Mangi inspirowane popularnymi anime nie są w Japonii rzadkością (dość wspomnieć "Neon Genesis Evangelion" albo adaptacje filmów Mamoru Hosody - "O dziewczynie skaczącej przez czas" czy "Summer Wars"), podobnie jak w przypadku zachodnich odpowiedników, powstają przede wszystkim jako dodatkowa reklama i sposób na zwiększenie zysków (z tych samych przyczyn tworzy się zresztą seriale oparte na papierowych pierwowzorach). W odróżnieniu jednak od podobnych przedsięwzięć z drugiej strony Pacyfiku, Japończycy nie szukają szybkiego sposobu na spieniężenie sukcesu, wkładają w komiksowe wersje równie wiele energii i wysiłku.
"Inspektor Akane Tsunemori" jest tego znakomitym przykładem - wystarczy porównać kadry z obydwu wersji, by przekonać się, że ilustracje Hikaru Miyoshiego są znacznie bardziej szczegółowe, zarówno jeżeli chodzi o postacie, jak i tła. Czasami może brakować dynamicznych scena akcji, za to manga nadaje się znacznie lepiej do tego, co bez wątpienia było główną ambicją twórców - wymusza na odbiorcach/odbiorczyniach refleksje.
Jeżeli przypadkowe rzędy zielonych cyfr umieszczonych na okładkach każdego z sześciu tomów wzbudzają skojarzenia z "Matrixem", to są to skojarzenia słuszne. Świat, w którym maszyny odczytują ludzki potencjał do popełniania zbrodni i na tej podstawie wyznaczają role w społeczeństwie, a w razie konieczności prewencyjnie unieszkodliwiają przypomina wprawdzie bardziej "Raport mniejszości" niż losy Neo, ale ilość treści wypływającej spomiędzy wersów, filozoficznych dywagacji czy przemyśleń związanych z technologicznym rozwojem to styl łudząco podobny do uprawianego przez siostry Wachowskie i cechują go dokładnie te same zalety oraz wady.
Czym jest wolność w świecie rządzonym przez algorytmy? Jak to możliwe, że maszyny mają wgląd w ludzkie "dusze", a zbrodnie nadal są popełniane? Czy można krzywdzić jednostkę, jeżeli przynosi to korzyści dla całego społeczeństwa? Czy internet służy jeszcze do wzmacniania więzi społecznych? Czy wyeliminowanie wszelkich miazmatów z życia człowieka przemieni go w nieczułego żywego trupa? Skoro człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, to może powinien zacząć go przypominać? To tylko kilka z dziesiątek postawionych tutaj pytań. Wszystkie ważne, większość o charakterze eschatologicznym, ale zdarzają się momenty, kiedy Gen Urobuchi (autor scenariusza, znany także z "Black Lagoon", "Fate/Zero" czy animowanej trylogii z Godzillą w roli głównej) zarysowuje problem, podpiera cytatem lub nazwiskiem filozofa i na tym poprzestaje. Jakby chciał wyeksponować swoje oczytanie, a nie zapraszał do zatoczonych na szeroką skalę rozważań na temat kondycji ludzkości.
Po pierwszym zetknięciu "Matrix" mógł wydawać się dziełem wyjątkowo zawiłym, ale dwie dekady po premierze nawiązania do Baudrillarda, Platona czy Kartezjusza sprawiają wrażenie powierzchownych, a momentami wręcz pretensjonalnych (chociażby słynne łyżka nie istnieje). Urobuchiemu zdarza się uderzać w podobny ton, ale kiedy jest w formie, potrafi poruszyć ze skutkiem porównywalnym do "Black Mirror". Znakomity jest tom trzeci, gdzie poruszono temat współczesnej sztuki, przeciwstawienia tej z przesłaniem i tej tworzonej z pobudek autotelicznych, a także problem wzbudzania szoku czy kontrowersji w świecie, w którym wszyscy wszystko już widzieli.
Liczne wątki łączy temat walki jednostki z systemem, z początku grawituje w kierunku przypominającym "451 stopni Fahrenheita" albo "Ucieczkę Logana", ale po kilku zwrotach akcji odnajduje własną tożsamość. Klisza dystopii ukrytej pod maską utopii nabiera dzięki temu nieco innego wymiaru, bardziej przyziemnego, z akcentami położonymi przede wszystkim na domniemanie, jak mogą w przyszłości wyglądać relacje międzyludzkie, a niekoniecznie, czy będą nam towarzyszyć androidy i latające samochody. Kierunek rozwoju technologicznego jest w "Inspektor Akane Tsunemori" wyjątkowo oryginalny - psycho-pass rejestrujący potencjał do popełniania zbrodni, broń zdolna do jego odczytywania i dostosowywania środków obezwładniania, hologramy nakładane na meble i ubrania, za sprawą których konsument może mieć absolutnie wszystko, co tylko sobie wymarzy - ale najciekawsze okazują się wpływy tych wszystkich "ułatwień" na funkcjonowanie człowieka. Świetnie zostało to zobrazowane na przykładzie społeczności internetowej i porównania internetu do noża, który sam w sobie nie może być ani zły, ani dobry - to od nas zależy, jakim go uczynimy.
Jak na mangę osadzoną w estetyce cyberpunka, elementy science-fiction okazują się zaskakująco subtelne, a w dodatku niemal zawsze służą do pokazania wizji społeczeństwa jutra. Na brak akcji narzekać nie można, ale nie ona jest sercem tej historii, nie jest nim nawet konflikt dobra ze złem, a raczej próba odnalezienia konsensusu pomiędzy niemożliwym do zatrzymania postępem technologicznym, który dąży do dbania o ludzkie dobro nawet wbrew ludzkiej woli a uniknięciem zautomatyzowanego życia, w którym każda decyzja podejmowana jest za nas. Można wręcz uznać, że to odwrotność popularnego cyberpunkowego motywu - tym razem to nie komputer upodabnia się do człowieka, lecz my przemieniamy się w maszyny. Fascynująca inwersja, która na szczęście nie zostaje rozdrobniona na zbyt dużą liczbę tomów - sześć to w sam raz, by związać się z postaciami, współodczuwać ich emocje i uniknąć rozmycia w gąszczu niepotrzebnych dygresji.
Cyberpunk to na tyle specyficzny gatunek, że brak oryginalności zazwyczaj mu nie szkodzi (wystarczy sięgnąć po niedawno wydane w Polsce "Tokyo Ghost"), ale znalezienie nowej ścieżki uświadamia, jak bardzo było mu potrzebne odświeżenie. W tym kontekście "Inspektor Akane Tsunemori" to jedna z najciekawszych pozycji ostatnich lat i niezależnie od tego czy wybierzecie anime, czy papierową adaptację, warto się z nią zapoznać.
Inspektor Akane Tsunemori
Tytuł oryginalny: Kanshikan Tsunemori Akane
Polska, 2017-2018
Waneko
Scenariusz: Gen Urobuchi
Rysunki: Hikaru Miyoshi