Akcja to magnez przyciągający do "Chainsaw Mana" pojedynczym kadrem. Widowiskowe pojedynki zilustrowane w nieco "przybrudzonym", zinowym stylu wzbudzają skojarzenia z początkami "Wojowniczych Żółwi Ninja", a wrażenie potęguje wydanie w powiększonym formacie. Dzięki umiejętnemu rozplanowaniu choreografii scen walk, pojedynki nigdy nie wydają się statyczne, a ilość gore, krwi oraz odciętych kończyć powinna zadowolić każdego, komu bliskie są filmy klasy B.
Denji pod wieloma względami przypomina Asha Williamsa, najbardziej oczywisty to zintegrowanie ciała z piłą mechaniczną. O ile jednak bohater "Martwego zła" i "Armii ciemności" dokonał tego w "tradycyjny" sposób, odcinając sobie dłoń i zastępując ją przydatnym w walce z demonami narzędziem, o tyle tutaj mamy do czynienia z opętaniem przez uroczego Pochitę i przemianę obydwu rąk, a także głowy, która nadaje pogromcy zła wygląd maszyny. Inne podobieństwo dotyczy stosunku do płci przeciwnej i... łatwo o pochopną ocenę.
Chainsaw Man. Manga jak horror klasy B (wywiad z polskim wydawcą)
Ash podrywacz (zwłaszcza w niedawnym, znakomitym skądinąd serialu) to relikt przeszłości, wprowadzający w zażenowanie wujaszek, ale na tyle przyzwoity, że nie przekracza granic wytyczonych przez kobiety, które bierze na cel. Denji jest równie ordynarny, ale pierwszą taryfę ulgową otrzymuje ze względu na wiek - nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że nastolatki często myślą o seksie i chociaż po przelaniu na papier niewyszukane rozmowy na ten temat wyglądaj wielokrotnie gorzej niż prowadzone w bezpośrednim kontakcie, jest w nich dużo realizmu.
Kiedy jednak Fujimoto w zaledwie dwóch tomach wyznacza dla swojego bohatera trzy zbliżone motywacje - pokonanie przeciwników w zamian za dotknięcie biustu, w zamian za pocałunek i w zamian za seks - może się wydawać, że przyświecającym mu celem było nie tyle pokazanie nastolatków w jak najbardziej naturalny sposób, co często wykorzystywany w mangach skierowanych do tej grupy wiekowej fanserwis i budzenie zainteresowania scenami z pogranicza erotyki. Na szczęście na horyzoncie majaczy intrygująca wolta...
Na początku pojedynku z drugiego tomu Denji pewnie rzuca w kierunku przeciwnika: Tobie rozpruję bebechy, a jej pomacam cycki, na co towarzysząca mu Power zastanawia się w myślach: Robi to wszystko tylko po to, żeby pomacać? i podobne pytania może sobie zadawać czytelnik/czytelniczka, nawet snuć domysły o istnieniu jakiejś głębszej, ukrytej motywacji, ale chwilę później wątpliwości zostają rozwiane. Człowiek-piła przyznaje, że ma świadomość wielkich celów, jakimi kierują się jego towarzysze i towarzyszki, niemniej on sam nie wstydzi się ulegać niskim pobudkom i przewrotnie jest w tej pochwale zwyczajności coś odświeżającego.
Dalej zaskoczenia piętrzą się - Denji nie zostaje wykiwany (jak to zazwyczaj bywa) i faktycznie może po raz pierwszy w życiu dotknąć kobiecych piersi, co niespodziewanie przynosi mu rozczarowanie. Z czasem dochodzi do wniosku, że kluczem do odnalezienia przyjemności w bliskich relacjach jest więź i kiedy zostaje postawiony w sytuacji śmielszej niż w większości shounenów można doświadczyć, kiedy po pierwszym pocałunku (zakończonym połknięciem wymiotów) wreszcie ma okazję rozstać się z życiem prawiczka, robi krok wstecz. Nie chce, żeby także to doświadczenie okazało się zawodem.
Może to usprawiedliwianie autora, który tak sprawnie konstruuje akcję i mistrzowsko nawiązuje do obskurnych filmów grozy, że chciałoby się jego dzieło polubić w całości; a może faktycznie jest w tym podejściu do erotycznego schematu mangi coś wyjątkowego, niosącego przesłanie dla nastolatków, a przy okazji służącego jako przydatne narzędzie rozwijania postaci, ukazywania przemian i dojrzewania. Bez dwóch zdań natomiast Denji nie jest tak irytującym i płytkim bohaterem, jak Jiraya z "Naruto", Mistrz Roshi z "Dragon Ball" czy Minoru Mineta z "My Hero Academia".
Dość frywolny stosunek do kontaktów fizycznych niektórych łowców dodatkowo wytłumaczono na przykładzie przełożonej Denjiego, niestroniącej od alkoholu i papierosów Himeko, która pochowała już pięciu partnerów i ma pełną świadomość, że w tym fachu żyje się bardzo krótko, więc po co się hamować? To dekadenckie, desperackie nastawienie jest także elementem najwyraźniej odróżniającym "Chainsaw Mana" od często zestawianego z nim "Jujutsu Kaisen". W tym świecie perspektywy są zdecydowanie mniej optymistyczne, walki jeszcze bardziej krwawe, a ich konsekwencje pozostawiają traumy. Używki i seks to nie tyle elementy komediowe, co odskocznia i jedyna szansa, by nie popaść w obłęd.
Po ustaleniu zasad panujących w świecie przedstawionym, nakreśleniu osobowości głównych postaci i relacji panujących pomiędzy nimi, w końcu przyszła pora na wyznaczenie długoterminowego wątku - pokonanie potężnego Demona Broni Palnej, który w kilka sekund zabił ponad dwa miliony osób. Już sama nazwa przeciwnika może służyć za komentarz społeczny, ale jedną z największych zalet Fujimoto (tuż za rysowaniem przerażających, brutalnych scen) jest subtelność i niejednoznaczność. W "Chainsaw Man" można doszukiwać się dodatkowych znaczeń czy przesłań, ale można też w ogóle się nimi nie przejmować i czerpać czystą przyjemność z rozrywki przypominającej klasyki epoki wypożyczalń kaset wideo. To kolejny (po między innymi "Mieczu zabójcy demonów", "Dr. Stone", "Spy x Family" czy "The Promised Neverland") dowód na to, że mangi shounen są obecnie w szczytowej formie, nic więc dziwnego, że już powstaje wersja animowana (i jest w dobrych rękach, bo będzie za nią stało studio Mappa znane z "Jujutsu Kaisen" czy ostatniego sezonu "Ataku tytanów"), a pierwszy trailer ma się ukazać jeszcze w tym miesiącu.
Chainsaw Man
Polska, 2021
Waneko
Scenariusz: Tatsuki Fujimoto
Rysunki: Tatsuki Fujimoto