Nauka nigdy nie jest nudna - grzmi na jednej ze stron siódmego tomu Senku, główny bohater "Dr. Stone" i chociaż jest w tym wiele prawdy (ta sama lekcja fizyki może być wspaniałym doświadczeniem, gdy prowadzi ją pasjonat pokroju Michio Kaku i koszmarem, kiedy odbębnia ją sfrustrowany nauczyciel, który na zawód belfra został skazany brakiem innych możliwości - wszystko zależy od osoby przekazującej wiedzę, a nie od samej wiedzy), istnieją również takie osoby, od których niektóre albo nawet wszystkie dziedziny nauki odbijają się rykoszetem. Być może Inagaki dostrzegł, że jednych może swoim stanowiskiem inspirować, ale drugich ściąga na dno i postanowił temu zaradzić.
Siłą ludzkości jest różnorodność - pada w tym samym tomie, kiedy lokalny osiłek zaczyna czuć się przytłoczony kolejnymi odkryciami... czy raczej ponownym wynalezieniem tego, co w naszej rzeczywistości jest doskonale znane, chociażby baterii, lampy próżniowej, teleskopu, gramofonu, a nawet prymitywnego telefonu i... papierowego czołgu. W odpowiedzi nie jest jednak sprowadzony do poziomu nierozgarniętej góry mięśni, lecz zapewniony, że równościowy przekaz artykułowany w poprzednich tomach obejmuje nie tylko tych, którzy interesują się nauką - dotyczy każdego, kto ma wkład w budowanie wspólnoty pokojowo żyjących ze sobą ludzi. Niby banał, ale wystarczy rozejrzeć się dookoła, by wyzbyć się wątpliwości co do tego, czy takie przesłanie wciąż jest nam potrzebne.
Wielbiciele Adama Słodowego i jego słynnego "Zrób to sam" nie muszą się jednak obawiać - na majsterkowanie, eksperymenty i szczegółowo opisane procesy chemiczne czy fizyczne także znalazło się miejsce. Jeżeli będziecie kiedyś potrzebować szczegółowych informacji na temat wolframu, zapomnijcie o Wikipedii - Senku wyjaśni to łatwiej, precyzyjnie, a przy okazji nie zanudzi. Co jednak najciekawsze, chociaż wcześniej dał się poznać jako pacyfista, w obliczu starcia z armią opracowującego plan nowego porządku świata Tsukasy stawia na moralnie dwuznaczny wynalazek - propagandę.
Jeżeli przyjąć, że cel uświęca środki, to sytuacja jest jasna - zmanipulowanie przeciwników i niedopuszczenie do rozlewu krwi nawet za cenę popełnienia oszustwa jest koniecznością. Wystarczy jednak wspomnieć Roberta Oppenheimera i dręczące go wyrzuty sumienia po przyczynieniu się do powstania bomby atomowej, by uzmysłowić sobie, że kiedy ludzie poznają niebezpieczną, ale dającą władzę technologię, w końcu zaczną używać jej w nikczemny sposób. Senku może powinien to przewidzieć, zanim zaczął wdrażać propagandowe metody działania, ale nie można zapominać, że to nastolatek robiący co w jego mocy, by ocalić ten dziki, "kamienny" świat.
Współczesne shouneny nie przestają zachwycać. "Miecz zabójcy demonów" to niemalże klasyczna baśń, w której każde starcie jest jednocześnie lekcją empatii; "Spy x Family" to najlepsza komedia familijna w dziejach mangi; a "Dr. Stone" udowadnia, że da się opowiedzieć historię pełną akcji, a jednocześnie niemalże całkowicie unikać bezpośrednich konfliktów i walk. Wspominam o tym przy recenzji każdego kolejnego tomu i wciąż nie mogę się nadziwić, z jak wielką sprawnością i pomysłowością Inagaki planuje kolejne rozdziały. Koniec ósmego tomu jest jednak wprowadzeniem do nieuniknionego starcia pomiędzy Królestwa Nauki a Imperium Tsukasy i chociaż wszystko wskazuje na to, że tym razem musi dojść do rozlewu krwi, nie będzie zaskoczeniem, jeżeli Senku znajdzie pokojowe wyjście także z tej opresji. To nadaje "Dr. Stone" unikalny charakter i sprawia, że jest doskonałą lekturą zarówno dla dziesięcio, jak i czterdziestolatków.
Dr. Stone
Polska, 2021
Waneko
Scenariusz: Riichiro Inagaki
Rysunki: Boichi
Dr. Stone, tomy 1-2. W obliczu nauki wszyscy ludzie są równi