na innej uchwyciła zatłoczony teren festiwalu przeznaczonego wyłącznie dla kobiet, co przypomina ilustrację z "Gdzie jest Wally?" i unaocznia ogrom świeżo odkrytego świata bez patriarchatu. Na ogół na największych panelach czas stoi w miejscu, ale przy kilku okazjach pojawiają się bardziej nietypowe, nowe w repertuarze technik Bechdel rozwiązania, na przykład splash ilustrujący kolejne etapy przygotowywania roweru do podróży albo Semisadystyczny trening siedmiominutowy w formie instrukcji. Literacki talent autorki ujawnił się na bardzo wczesnym etapie i nadal zachwyca wysokim poziomem, ale jej rysownicze umiejętności wciąż się rozwijają - w "Sekrecie nadludzkiej siły" przybrały najbardziej zróżnicowaną formę. Szkoda tylko, że tak rzadko możemy obserwować kolejne etapy ewolucji - przez piętnaście lat Bechdel opublikowała zaledwie trzy powieści graficzne, ale przy poruszaniu tak bardzo osobistych wątków i przy tak niezahamowanym otwieraniu się przed publicznością być może dłuższe przerwy są niezbędne, by ponownie nabrać sił.

 

Po sentymentalnym spojrzeniu na lata 60. na początku komiksu, w finale spotykamy się z pełną niepokoju współczesnością. Z umierającą Ziemią, mnożącymi się teoriami spiskowymi, szaleństwem Donalda Trumpa, który nie potrafi pogodzić się z przegranymi wyborami, z pandemią covid-19. Z jednej strony trudno nie odnieść wrażenia, że mimo wielu wzlotów i upadków, przez prawie sześćdziesiąt lat Alison Bechdel żyła we względnie stabilnym świecie, który dopiero w ostatnich dwóch zaczął się gwałtownie sypać. Z drugiej do pewnego stopnia mógł zadziałać mechanizm idealizowania czy romantyzowania przeszłości, postrzeganie najświeższych problemów jako tych najbardziej dotkliwych. Tak czy inaczej, podróż przez kilka dekad z osobistej perspektywy i kilka stuleci z perspektywy przywoływanych postaci historycznych sprawia, że lektura rozłożona na niespełna dwieście pięćdziesiąt stron wydaje się dwa razy dłuższa, ale ani jedna strona nie jest niepotrzebna czy nużąca. Opanowanie tak licznych wątków i wywoływanie przy tym intensywnych emocji to sztuka niełatwa (w "Jesteś moją matką?" dało się zauważyć trudności z jej okiełznaniem), ale Bechdel opanowała ją do perfekcji, a "Sekret nadludzkiej siły" to bez dwóch zdań jeden z najważniejszych komiksów 2021 roku.


Sekret nadludzkiej siły

Tytuł oryginalny: The Secret to Superhuman Strength

Polska, 2021

Timof Comics

Scenariusz: Alison Bechdel

Rysunki: Alison Bechdel


Fun Home. Poruszający komiksowy pamiętnik z równościowym przesłaniem (recenzja)
Jesteś moją matką? Publiczna psychoanaliza (recenzja)

Strona z komiksu "Sekret nadludzkiej siły." mężczyzna ćwiczy.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce