Paru Itagaki dla uwydatnienia naszych przywar sięgnęła po zabieg praktykowany od stuleci, rozpowszechniony przede wszystkim w baśniach - personifikację. Oczywiście można uznać, że potraktowała zwierzęta nieuczciwie, bo nietolerancja, rasizm czy homofobia nie są im znane, a mimo to postacie z "Beastars" stawiają niewidzialne granice ze sprawnością charakterystyczną dla naszego gatunku. Cel w tym przypadku uświęca jednak środki. Istnienia dwóch dużych grup opowiadających się za przeciwnymi światopoglądami (obojętnie jakimi), ale zmuszonych do koegzystencji pokazuje jak malutcy jesteśmy wobec impulsów nakazujących wartościowanie przekonań - jeżeli są dwie możliwości, to dla człowieka zazwyczaj jedna musi być lepsza od drugiej, a w dodatku za tę (w jego mniemaniu) lepszą gotów jest poświęcić życie.
Itagaki nie nawiązuje do konkretnego konfliktu ze świata realnego, generuje zupełnie inny - napięcie na linii mięsożercy-roślinożercy, a tym samym tworzy niezliczone preteksty umożliwiające doszukiwanie się dowolnych metafor. Jedni w dietetycznych sporach pomiędzy zwierzętami dopatrzą się symbolu rasizmu albo homofobii, inni zdiagnozują ideologiczną wojnę lewicy z prawicą, a jeszcze inni dostrzegą spięcia pokoleniowe i wszyscy będą mieć rację, bo mechanizm w każdym z tych przypadków jest identyczny. Autorkę "Beastars" wyróżnia natomiast to, że nie koncentruje się na reprezentantach skrajnie odmiennych poglądów, a raczej na tych niezdecydowanych albo obojętnych.
To niełatwa droga, bo publiczność zazwyczaj lubi opowiedzieć się po którejś ze stron, lubi, kiedy dobro i zło są wyraźnie rozgraniczone. Nawet jeżeli scenarzyści chociażby finału "Avengers" próbują nieco zatrzeć granice i przedstawiają racje Thanosa jako racjonalne, nigdy nie ma wątpliwości, kto jest tutaj czarnym charakterem. "Beastars" takiej możliwości nie podsuwa, jego bohaterowie i bohaterki w przeważającym stopniu żyją gdzieś pośrodku sporu, tylko okazjonalnie odczuwając jego wpływ na codzienne funkcjonowanie, kiedy akurat wydarzy się coś znaczącego. W Polsce w końcówce 2020 roku znamy to zresztą doskonale, bo wiele osób właśnie z tej "bezpiecznej" grupy postanowiło aktywować się i masowo wyjść na ulice w ramach protestu przeciwko polityce partii rządzącej. Tutaj takim punktem zapalnym jest morderstwo dokonane przez mięsożercę na roślinożercy, ale nie służy za główny element napędzający fabułę (zdemaskowanie zabójcy ma podrzędne znaczenie), a raczej za element kreujący świat przedstawiony jako znajdujący się w przededniu niebezpiecznych napięć społecznych.
Kryzys na skalę mikro uosabia również główny bohater, wilk szary o imieniu Legoshi (zapożyczonym od Beli Lugosiego), przedstawiciel mięsożerców, a więc mogłoby się wydawać, że postaci negatywnych, bo natura stworzyła ich w taki sposób, że lubują się w zatapianiu kłów w inne żywe istoty. Mamy tu jednak do czynienia ze światem rozwiniętym pod względem moralnym, etycznym, a także technologicznym, co pozwala żyć bez sięgania po dietę mięsną, ale te dwa elementy kształtowania osobowości - naturalne predyspozycje oraz wychowanie (w tym kontekście wybranie wilka na głównego bohatera nie jest przypadkowe, znane jest w końcu perskie przysłowie choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie) - budzą w Legoshim sprzeczne emocje i chociaż w pierwszym tomie mamy tego dopiero przedsmak, kto oglądał znakomitą ekranizację (w Polsce dostępną za pośrednictwem Netflix-a), ten już wie, że dylematy będą się pogłębiać wraz z uwikłaniem w relację przypominającą losy Romea i Julii. A jak już jesteśmy przy anime - które bez dwóch zdań przyczyniło się do zainteresowania mangą - to można było z góry zakładać, że wersja papierowa nie będzie wyglądać aż tak spektakularnie, ale byłoby to założenie błędne.
Studio Orange przygotowało jedno z najbardziej widowiskowych anime ubiegłego roku, imponująco połączyło wiele technik i udowodnili, że CGI samo w sobie nie jest synonimem klęski, a w dłoniach zdolnych twórców może oczarowywać z siłą nie mniejszą od siły klasycznych animacji. "Beastars" jest przepiękne, ale zatrzymane i podzielone na pojedyncze kadry nie mogłoby oddać tej magii, stąd podejrzenie, że pierwowzór nie będzie oprawiony równie ciekawie, ale to, co wyczynia Paru Itagaki aż zapiera dech w piersiach. Sposób, w jaki nieustannie zmienia grubość konturów, przedziwne tekstury cieni, ogromne połacie bieli i miszmasz stylów prezentują się oszałamiająco. To jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy przeglądanie kolejnych stron przypomina przyglądanie się kolejnym ścianom galerii, a każdy kadr to małe dzieło sztuki, choć na pewno znajdą się osoby, u których ten niecodzienny, szkicowy i surowy styl będzie wzbudzał dokładnie odwrotne odczucia.
"Beastars" powinno być lekturą obowiązkową. Formalnie, jako pozycja przerabiana na zajęciach szkolnych, ale także jako tytuł przeznaczony dla dorosłych czytelników, wolny od światopoglądowego dookreślenia czy realizowania ukrytego programu ideologicznego, a jedynie podkreślający, że nie warto zabijać się za przekonania, bo być może najzwyczajniej w świecie nie mamy racji albo prawda obiektywna nie istnieje, co nie powinno przekreślać możliwości życia obok siebie na tej samej planecie. Może warto więc zweryfikować stare polskie przysłowie - póki świat światem, wilk owcy nie będzie bratem?
Beastars
Polska, 2020
Studio JG
Scenariusz: Paru Itagaki
Rysunki: Paru Itagaki