Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z odtwórczym mahou shoujo (czyli magiczne dziewczyny), ale autorki "X", "Opowieści o Białej Księżniczce", "Magic Knight Rayearth" czy "Chobits" wielokrotnie udowadniały, że potrafią subtelnie przekształcać utarte schematy, nadawać im unikalny charakter i przede wszystkim okraszać oszołamiająco urokliwymi rysunkami.
Postacie kreowane przez Clamp nie mogłyby istnieć w prawdziwym świecie, ale dążenie do ideału piękna jest w tym przypadku istotniejsze od anatomicznej poprawności. Nierzadko do narysowania samych oczu wykorzystano tak wiele linii i cieni, że można by się w nie wpatrywać jak w maleńkie dzieła sztuki. W dodatku nie obowiązuje w tej rzeczywistości norma noszenia jednego stroju niczym nieoficjalnego uniformu. To powszechny zabieg umacniający tożsamość postaci (i pomagający w sprzedaży gadżetów), ale te z "Card Captor Sakura" są wolne od przywiązania do jednej pary spodni i jednego t-shirtu. Wzrok czytelnika/czytelniczki nie ma wyjścia, musi skupiać się na tych fantazyjnych kreacjach także z tego powodu, że tła naszkicowano bardzo oszczędnie, często zostały wręcz ograniczone do białych plam albo z drugiej strony oprawiono je kwiecistymi ornamentami, które z perspektywy Sakury i jej towarzyszy/towarzyszek pozostają niewidzialne, stanowią ozdobniki przeznaczone wyłącznie dla oczu publiczności. Momentami przegląda się te strony bardziej jak magazyn Burda, a nie jak komiks.
Nawet tak spektakularne ilustracje nie mogłyby jednak utrzymać uwagi przez dwanaście tomów, gdyby nie powiązano ich interesującą historią. Treść musi równać do oprawy wizualnej, żeby uniknąć podejrzeń o pretekstowy charakter, ale żeby dostrzec wartość "Card Captor Sakura", konieczne jest obranie właściwego punktu widzenia, bo w odróżnieniu od wielu podobnych tytułów, wyłapywanie i okiełznywanie kolejnych przeciwników nie jest tutaj najważniejsze. Starcia bywają widowiskowe, ale nie wzbudzają intensywnych emocji, a przeciwnicy nie sprawiają wrażenia realnych zagrożeń. Nie wynika to z nieumiejętnego konstruowania dramaturgii, a raczej z przesunięcia środka ciężkości na zupełnie inny element fabularny.
Relacje pomiędzy postaciami oraz konflikty to najistotniejsze składniki "Card Captor Sakura". Pierwszy z nich znajduje się w centrum każdego zdarzenia, cechą charakterystyczną drugiego jest z kolei nieobecność. Konflikty mają tutaj charakter pozorny, nikt nikomu tak naprawdę nie chce wyrządzić krzywdy, a sporadyczne starcia są nie tylko pozbawione przemocy, niemal w ogóle nie dochodzi w nich do kontaktu fizycznego. Może się to wydawać dość osobliwe aż do tomu szóstego, gdzie zagrożenie, jakie kryje się za porażką zostaje nazwane - klęska Sakury będzie dla ludzi z całego świata oznaczać zapomnienie o ukochanej osobie... Wizja niepoprawnie romantyczna, niemalże szekspirowska, ale na pewno nie przesadzona, bo przecież faktycznie trudno sobie wyobrazić coś równie koszmarnego.
Z formy zagrożenia ostatecznego bezpośrednio wynika kluczowa cecha mangi kolektywu Clamp - pełne napięcia, często skryte, dojrzewające na naszych oczach uczucia, jakimi darzą się niemal wszystkie postacie. To rodzaj tych palących emocji, jakie mogą występować wyłącznie w okresie nastoletnim, połączenie głębokiego pragnienia wyznania miłości z paraliżującym strachem przed odrzuceniem, zakładanie, że albo ta dziewczyna/ten chłopak, albo nikt inny na świecie już nigdy. Stypulacja, która kilka lat później może wydawać się naiwna, ale tutaj oddana z powagą, jaka towarzyszy jej na tym wczesnym etapie życia.
Sakura jest zauroczona w Yukito, starszym koledze jej brata; Li jest zauroczony i w Sakurze, i w Yukito, a przy tym pozostaje chorobliwie zazdrosny; Tomoyo wyznaje Sakurze miłość, ale traktuje ją jak uczucie platoniczne; mniej więcej szesnastoletni Toya ma za sobą przelotny związek z o dziesięć lat starszą praktykantką z jego szkoły, ale teraz również czuje głębokie przywiązanie do Yukito... Sieć powiązań jest niezwykle gęsta, obejmuje osoby różnych i tej samej płci, często w bardzo odmiennym wieku, co wywołało zresztą konsternację u amerykańskich dystrybutorów wersji animowanej - wiele z tych wątków wycieli lub przekształcili za pomocą niewiernemu pierwowzorowi dubbingu. Nadużyciem byłoby jednak doszukiwanie się działalności prorównościowej w twórczości Clamp. W "Card Captor Sakura" nie zostają wyartykułowane poglądy społeczne, nie ma słów nawołujących do walki czy nawet pokrzepiających. Te wszystkie relacje pokazane są jako po prostu zupełnie zwyczajne, co ma ogromną wartość, bo nie ma wyższej formy równości od zwyczajności.
Członkinie Clamp potrafią ubrać przygody swojej bohaterki w tak słodki kontekst, że od samego przerzucania stron można nabawić się cukrzycy. Ręczne przygotowywanie pluszaków dla ukochanych osób rozciągające się na niemal dwa tomy, walentynkowe czekoladki, konkurs na szkolną kawiarnię - nie da się nawet napisać, że ta naiwna niewinność została podszyta czymś więcej, ale kryje się w tym specyficzny urok. Nierzadko przecież jesteśmy nawiedzaniu przez marzenia o ponownym przeżyciu najmłodszych lat, a dzięki obraniu perspektywy Sakury Kinomoto, na chwilę można znowu poczuć się dzieciakiem. Trudno nie odnieść wrażenia, że ćwierć wieku po japońskiej premierze to właśnie taki tytuł - niekoniecznie dla dzisiejszej młodzieży, a raczej dla sentymentalnych dorosłych.
Card Captor Sakura
Tytuł oryginalny: Kādokyaputā Sakura
Polska, 2019-2021
Waneko
Scenariusz: Clamp
Rysunki: Clamp