Obraz artykułu MWAY

MWAY

 

Co popycha ludzi do wspólnego tworzenia muzyki? Czasami przyjaźń albo próba zabicia czasu, kiedy indziej casting i marzenie o wielkiej karierze, a dla duetu MWAY inspiracją były... skrajne różnice osobowościowe pomiędzy jego założycielką i założycielem.

Może nie aż tak skrajne, jak z jednej strony miłość do black metalu, a z drugiej do disco polo, niemniej różnorodność fascynacji i cech charakteru wniesiona do tego projektu pozwoliła mu przemówić własnym językiem.

 

Radeck jest radosny, a ja melancholijna - opowiada LenaMi. - Pochodzimy z różnych środowisk. Mnie ukształtowały teatr i literatura, a gdy poznałam Radecka, w głowie pojawiło się hasło: "O, hip-hopowiec" [śmiech]. I taka też jest jego muzyka, co zresztą mocno mnie zakręciło. Pomyślałam, że to może być ciekawe połączenie - moja melancholia i sensualność z surową, nieco "dirty" muzyką. Post-rock i chilloutowy nastrój są wokalistce MWAY najbliższe, Radeck dorastał natomiast otoczony hip-hopem, a w późniejszym czasie zgłębiał bogaty dorobek jazzu, soulu, funku czy muzyki elektronicznej. Najistotniejszy w tej współpracy nie jest jednak żaden konkretny gatunek, lecz otwartość na pomysły i inspiracje.

 

Moja biblioteka muzyczna jest ogromna, bardzo różnorodna - twierdzi LenaMi. - Codziennie słucham czegoś innego, w zależności od nastroju, a ponadto cały czas odkrywam nowości... Wysyłamy sobie nawzajem nasze perełeczki i to z pewnością w nas zostaje. Wszystko w nas zostaje - każdy utwór, każdy dźwięk, słowo, obraz, spotkanie z drugim człowiekiem. Zostaje i miesza się, a później powstaje z tego muzyka. W samym procesie twórczym nigdy nie zdarzyło mi się myśleć o konkretnym artyście, z którego dorobku mogłabym czerpać. Czasem jedynie pojawia się pytanie, czy już tej melodii gdzieś nie słyszałam? Skąd wzięła się w mojej głowie? Jak się tam znalazła? Jak powstała?

MWAY - zdjęcie portretowe.

Jak dotąd publikacji doczekał się tylko jeden utwór - "See it" - ale udało mi się przedpremierowo przesłuchać sześć innych, w jeszcze surowych, nieukończonych wersjach. Z tych dwudziestu siedmiu minut muzyki "Silence" wyróżnia się jako kompozycja najwyraźniej dokumentująca leżące u podstaw MWAY ambiwalencje. Z jednej strony słuchacz zostaje wystawiony na działanie ekstremalnie tanecznego bitu, z drugiej kontrastuje z nim eteryczny, bliski szeptowi wokal. Przypomina to jednoczesne odsłuchiwanie dwóch różnych kawałków, a jednak tworzy spójną, nieoczywistą całość. W rozmowie z duetem dostałem zresztą potwierdzenie słuszności tego wrażania. Kiedy podzieliłem się spostrzeżeniem, LenaMi odparła: Oczywiście nie jest tak, że zawsze, w każdej sytuacji jesteśmy w stu procentach zgodni. W przypadku "Silence" akurat tak nie było. To zdaje się pierwszy kawałek, przy którym musieliśmy wypracować kompromis.

 

Przy tak szerokiej palecie muzycznych zainteresowań na front nieznacznie wysuwa się jedno szczególne, zakorzenione w Bristolu i tamtejszej scenie trip-hopowej. Prawda jest taka, że wspólnie długo się zastanawialiśmy nad tym, jak zdefiniować to, co robimy - odnosi się do porównania Radeck. - Z czasem wyszło nam tak, że możemy to w ogólny sposób nazwać trip-hopem, a jakbym miał wskazać zespół o zbliżonym klimacie, to byłoby to Portishead. Wpływ Beth Gibbons słychać szczególnie w "Threads of Fear", gdzie tęskny wokal przedziera się przez wyraźnie zaakcentowane uderzenia perkusyjne i jazzujące, kojarzące się z małą, zadymioną knajpą tło.

Z czasem wyszło nam tak, że możemy to w ogólny sposób nazwać trip-hopem, a jakbym miał wskazać zespół o zbliżonym klimacie, to byłoby to Portishead.

Radeck

Wydawać by się mogło, że za tak bardzo emocjonalną muzyką musi stać długa znajomość przepełniona wspólnymi doświadczeniami i intymnymi wyznaniami, które dają podwaliny pod zaufanie i odwagę umożliwiające obnażenie się przed całym światem. Okazuje się jednak, że MWAY wystarczyły zaledwie dwa dni współpracy, by przygotować aż dwa utwory. W momencie, gdy znalazłam Radecka w necie byłam bardzo, bardzo spragniona tworzenia - wspomina LenaMi. - Miałam w sobie całe połacie melodii, harmonii i treści. Dostałam od niego instrumental, kilka razy przesłuchałam... To było jak wejście w nowy, nieznany świat. Starałam się go poznać, poczuć. Potem zaczęłam improwizować i główny motyw wokalny oraz treść po prostu się pojawiły. Pisałam i nagrywałam całą noc. Nad ranem "See it" był już gotowy, a ja rozemocjonowana i lekko zestresowana w momencie, gdy klikałam "wyślij". Radeck dodaje z kolei: Ja szukałem wtedy wokalisty,a wyszło tak, że odpowiedziała mi LenaMi i po dłuższej rozmowie postanowiłem przesłać jej pewien utwór... Byłem bardzo zaskoczony, gdy na drugi dzień otrzymałem tak kompletną wersję. Wtedy już wiedziałem, że na jednym utworze się nie skończy.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce