Nie wszystkie seriale zachwycają od pierwszego sezonu, dość wspomnieć "Buffy: Postrach wampirów", "Star Trek: Następne pokolenie" czy "Simpsonów", które potrzebowały rozpędu, żeby rozbłysnąć pełnym blaskiem. "Fear Agent" to podobny przypadek, choć trudno stwierdzić, na ile Remender faktycznie dopiero z czasem złapał wiatr w żagle, a na ile celowo konstruował mylne wrażenie na temat swojego komiksu, by później spektakularnie je zburzyć. W końcu to twórca doskonale w popkulturze obeznany ("Deadly Class", "Tokyo Ghost" czy "Death or Glory" to kilka dowodów) i sprawnie manipulujący jej dobrodziejstwem.
Jakie faktyczne motywacje by nie były, w drugim tomie "Fear Agent" perspektywa została całkowicie przebudowana, a rzadki przykład udanego prequela rzucił nowe światło nie tylko na ład panujący w fikcyjnym wszechświecie, ale również na osobę, za pośrednictwem której poznajemy to miejsce. Heath Huston z początku wydawał się antypatycznym zwielokrotnieniem zobojętniałych twardzieli po przejściach, którzy zawsze spadają na cztery łapy, jak John Nada (Roddy Piper) w "Oni żyją", Jack Burton (Kurt Russell) w "Wielkiej drace w chińskiej dzielnicy" albo John McClane (Bruce Willis) w "Szklanej pułapce" (pojawia się nawet scena z ucieczką na bosaka z nogami poranionymi od szkła, co natychmiast wzbudza skojarzenia z klasykiem Johna McTiernana). Z czasem fasada sowizdrzała z odzywką przygotowaną na każdą okazję zaczęła się jednak kruszyć, dało się pod nią ujrzeć człowieka z krwi i kości, bardziej złożonego, toczącego codzienną walkę z sumieniem, nadzieją i alkoholem.
Na początku trzeciego tomu Heath przypomina, dlaczego pierwotnie wydawał się dupkiem - jego "wąsate" żarty czy nazywanie kompana "Ruskiem" trącę poczuciem humoru "zabawnego" wujaszka, którego tak naprawdę nikt nie lubi, ale wydarzenia na tyle szybko nabierają tempa, że na podobne przerywniki nie starcza później miejsca. Nasz bohater ląduje na dziwacznej planecie przypominającej Dziki Zachód, co natychmiast wyzwala wiele skojarzeń - od odcinka "Spectre of the Gun" z trzeciego sezonu oryginalnego "Star Trek" przez "Westworld" Michael Crichton po "Miasto żab". Kosmiczny spaghetti western okazuje się jednak najmniej dziwacznym pomysłem, jakim tym razem raczy czytelników/czytelniczki Rick Remender.
Dalej trafiają się jeszcze robo-dinozaury, przenoszenie umysłu z klona na pierwowzór i mnóstwo kombinacji związanych z podróżami w czasie, co ostatnio jest zabiegiem aż nazbyt popularnym (serial "Dark", "Paper Girls", najnowsza inkarnacja Lokiego w MCU) i równie często służącym pompowaniu pop-filozoficznych, raczej naciąganych elementów fabuły, które w ocenie scenarzystów uszlachetniają ich dzieło. W "Fear Agent"na szczęście nie poświęcono kilkunastu stron na ekspozycję i szczegółowe objaśnianie mechanizmów działania przemieszczania się w czasoprzestrzeni. Remender bazuje na tym, co doskonale znamy i z licznych nowych pozycji, i z klasyków pokroju "Powrotu do przyszłości" albo "Terminatora", co daje mu całkiem skuteczne narzędzie fabularne, pozwala doprowadzić do dramatycznego, odrobinę patetycznego, ale satysfakcjonującego finału.
Stężenie akcji jest bardzo duże, ale najciekawiej wypada końcówka, gdy Huston przybiera wygląd starca z okładki tomu. Jest kimś pomiędzy Wolverinem ze "Staruszka Logana" a Frankiem Castle z "Punisher Max", zgorzkniałym mścicielem żyjącym siłą rozpędu, dla którego zabijanie i picie znalazły się poza sferą refleksji - to coś, co po prostu musi robić. Dostaje jednak szansę na odkupienie, a przeplecenie scen desperackiej walki człowieka, który nie ma już niczego do stracenia z nostalgicznymi retrospekcjami ukazującymi zwykłe, rodzinne życie potrafi chwycić za serce. Doskonałe zakończenie zaskakującej, choć pełnymi garściami czerpiącej z kanonu science-fiction historii, bo czego więcej oczekiwać od tego rodzaju tytułów niż widowiskowych pojedynków i szczerych emocji?
Fear Agent
Polska, 2021
Non Stop Comics
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Tony Moore, Jerome Opena
Fear Agent, tom 1 (podcast)
Fear Agent, tom 2. Postapokalipsa zamiast space opery