Hentai to sztuka - takie hasło przyświeca wydawnictwu Akuma i przy całej jego prostocie, okazuje się mieć kluczowe znaczenie, bo nawet zaawansowany czytelnik o ponad dwudziestoletnim stażu i tak różnorodnych sympatiach, jak "Twoje kwietniowe kłamstwo", "MW", "Chainsaw Man" czy "Saga winlandzka" może okazać się ignorantem i z góry założyć, że hentai to niewarte uwagi, czarno-białe porno. Nie opisuję tymi słowami wyimaginowanej postaci, której w kolejnych akapitach próbowałbym udowodnić błędne założenia, a siebie samego, bo "Opętani miłością" to pierwsze hentai, jakie w liczącej ponad dwie dekady pasji do mangi przeczytałem od deski do deski.
Z początku miałem wrażenie, że zmarnowano okazję do spektakularnego rozpoczęcia działalności i przykucia uwagi odbiorców niekoniecznie zainteresowanych mangą, ale żywiących słabość do pomysłów dziwnych i niespotykanych, w tym między innymi do kina klasy B. Czymś takim byłoby sięgnięcie po tytuł z kategorii shokushu goukan, czyli po słynną japońską erotykę z udziałem zwierząt i potworów posiadających maski (swoją drogą tego rodzaju ilustracje powstawały już dwieście lat temu), ale po zapoznaniu się z tomikiem NaPaTy mam wrażenie, że lepszej mangi na inaugurację działalności nie można było wybrać.
Postawienie na vanilla hentai (czyli erotykę bez lateksów, kosmitów, wiązania czy chłostania) to na pewno wybór bezpieczniejszy, ale przede wszystkim pozwalający na uniknięcie doczepienia łatki wydawnictwa zajmującego się dziwnymi fetyszami, które choć przykuwają uwagę, niekoniecznie z równym powodzeniem utrzymują ją na dłużej. NaPaTę można wymienić jednych tchem razem z Horacio Altuną (w Polsce ukazało się jego "Voyeur") czy Howardem Chaykinem ("Black Kiss"), twórcami w swojej niszy uważanymi za mistrzów i podobnie jak u nich, talent objawia się przede wszystkim w rysunkach.
Scenariusze tych dziesięciu historyjek są pretekstowe, można je streścić w pojedynczych zdaniach - niespokrewnione ze sobą nastolatki zostają rodziną, kiedy ich rodzice wchodzą w nowy związek, a niedługo później zaczynają się w sobie zakochiwać; dziewczyna próbuje przypodobać się kotu partnera, udając czworonoga w igraszkach łóżkowych; maż zdradza żonę z jej siostrą... Motywem przewodnim zdaje się w dodatku igranie z losem - zawsze w kulminacyjnym momencie pojawia się temat braku zabezpieczenia i zawsze zostaje zbagatelizowany (tylko czekać na drugą część - "Opętani pieluchami"), ale finał każdorazowo wyznacza orgazm, na konkluzje nie ma miejsca.
Jeżeli widzieliście dowolny pełnometrażowy film porno, to na pewno znacie ten schemat i pewnie zachodzicie w głowę, gdzie tutaj miejsce na sztukę, ale wątpliwości powinny rozwiać niesamowicie szczegółowe rysunki. NaPaTa z taką drobiazgowością przenosi na papier ludzkie ciała, że jego prace mogłyby służyć za materiały do podręczników anatomii, co przecież we współczesnym komiksie (obojętnie czy japońskim, czy amerykańskim, czy europejskim) nie jest wcale częste. Nie można nie docenić tak skrupulatnie wykonanej pracy, nawet jeżeli erotyka nie jest tematem, który wzbudzałby wasze zainteresowanie.
Czy tyle wystarczy, żeby przyciągnąć czytelników/czytelniczki do hentai? Prawdopodobnie nie, wydawnictwo Akuma podjęło się niełatwego zadania, ale na pewno ukazanie znakomitej oprawy graficznej w kilku łatwych i przystępnych historiach romantycznych to najlepszy możliwy pierwszy krok. Oby którymś z kolei była klasyka szalonego science-fiction spod znaku "Demon Beast Invasion", co pozwoliłoby poznać pełniejsze spektrum tego rozległego gatunku.
Opętani miłością
Polska, 2020
Akuma
Scenariusz: NaPaTa
Rysunki: NaPaTa