Filmowy HAL 9000 ugrzązł w pętli Hofstadtera-Möbiusa, kiedy po naczelnej komendzie zabraniającej oszukiwania ludzi otrzymał polecenie zachowania pewnych wydarzeń w tajemnicy. Komiksowy Hal to przypadek nieco bardziej skomplikowany, wyjaśnienie jego motywacji wymagałoby zdradzenia zwrotu akcji umieszczonego w finale, więc sprowadzę je do ogólnika - bez miłości Kurumi nie potrafi funkcjonować w normalnym trybie, a wydarzenia zawarte w tej krótkiej mandze to dokumentacja próby odzyskania równowagi.
U podstaw "Hal" leży także inny zakorzeniony w kulturze popularnej motyw - samoświadomości maszyn. Najczęściej jest to temat podejmowany w ponurym, cyberpunkowym ujęciu, chociażby w "Blade Runnerze", "Ghost in the Shell" czy "Armitage III", ale Ayase obiera inny kierunek, pogodny, bardziej przyziemny, często romantyczny i wzruszający, a zadanie miała o tyle trudniejsze, że pracowała na materiale zaczerpniętym ze swojego czasu popularnego anime w reżyserii Ryotaro Makihary. Jej adaptacja jest znacznie krótsza, nie zawiera szeregu smaczków i - zdawać by się mogło - niepotrzebnych, obyczajowych scen, ale uchwycono w niej esencję tragicznej miłości i wiarygodnie oddano poszukiwanie motywacji do życia po tym, gdy utracimy to, co wydawało się jego synonimem.
Im dalej, tym coraz łatwiej zapomnieć, że mamy do czynienia z historią z pogranicza science-fiction, a próby zdefiniowania tożsamości maszyny zostają przyćmione przez próbę ustalenia, czym właściwie jest człowieczeństwo i jak bardzo osamotnieni zawsze jesteśmy w przeżywaniu najintensywniejszych emocji. W pewnym momencie pada zdanie, które można uznać za podsumowanie treści "Hal": Nie da się pojąć smutku i cierpienia drugiej osoby, ale bez trudu można je poszerzyć o drugą skrajność - w odczuwaniu radości bywamy nawet bardziej samotni, bo często prawdziwą radość daje ludziom jedynie schadenfreude.
Romantyczny charakter mangi przełamano kilkoma ledwie muśniętymi, ale wymownymi wątkami przybliżającymi realia świata przedstawionego, futurystycznymi dodatkami, które wydają się być nasza najbliższą przyszłością - chociażby dowody osobiste służące zarówno jako telefon, jak i narzędzie do zakupów, wyświetlające cenę niemalże wszystkiego, co znajduje się w otoczeniu czy robotyzacja miejsc pracy poza najbardziej niebezpiecznymi zawodami, gdzie człowieka, który uległ wypadkowi z łatwością można zastąpić kolejnym, a naprawa maszyny okazałaby się zbyt kosztowna. Te raz po raz przypominające o rzeczywistości, w jakiej się znaleźliśmy niuanse nadają "Hal" unikalnego charakteru, co w połączeniu z kipiącą od emocji relacją pary głównych bohaterów wciąga do tego stopnia, że nie sposób przerwać lekturę przed dotarciem do ostatniej strony.
Ostatni rozdział to wolta decydująca o odbiorze "Hal", z pełnego klisz i wyeksponowanego aż do przesady melodramatyzmu niespodziewanie udaje się wykrzesać coś świeżego i zaskakującego, ostatecznie formułując pozytywne przesłanie (bardzo zbliżone do tego z chociażby "Lśnisz w księżycową noc") - żyć dalej. Może odrobinę naiwne, ale w kraju, w którym liczba samobójstw jest wysoka - a jeżeli przyjrzeć się ostatnim statystykom, to pod tym względem niewiele nas dzieli od Japonii - warto dawać nadzieje chociażby poprzez popkulturę.
Hal
Polska, 2020
Waneko
Scenariusz: Umi Ayase
Rysunki: Umi Ayase