Obraz artykułu A.J.K.S.

A.J.K.S.

Polski rap. Dla jednych to współczesna poezja i temat do tworzenia rozległej antologii, dla innych hałas, którym "trudna" młodzież raczy współpasażerów w tramwajach wprost z komórek. Dla mnie jedna z nielicznych barier, poza którymi trudno odnaleźć coś wartościowego, coś, co nie byłoby żałosnym użalaniem się nad rzeczywistością okraszonym szeregiem przekleństw i kradzionym bitem, ale także tutaj mam kilku ulubieńców, a zdecydowanym numerem jeden jest A.J.K.S.

Nie znajdziecie tu lamentu o trudach życia na blokowisku, nie znajdziecie korporacyjnego bełkotu, a już na pewno nie znajdziecie apoteozy ludycznego trybu życia. Wojciech Kosuń - twórca i jedyny stały członek A.J.K.S. - działa na zasadzie przekaźnika nie tyle dozującego wściekłość przeciętnych Kowalskich, co wzmacniającego ją i doprowadzającego do ujawnienia w brutalnej eksplozji słów. Podobną siłę można odnaleźć w death rapie, a nawet wyraźniej (choć ze zdecydowanie odmiennym podkładem muzycznym) w społecznym zaangażowaniu Atari Teenage Riot. Nic więc dziwnego, że na dyskach odbiorców A Jezusowi Kazali Spać prędzej można natrafić na albumy Tragedy czy Doom niż na Tedego. Powiedzmy sobie wprost, że raczej nie rapuję, tylko pokrzykuję rytmicznie - twierdzi Kosuń. - Mało w tym flow, klasycznego podejścia do rapu. Słuchacze hardcore punka zaś... Pewnie wabi ich rebelia, bunt i wściekłość, które to są w tej muzyce obecne. Powiem więcej, negatywne i agresywne emocje to filary, na których stoi A.J.K.S.

 

"Afterglow" otwiera album "Nienawistnik" bitem, który nie zdradza, że nie będziemy mieć do czynienia z po prostu kolejnym hip-hopowym krążkiem. Gdzieś w tle pojawia się agresywny rytm na dubstepową modłę, ale na tyle wyważony, aby nie przyćmiewać pozostałych dźwięków i dopiero głos dodaje do tej mieszanki składnik, jaki zdaje się być wyjęty z muzycznego kontekstu, ale dzięki temu nabiera jeszcze większej wyrazistości i siły. Kontrast jest jeszcze wyraźniejszy w "Komunikacja Bliskiego Pola", gdzie Kosuń wciąż zapalczywie cedzi gniewne wersy, ale tempo w podkładzie wyraźnie zmniejsza się. W "Amoku" agresja wchodzi na jeszcze wyższy poziom za sprawą wykorzystania gitarowych riffów i chociaż całość w domowym zaciszu robi duże wrażenie, to zdaje się być stworzona wprost na scenę. Dlaczego by więc nie zbić kapitału na wspólnych trasach z Kalibrem 44, O.S.T.R. czy innymi wielkimi rodzimego rapu? Ostry jest przeintelektualizowanym, krzywym obrazem ulicznego inteligencika. Kaliber? Spoko, kiedyś fajna sprawa, a dziś taki trochę Lombard/Budka Suflera rapu. Dinozaury chwytające się brzytwy. Zbić kapitał? Owszem, na własnej muzyce, na beatach, na sprzedaży płyt metodą D.I.Y. Jak najbardziej tak, to ludzkie. Nie chcę jednak robić za baner reklamowy czy zapchajdziurę między jednym spalonym wierszokletą a innym najebanym PiHem - odpowiada Kosuń.

Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że na "Nienawistniku" nie brakuje przekleństw - to immanentny element rapu. Nie jest także niecodziennie nazywanie wprost zjawisk czy osób, którym wystawia się wielowersowy pamflet. A.J.K.S. nie ogranicza się jednak to jednej opcji politycznej czy jednej ideologii, obrywa się każdemu, po równo i wszystko wskazuje na to, że projektowi przyszło istnieć w czasach, które gwarantują stały dopływ inspiracji. Świat odkąd pamiętam tonie w syfie i zawsze miałem tendencje do tego, by o tym mówić - opowiada Kosuń. - Dzisiejsze gówno wcale nie śmierdzi inaczej niż to sprzed dziesięciu lat. Po prostu bardziej się w nim taplamy, bo dzięki technologii mamy do niego większy dostęp. Jakie to ma znaczenie, czy na tronie siedzi nadgnity od niespełnionych obietnic i śmierdzący na mile egocentryzmem, mały spierdolony Tusk, czy pacynka w rękach karła ujebanego polokatolicyzmem Duda. Zarówno Kaczyńskiemu, Dudzie, Szumlewiczowi, Szczuce czy innej palikociarni bądź Marianowi Kowalskiemu serdeczny chuj na grób. Niech płoną. Postmagdalenkowe, marne aktorzyny. a i do tych nazwisk możesz jeszcze spokojnie dopisać tego marnego grajka Kukiza, co to kiedyś mu się ZchN zbliżał i Lancia gnała do Warszawy, a teraz świnia bez talentu sama się w korycie tapla w bawełnie ubrudzonej logiem NSZ.

 

Tak radykalne podejście może być dla wielu osób odstraszające, z drugiej strony mało który artysta może pochwalić się tak burzliwymi debatami pod swoimi wpisami w mediach społecznościowych. To że są dyskusje, to dobrze. Trafiają się jeszcze ludzie, którzy mają własne zdanie. Nie ważne jakie, ale własne i potrafią go bronić. Niestety przyłażą też jakieś zjeby i odstawiają prywatę. Widzisz, kiedy chcesz być za blisko z ludźmi, mówisz im o swoim bólu, to ci bywają tak podli i bezgranicznie głupi, że jeszcze ci dokopią. Tak czy owak, przestałem się przejmować przegrańcami na własne życzenie. Jak jedna czy jeden z drugą topi swoje frustracje w wódce z banderolą i próbuje bełkotać o buncie to... Jest to po prostu żałosne. A na koncertach? Na koncertach czasami bywa bardzo niebezpiecznie. Ta muzyka budzi skrajne emocje, ale to dobrze. Ludzi trzeba budzić. Nawet uderzeniem w twarz. Po dłuższej rozmowie z Wojtkiem i po zaznajomieniu się z tekstami „Nienawistnika” zacząłem zastanawiać się, czy w tak zarysowanym świecie dzieje się wyłącznie źle, czy twórczość A.J.K.S. zakłada istnienie jakichkolwiek pozytywnych wartości? Jeżeli pytasz o rzeczy - powiedzmy - dotyczące mikrokosmosu, wtedy oczywiście, że tak. Moja partnerka, muzyka jako taka, przyjemny wieczór i tak dalej. Kiedy jednak spojrzysz na świat z szerszej perspektywy, to trudno dostrzec coś więcej, niż jeden wielki stos odpadków nadający się tylko do utylizacji. Pozytywne ma być to, że jakiś poćpany kretyn pogania ludźmi jak bandą niewolników, a ci są gotowi obciągnąć mu sflaczałą knagę, żeby mieć na jedzenie? Czy postrzegasz w jasnych barwach spuchnięte z głodu dziecięce brzuchy? A może urżnięte przez Amerykanów, którzy - by dokończyć maskarady - przebrali się w muzułmańskie szaty?

 

Język A.J.K.S. jest więc językiem agresywnym, wulgarnym, nieidącym na żadne ustępstwa, ale to język, który nie jest sztucznie pompowany dla taniego efekciarstwa. Czuć w nim szczerość i autentyczną potrzebę walki, która może nie jest nawet walką ze złem całego świata, ale walką o to, aby ocucić jak najwięcej osób. Takie metody sprawiły, że Wojciech Kosuń bezwzględnie zamknął sobie drogę do bezpiecznej strefy tworzenia dla samej sztuki. To jeden z tych autorów, których można kochać albo nienawidzić, ale czy nie o to od początku chodziło zarówno w hip-hopie, jak i w hardcore punku?


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce