W mediach (w tym także społecznościowych) coraz częściej można oglądać nie tylko skutki przemocy, ale za sprawą dostępu do kamer w telefonach komórkowych także same akty przemocy w trakcie ich dokonywania, co szybko przestało być szokujące - stało się nową normą i jedynym światem, jaki wielu dzisiaj zna. Na kim mógłby więc zrobić wrażenie widok kilkunastu stłoczonych w maleńkiej łodzi osób, które z narażeniem życia próbują pokonać Morze Śródziemne i odnaleźć nowe, spokojne życie? Na szczęście istnieją jeszcze ludzie zdolni do wykrzesania z siebie empatii, a w dodatku zarażają nią innych, czego komiksowy reportaż Toulmé'a jest doskonałym przykładem.
Los pisze najbardziej zaskakujące scenariusze - to żadne odkrycie, a jednak trudno się nadziwić, w jak krótkim czasie spokojne, komfortowe życia wśród kochającej rodziny, z prosperującym biznesem gwarantującym stały dopływ funduszy może przemienić się w ciągłą ucieczką i gotowością do podjęcia każdej pracy, byleby tylko przetrwać. Od sprzedawania butelek z wodą na ulicach po ciężkie prace na budowie. Gdyby koszmarna tułaczka Hakima była dziełem literackiej fikcji, nikt by nie chciał jej opublikować, wyglądałaby na zbyt nieprawdopodobną, a przecież takich "hakimów" istnieją tysiące.
Najbardziej uderzający jest cel misji tytułowego bohatera. To nie jest walka dobra ze złem, to nie jest nawet dramatyczna opowieść o podbijaniu serca ukochanej osoby albo o wychodzeniu z depresji. Hakim marzy o wszystkim tym, co większość z nas przyjmuje za gwarantowane, niezbywalne i zabezpieczone - dach nad głową, posiłek, w śmielszych wizjach ewentualnie dostęp do internetu. Naiwnością byłoby przekonanie, że po przeczytaniu tego komiksu znajdzie się choćby jedna osoba, która odtąd każdego dnia będzie wdzięczna za uprzywilejowaną pozycję i "luksusy", w jakich może żyć, ale jeżeli uda się zastąpić myślenie o najeźdźcach, którzy jednocześnie odbierają nam pracę i żyją tylko z zasiłków (ot, patriotyczny paradoks), myśleniem o ludziach, którzy zostali zmuszeni do porzucenia całego swojego dorobku, ledwo uszli z życiem i pragną odnaleźć jedynie normalność, to już będzie to sukcesem.
Toulmé i Hakim dokładają wszelkich starań, by czytelnicy/czytelniczki zrozumieli nie tylko sytuację uchodźców z Lewantu, ale również ich historię oraz kulturę. Pokazują zróżnicowane grupy etniczne oraz wyznaniowe zamieszkujące ten sam teren, a przez Europejczyków często traktowane jako tożsame, pokazują drobne zwyczaje z dnia codziennego i wyznawanie religii bez cienia fanatyzmu. Nawet jeżeli trafią się rozdziały przypominające szkolny podręcznik, zaraz po nich dochodzi do dramatycznych wydarzeń pokroju bezpodstawnego aresztowania i przetrzymywania "na dołku" albo przede wszystkim przerażającej przeprawy pontonowej z Turcji do Grecji. Wprawdzie narrację poprowadzono w taki sposób, że główny bohater nigdy nie może stać w obliczu realnego zagrożenia życia (w końcu to on sam opowiada o tych wszystkich wydarzeniach), niemniej każdy z nas musi mieć świadomość, jak wiele podobnych przepraw nie kończy się równie szczęśliwie.
Wrażenia dodatkowo wzmacniają proste, skromne rysunki. Twarze zazwyczaj złożone z kilku kresek i kropek, oszczędny dobór kolorów, niemal całkowity brak cieniowania, nierealistyczne proporcje w tłach czy kanciaste pojazdy wzbudzające skojarzenia z przedszkolną twórczością - to charakterystyczne elementy stylu Toulmé'a i podobnie jak w komiksach Daniela Clowesa czy Adriana Tomine'a, pozwalają zbudować kontrast pomiędzy niewinną oprawą graficzną a trudnymi treściami, tym samym dodatkowo zwiększając ich ciężar.
Fabien Toulmé zdołał odnaleźć idealne proporcje pomiędzy komiksem niosącym ważne, społeczne przesłanie a fascynującą przygodą. W "Odysei Hakima" próżno szukać ładunku ideologicznego, to niemalże dokumentalny zapis losów jednego człowieka, który utożsamia losy setek innych rodaków i przypadkiem stał się symbolem walki z dehumanizowaniem tragedii.
Odyseja Hakima
Tytuł oryginalny: Odyssée d'Hakim
Polska, 2019-2020
Non Stop Comics
Scenariusz: Fabien Toulmé
Rysunki: Fabien Toulmé