Obraz artykułu Daniel Spaleniak

Daniel Spaleniak

Spaleniak porusza w sposób uniwersalny, wyzwala emocje, które sprawiają, że obok "Back Home" trudno przejść obojętnie.

Jedna z recenzji albumu "Back Home" zaczyna się od słów: Daniel Spaleniak to pierwszorzędny materiał na idola hipsterskiej młodzieży i chociaż cała reszta akapitu to żenujące wywody w stylu modowej blogerki, to słowo "hipster" faktycznie tutaj pasuje, ale tylko wówczas, gdy sięgnie się do jego źródła - do tułaczki Jacka Kerouaca po całej Ameryce, do pierwszego buntu tamtejszej młodzieży, który w odróżnieniu od manifestu zafascynowanych nim hipisów odbywał się przede wszystkim w głowach cichych rewolucjonistów.

 

Spaleniak przyznaje, że twórczość amerykańskich bardów jest dla niego jednym ze źródeł inspiracji, niemniej geograficznie znacznie bliżej mu do Islandii - wyjątkowego miejsca, gdzie łatwiej natrafić na muzyka niż na drzewo. Byliśmy tam aż trzy razy - dwa razy latem i ostatnio zimą - wspomina wokalista. - Żeby w pełni poznać to miejsce, trzeba zobaczyć je również zimą, nabiera zupełnie innego charakteru. Dla mnie jest to pewna namiastka Stanów (oczywiście w mikroskali). Zwolenników niezależnej muzyki od lat ciągnie w tamte rejony, powstają portale poświęcone wyłącznie islandzkim brzmieniom, a Gus Gus, Ólafur Arnalds, Sigur Rós czy Sólstafir mają wyznawców rozsianych po całym globie. Dla Daniela Spaleniaka nie było jednak istotne chłonięcie atmosfery wyspiarskiej sceny muzycznej, lecz poznawanie samych realiów życia codziennego. Nie spotkałem żadnego islandzkiego muzyka podczas mojego pobytu, spotkałem za to stado reniferów. Prawdę mówiąc, nie interesuję się zbytnio islandzką sceną muzyczną, znam tylko kilku artystów - múm, Björk, Low Roar. Ta deklaracja zmienia perspektywę odbiorcy. Okazuje się, że banalne porównania do twórczości innych artystów nie mają sensu, a kluczem jest przestrzeń i samotność w jej ogromie - obojętnie, czy jako amerykański hobo, islandzki pustelnik, czy po prostu człowiek spragniony kilku chwil sam na sam ze światem bez jego betonowej otoczki. Jeżeli rozumiecie, co mam na myśli, to "Back Home" zostało nagrane właśnie dla was. Jeżeli nie do końca przemawia do was ten pseudo-literacki wywód, to sądzę, że pojmiecie jego intencje już po pierwszym przesłuchaniu albumu. Nastrój łączący w równych proporcjach zadumę oraz nadzieję działa tu z tak dużą mocą, że choćbyście byli zadeklarowanymi mieszczuchami, to zapragniecie spakować plecak i ruszyć w nieznane.

 

Niekiedy twórczość Spaleniaka przybiera formę akustycznego rocka ("Dear Love of Mine"), kiedy indziej bliżej jej do folku ("Back Home" ze znakomitymi chórkami Katarzyny Kowalczyk z Coals), a w jeszcze innych momentach pojawiają się zabiegi trudne do opisania nazwą któregokolwiek z gatunków (na przykład "Where Have You Been", gdzie część partii instrumentalnych zdaje się być odtwarzana wspak). Nad każdym z tych elementów górują jednak cechy wspólne. Jedną z nich jest bardzo surowe brzmienie. Całość nagrywałem w swoim domu rodzinnym pod Kaliszem, stąd tytuł albumu "Back Home". To dla mnie bardzo ważne miejsce, pełne pięknych wspomnień. Myślę, że byłoby bardzo ciężko osiągnąć taki efekt w studiu. Nie wyobrażam sobie tego - opowiada Spaleniak.

Innymi znakami szczególnymi "Back Home" są wyjątkowy, niski głos jego autora, a także duża melodyjność, pomimo niemal całkowitego braku refrenów. Co ciekawe, przy okazji wydania "Dreamers" - debiutanckiego albumu - Spaleniak wspominał, że nie jest pewien swoich wokalnych możliwości Miałem dużo czasu. Grałem masę koncertów, ćwiczyłem, słuchałem muzyki - głos naturalnie się rozwijał. Lekcje nie były mi potrzebne, wystarczyła konsekwencja. Chociaż nagrywanie wokalu to nadal najcięższy z etapów rejestrowania utworu, czasami potrafię spędzić nad tym nawet sześć-siedem godzin jednego dnia. Jeżeli chodzi natomiast o strukturę, to nigdy sobie niczego nie zakładam z góry. Siadam i nagrywam. Dopiero w trakcie myślę, co mógłbym zmienić, jak mógłbym urozmaicić utwór. Nie byłbym w stanie wcześniej zaplanować sobie od A do Z całej kompozycji. To kwestia chwili. Zawsze powtarzam, że niektórych rzeczy nie da się odtworzyć, nie da się "odegrać". Mogą zostać nagrane tylko raz, tylko w tej chwili, w tych konkretnych warunkach. Później coś się traci, coś ulatuje.

 

Swoją chwilę Spaleniak miał już w 2014 roku, kiedy muzyczne portale zachwyciły się jego pierwszym wydawnictwem. Zagrał wówczas na kilku festiwalach (między innymi na Soundrive Fest), zgarnął bardzo dobre recenzje, ale nie spieszył się z wykorzystaniem szansy. Kiedy ukazało się "Dreamers", nie miałem żadnych oczekiwań, a już na pewno nie spodziewałem się tego, co nastąpiło później. Nie byłem na to przygotowany, ale nie chowałem głowy w piasek, grałem bardzo dużo koncertów i cały czas nagrywałem. Nie czuję, aby mnie coś ominęło. Dwa lat to dla mnie minimum, by stworzyć wartościowy materiał. Sukces tego krążka niespodziewanie przybrał zupełnie inną formę - sięgnęli po niego producenci seriali. Po wydaniu "Dreamers" odezwała się do mnie firma zajmująca się sprzedawaniem muzyki do filmów i seriali w USA. Byli zainteresowani współpracą, więc podpisaliśmy umowę, jednak dopiero materiał z nowej płyty otworzył mi drogę do "The Path" i "Elementary". Przetarł również szlaki dla starszych kompozycji, które także można usłyszeć za oceanem.

 

Zainteresowanie zagranicznych słuchaczy nie powinno dziwić. Poszukiwacze ambitnej, mało znanej muzyki już dawno wyzbyli się terytorialnych ograniczeń, a internet umożliwia im odkrywanie ciekawych wydawnictw niezależnie od miejsca publikacji. Dlaczego akurat Daniel Spaleniak spośród wszystkich projektów funkcjonujących w czasach, gdy polska muzyka ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej? Być może jest to kwestia zdolności do poruszania w sposób uniwersalny, wyzwalania emocji, które sprawiają, że obok "Back Home" trudno przejść obojętnie. Tych dwunastu ścieżek nie słucha się dla technicznych popisów czy skocznych melodii. Słucha się ich, bo chwytają tak mocno, że trzeba ogromnego wysiłku, aby nacisnąć "stop".

fot. Ovors


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce