Kierunek rozwoju "Murcielago" jest niespodziewany i podzieli fanów/fanki bezwzględnej Kuroko, która potrafiła zniszczyć pół miasta w walce z odurzonym narkotykami byłym wrestlerem, a w dodatku w kilka minut po wyjściu z sypialni, gdzie oddawała się równie finezyjnym fantazjom o charakterze erotycznym. To był ten rodzaj kiczu, który po dziś dzień wywołują wysłużone taśmy VHS z zapomnianymi, niskobudżetowymi filmami akcji albo horrorami, a tymczasem siódmy tom otwiera rozdział przypominający... komedię romantyczną.
Kuu i Chiyo zastanawiają się, czy ich uczucia mają inny wymiar, poza tym fizycznym, a kolejne strony przerzuca się z myślę, że pewnie już na następnej coś wybuchnie, pojawi się jakiś pstrokaty zakapior rozszarpujący dzieci na strzępy ("Murcielago" nie ma w tym zakresie hamulców) albo zostaniemy świadkami kolejnej pikantnej sceny rodem z agresywnego porno - do niczego takiego nie dochodzi. Mało tego, co jakiś czas powracają obszerne wątki kulinarne (słyszeliście kiedyś o "luksusowym curry z żołądkami tuńczyka" albo o "kałamarnicach świetlikach usmażonych z jajkiem i przyprawionych sosem sojowym"?), a nawet znalazło się miejsca na aż dwukrotne sięgnięcie po jeden z najbardziej wysłużonych schematów japońskiego komiksu - przygodę na plaży.
Odnalezienie się w tym wszystkim może dodatkowo utrudniać wciąż rozrastająca się ekipa Kuroko, co powoli zaczyna przypominać "Bastion" Stephena Kinga, gdzie liczba postaci sięga blisko pięciuset, a im dalej, tym trudniej spamiętać, kto jest kim i jakie łączą go relacje z innymi osobami. Nie jest to może uciążliwe, a w dodatku w siódmym tomie pojawia się jedna z ciekawszych bohaterek (nieprzypominająca typowe piękności, muskularna Urara, która może wzbudzać skojarzenia z Noi z "Dorohedoro"), ale im większy tłum, tym mniej okazji na dostrzeżenie w nim jednostki i opowiedzenie bardziej osobistej historii.
Nie oznacza to bynajmniej, że "Murcielago" nie ma do zaoferowania niczego w zamian. Starcie z szowinistycznymi mordercami z organizacji Ousenkai to jedna z najdłuższych spraw, nad jakimi Kuu i jej towarzyszki (a nawet kilku mężczyzn) pracowały, co w serii nastawionej na krótkie epizody wyraźnie się odznacza. Początek to polityczny thriller z szeregiem znakomicie narysowanych pojedynków, ale finał uderza w zupełnie inny ton - zamiast zagrożenia globalnego, problemem staje się... fanaberia starszego pana. Akcja pędzi w tak zawrotnym tempie, że tom ósmy to pierwszy (i jak na razie jedyny), w którym nie starczyło nawet miejsca na jak dotąd obowiązkowe sceny erotyczne.
W najwyższej formie Kana Yoshimura jest natomiast w tomie dziesiątym oraz w połowie jedenastego, w historii zatytułowanej "The Deep End", którą otwiera wycieczka do oceanarium. Można by pomyśleć, że to jeden z komediowych wypełniaczy, ale wątpliwości rozwiewa martwy rekin z odgryzioną ręką w bebechach. Tak zaczyna się świetnie poprowadzone śledztwo, czasami fascynujące aurą małego miasteczka niczym "Twin Peaks" albo "Odrodzenie", czasami mroczne jak powieści Stiega Larssona, a kiedy indziej popadające w bardziej komediowy ton rodem ze "Scooby-ego Doo".
Kolejne sześć tomów "Murcielago" to uchwycenie ewolucji, testowania nowych pomysłów, ale też okazjonalne uleganie fanserwisowi. Nie wszystkie rozwiązania sprawdziły się, a w dodatku wciąż dostajemy tylko drobne sugestie, że coś może łączyć kolejne epizody, że istnieje jakaś nadrzędna intryga, ale rozwija się w bardzo, bardzo powolnym tempie, niemniej to wciąż tak niedorzeczna, przerysowana, rubaszna, wulgarna i brutalna rozrywka, że ochota na poznawanie jej kolejnych etapów nigdy nie przemija. O ile macie słabość do tego rodzaju kontrolowanego kiczu.
Murcielago
Polska, 2018-2019
Waneko
Scenariusz: Kana Yoshimura
Rysunki: Kana Yoshimura