Thierry Gloris, autor "Dzikiego Zachodu", kimś takim nie jest i prawdopodobnie w ogóle nie zwróciłbym uwagi na jego pierwszy album w polskim wydaniu, gdyby nie renoma, którą wydawnictwo Lost in Time zdołało w bardzo krótkim czasie zbudować za sprawą znakomitych horrorów - "Dziki Ląd" oraz "Posiadłość". Tyle wystarczyło, żeby zaufać kolejnemu wydawniczemu wyborowi.
Największe zaskoczenie to usytuowanie wydarzeń w bardzo klasycznej konwencji. Po komiksie wydanym w 2020 roku (także światowa premiera przypada na ten rok) można by się spodziewać zdystansowania i żonglowania kliszami w stylu Tarantino albo przynajmniej potężnej dawki przemocy rodem ze spaghetti westernów, ale poza minimalnie wykraczającą ponad standardy ilością erotyki, scenariusz Glorisa mógłby równie dobrze powstać sto lat temu, a John Ford znalazłby w nim idealny materiał na jeden ze swoich licznych (ponad stu czterdziestu) filmów. Przewrotnie właśnie dlatego pierwszy tom "Dzikiego zachodu", komiksu noszącego najbardziej oczywisty z możliwych tytułów, sprawia wrażenie świeżego i wyjątkowego. Gloris nie puszcza oka do czytelników, nie przerysowuje gatunkowych schematów, nie próbuje liczącej ponad stulecie konwencji przemienić na coś współczesnego, a raczej po mistrzowsku wpasowuje się nią i bezbłędnie odwzorowuje.
Takie podejście wiąże się z koniecznością sięgnięcia po przewidywalną fabułę, co dodatkowo wzmacnia próba nakreślenia biografii Marthy Jane Cannary, jednej z najbardziej znanych postaci tamtego okresu, mocno zakorzeniona w popkulturze pod pseudonimem Calamity Jane. Prawdopodobnie pierwszy film z jej udziałem to "Niezwyciężony Bill" z 1936 roku, była jedną z bohaterek serialu "Deadwood", pojawiała się w grach komputerowych, w literaturze, także w innych komiksach. Rzadko jednak to właśnie ona gra pierwsze skrzypce, a jeszcze rzadziej możemy być świadkami wydarzeń sprzed przemiany w twardą, doskonale władającą bronią palną kobietę. Tragiczny okres, gdy została przymuszona do pracy w charakterze prostytutki zazwyczaj zostaje ledwo napomknięty, tutaj stanowi natomiast centrum wydarzeń, dodaje pozornie kolejnej typowej historii zemsty (jednej z filarowych dla westernu) dodatkowej głębi i tragizmu.
Można przez "Dziki Zachód" przemknąć jak przez komiks akcji i czerpać z niego ludyczną przyjemność, ale można też wgryźć się w losy tytułowej bohaterki i kilku pozostałych postaci, które mimo prób odmienienia swoich biografii, zostają wciągnięte w niekończący się cykl przemocy. Ostatnie zdanie pierwszego tomu to: Bóg nie toleruje mięczaków i Ameryka również, co doskonale odzwierciedla presję życia w tamtych czasach, w tamtym miejscu. Konieczność dostosowania się i odnalezienia w sobie gniewu w zamian za zachowanie życia.
Doznania potęgują znakomite, bardzo detaliczne rysunki Jacquesa Lamontagne'a, które można podziwiać w ledwo mieszczącym się na regale formacie 240x320mm, a wszystko to zebrane razem sprawia, że prosta, wręcz sztampowa kowbojska opowieść urasta do rangi pasjonującej lektury okraszonej imponującą oprawą wizualną. Może Thierry Gloris nie jest Quentinem Tarantino komiksu, ale za to Johnem Fordem na pewno.
Dziki Zachód, tom 1: Calamity Jane
Tytuł oryginalny: Wild West, tome 1: Calamity Jane
Polska, 2020
Lost in Time
Scenariusz: Thierry Gloris
Rysunki: Jacques Lamontagne