Obraz artykułu Droga bez powrotu. Geneza. Wojna cywilizacji

Droga bez powrotu. Geneza. Wojna cywilizacji

49%

Na początku stulecia "Droga bez powrotu" - przy całej swojej miałkości, wtórności i przy raczej negatywnym odbierze prasy - okazała się zaskakująco popularnym filmem. Można ją uszeregować gdzieś pomiędzy "Oszukać przeznaczenie", remakiem "Domu woskowych ciał" a "Śmiertelną gorączką", jako horror niskich lotów, który trafia w sam środek ośrodka stymulującego nostalgię.

Niewiele osób ma jednak świadomość, że do ich sentymentalnego wspomnienia dopisano aż pięć kontynuacji, z czego ostatni ukazał się w 2014 roku, a pomiędzy nimi a i tak nie najlepszym pierwowzorem można narysować równię pochyłą. Tego zresztą na ogół można się spodziewać po długich seriach filmów grozy - stopniowego wdeptywania oryginalnego pomysłu w ziemię i przemieniania go w karykaturę. Zdarzają się wyjątki (najlepszy przykład to remake sequela "Halloween" sprzed ponad dwóch lat), ale Mike'owi P. Nelsonowi (reżyserowi między innymi zjadliwego "The Domestics" z 2018 roku) nie przydarzyło się zostać autorem jednego z nich.

Kadr filmu "Droga bez powrotu. Geneza". Trójka osób w lesie.

U podstaw to wciąż ta sama historia - grupa nastolatków trafia w odludne miejsce, zostają ofiarami wypadku, ale chwilę później wychodzi na jaw, że wcale nie są sami, a zagrażające ich życiu nieszczęścia bynajmniej nie są dziełami przypadku. Można tę kliszę zutylizować na wiele sposobów, Nelson wybrał najłatwiejszy i do pewnego stopnia koniunkturalny. Błądzenie w lesie, tajemnicze postacie, eliminowanie kolejnych członków i członkiń grupy - znacie to doskonale i chyba na nic innego nie moglibyście się nastawiać, sięgając po "Drogę bez powrotu". Fałszywa nuta wybrzmiewa raczej w tych momentach, kiedy górę bierze pokusa nawiązania mezaliansu z horrorem arthouse'owym czy też post-horrorem.

 

"Uszlachetniające" sztuczki przybierają kilka form. Najbardziej rzuca się w oczy nieudolna próba wygłoszenia komentarza społecznego ukazana jako umieszczenie zróżnicowanej rasowo i płciowo ekipy młodzieńców na bardziej zdemonizowanym niż Podlasie, południu Stanów Zjednoczonych i zbudowanie konfliktu na bazie stereotypów. Przydrożnemu sprzedawcy nie podoba się związek czarnoskórego mężczyzny i białej dziewczyny, w knajpie dochodzi do obowiązkowej przepychanki słownej, tu i ówdzie pojawi się jakiś dowód uwielbienia do Konfederacji albo do broni palnej - takie sytuacje należy wytykać palcem i piętnować, ale trzeba mieć do tego odpowiednie kompetencje, by nie narazić się na śmieszność. W "Genezie" trudno nie odnieść wrażenia, że zabrakło szczerej potrzeby zabrania głosu w istotnych tematach, a zastąpiło ją odhaczenie punktu, który może zwiększyć zainteresowanie mediów oraz publiczności.

Kadr filmu "Droga bez powrotu. Geneza". Kobieta patrząca na ogień.

Nelson stosuje jeszcze kilka niezbyt wyszukanych chwytów (chociażby nerwową muzykę odgrywaną na instrumentach smyczkowych czy akcję rozgrywającą się w trakcie napisów końcowych), ale mniej więcej w połowie filmu niespodziewanie wyciąga asa z rękawa. W tak słabej talii może nie zagwarantuje mu to wygranej, ale pozwala uczynić rozgrywkę nieco bardziej interesującą. Stosuje ciekawą inwersję i stawia pytanie o to, czy prawdziwymi barbarzyńcami są ci, którzy mieszkają z dala od cywilizacji, stosują proste prawa i żyją tak blisko natury, jak tylko jest to możliwe; czy prawdziwi barbarzyńcy to my. Nie jest to podejście nowatorskie (za główną inspirację musiało posłużyć "Midsommar" Ariego Astera), ale interesujące, a jak na tę serię, nawet zaskakujące.

 

Zwrot akcji jest na tyle zaskakujący, że można by się zastanawiać, czy tytuł "Droga bez powrotu" służy mu, czy szkodzi. Z jednej strony jego marketingowa moc jest na pewno większa (nawet jeżeli w ostatecznym rozrachunku niewielka) niż filmu bez blisko dwudziestoletniej historii, z drugiej tak odważna zmiana kierunku może zniechęcić garstkę wciąż trwających przy dawnym sentymencie fanów. Jeżeli jednak zapomnieć o całym tym kontekście, można uznać, że "Geneza" przewyższyła oryginał i niewiele zabrakło, a byłaby całkiem udanym filmem.


Droga bez powrotu. Geneza

Tytuł oryginalny: Wrong Turn

Niemcy/USA/Wielka Brytania, 2021

Constantin Film

Reżyseria: Mike P. Nelson

Obsada: Matthew Modine, Emma Dumont, Charlotte Vega



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce