Obraz artykułu Concept of Thrill

Concept of Thrill

W podstawówce słuchałem Scootera, ATB, Dune.

Wydawało mi się, że słucham techno. Później, za sprawą Bomfunk MC's znienawidziłem moje wyobrażenie o tym gatunku i dopiero wiele lat później odkryłem, w jak dużym żyłem błędzie. Jeszcze dłużej zajęło mi dotarcie do niebanalnych twórców niepochodzących z Berlina czy Detroit, lecz z Polski, ale z roku na rok rodzimi producenci stawiają poprzeczkę coraz wyżej. W 2015 na samym szczycie zawiesił ją warszawski Concept of Thrill.

Projekt istnieje od niespełna dwóch lat, ale stojący za nim Paweł Zawadzki to postać doskonale znana słuchaczom polskiego podziemia elektronicznego. Wcześniej przez kilka lat występował jako Weld, a uczestnikami jego setu była między innymi publiczność festiwalu Audioriver 2009. „Miałem dosyć poważne zmiany w życiu prywatnym, których konsekwencją było właśnie utworzenie projektu Concept of Thrill - opowiada Zawadzki. - Projekt ten poniekąd pozwolił mi na upust emocji związanych z tymi wydarzaniami. Tyle. Więcej nie powiem [śmiech]. Weld jest już zamkniętym rozdziałem, skupiam się tylko na obecnym projekcie. Tylko i wyłącznie ” - podkreśla. Liczba publikacji pod szyldem Concept of Thrill potwierdza, że Zawadzki nie rzuca słów na wiatr. Najnowszą pozycją w jego dorobku jest EPka wydana przez włoską wytwórnię Sonntag Morgen, której znakiem rozpoznawczym jest promowanie producentów biegłych w wytwarzaniu amalgamatu tanecznych i zarazem ponury bitów.

„Vrede” rozpoczyna się od niemal ambientowego „Makt”, które z jednej strony pełni funkcję intra do pozostałych, bardziej energicznych ścieżek, z drugiej samo w sobie ma hipnotyczne, monotonne brzmienie, które pozwala mu funkcjonować jako pełnoprawna kompozycja. „Take Your Time” to kawałek, który doskonale definiuje brzmienie Concept of Thrill. Rytm sam wpełza pod skórę i zmusza mięśnie do podrygiwania według wydawanych przez bas rozkazów, a jednak w powietrzu unosi się specyficzna atmosfera nie pozostawiająca złudzeń, że owszem, tańczymy, ale na grobach, a nie na parkiecie. W utworze tytułowym nastrój robi się jeszcze gęstszy, a bity przypominające uderzenia w bębny budzą skojarzenia z industrialem. W końcu dochodzi jednak do przełamania i także tutaj do głosu dochodzi melodia wymuszająca fizyczną rekcję na odbiorcy. Wydawnictwo zamyka „Vei” - jeżeli po naszej cywilizacji pojawi się kolejna, to właśnie do takiej muzyki będzie się tańczyło podczas rytuałów poświęconych wkupywaniu się w łaski bogów.

„Zrobiłem cztery utwory wciągu jednego dnia, kiedy byłem na zwolnieniu lekarskim [śmiech] - Zawadzki wspomina pracę nad EPką. - Przy okazji gorączki miałem też niezłego kopa, jeżeli chodzi o inspiracje, ponieważ poproszono mnie o zrobienie albumu dla dobrego labelu, jakim jest Sonntag Morgen. Cały materiał powstał w jeden dzień, utwór za utworem, można by rzec taśmowo [śmiech]. To był akurat jednorazowy flow. Przed wakacjami proces tworzenia trwał mniej więcej półtora tygodnia, obecnie zajmuje mi trochę więcej czasu, ponieważ mam większe obłożenie w produkcji”.

Choć w ostatnim czasie Zawadzki miał okazję współpracować z Sonntag Morgen, wiele pracy wkłada także w prowadzenie własnego, niedawno utworzonego wydawnictwa. „Wytwórnię założyłem dokładnie pod koniec września wraz ze znajomą, z którą prowadzę projekt Lost In Ether. Wpadliśmy któregoś razu z Dorotą [Smyk] na to, aby stworzyć coś »swojego«, co mogłoby dawać artystom ze świata elektroniki miejsce, gdzie mogliby udostępniać personalne wizje odnośnie muzyki, w jakiej się poruszamy. Udało nam się stworzyć platformę podcastową, dzięki której każdy zaproszony przez nas artysta nagrywa swoją własną wizję w formie mixu, który później udostępniamy u siebie na fanpage'u i na soundcloud”.

Realizowanie tak wielu przedsięwzięć jednocześnie wiąże się z ogromnym obciążeniem czasowym, ale Concept of Thrill nie pozwala, aby odbiło się to na bezpośrednich spotkaniach ze słuchaczami. Muzyka elektroniczna w wersji koncertowej zawsze jest narażona na statyczne wykonanie różniące się od odsłuchiwania albumu w warunkach domowych jedynie jakością nagłośnienia. Paweł Zawadzki wyrobił sobie jednak nawyki, które pozwalają skutecznie funkcjonować w przestrzeni scenicznej. „Gram już od około dziesięciu lat. Z początku były to tylko DJ mixy, a przy DJ mixach można sobie pozwolił na dynamiczniejsze prowadzenie występu i trzymanie kontaktu z publiką. Przy live actach skupiasz się bardziej nad całą machinerią, żeby przypadkiem nie popełnić błędu, żeby coś się nie »wywaliło« i tak dalej. Także mix - kontakt z ludźmi, live - act skupienie na elementach live actu. Tak jest w moim przypadku”.

„Na razie nie chcę zdradzać, co i jak, i gdzie, ale są konkretne plany. Tak się składa, że właśnie do końca października muszę parę rzeczy zakończyć” - Zawadzki opowiada o przyszłości Concept of Thrill. To jeden z najbardziej pracowitych i pomysłowych projektów, na jakie we współczesnej polskiej elektronice natraficie. Jest przy tym nie tylko popisem znakomitej techniki, lecz również (a może przede wszystkim) ukłonem w kierunku wszystkich tych, którzy cenią sobie w muzyce posępną atmosferę. Dla mnie jest to dokładnie to, czego w techno poszukuję.

foto: mat. arch.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce