Nie ingerować - to naczelna zasada, jaką kierują się badacze zwierząt, bo chociaż serce aż rwie się do ratunku na widok lwiątka atakowanego przez stado hien, rzeczywistość niewiele ma wspólnego z wyidealizowanymi filmami Disney'a, przetrwanie jednych oznacza śmierć drugich. W przypadku mitycznych bestii sposób działania jest nieco odmienny, chociażby ze względu na jeszcze większą różnorodność niż ta, która dzieli poszczególne gatunki królestwa fauny. Ferry Ehhena jest z kolei tą osobą, której zadanie to ingerować.
Słowo bestia może sugerować prymitywne i przerażające monstra, z natury złe i potworne, ale w mandze Keishiego Ayasato obowiązuje znacznie szersza definicja. Mogą to być faktycznie groźne, kierujące się morderczym instynktem kreatury pokroju rumaka z głębin porywającego na swoim grzebiecie dzieci i pozostawiającego po nich jedynie wątroby; mogą to być w połowie ludzkie, rozumne i zdolne do romantycznych relacji z ludźmi syreny; ale może to być również coś pośredniego, chociażby rozpaczająca po utracie ludzkiej opiekunki wiwerna albo koty, które wytworzyły tak zaawansowaną kulturę, że organizują nawet posiedzenia sądów, gdzie o wyrokach decyduje Cait Sith (ale nie ten z "Final Fantasy VII", a ten z celtyckiego folkloru).
Tak rozbieżne przypadki muszę prowadzić do rozwiązywania każdego z nich w zupełnie inny sposób, ale Ferry (pełniąca rolę niemalże urzędniczki państwowej) wyznaje jedną stałą zasadę - dba o dobro obydwu stron konfliktu, czyli zarówno ludzi, jak i bestii, choć (jak nie trudno się domyślić) to ci pierwsi sprawiają najwięcej problemów. Chociażby w pierwszym rozdziale mieszkańcy wioski sprowadzają nieszczęście na sąsiadującą z nimi wiwernę, ale gdy udaje się odwieść ją od zemsty, nie chcą zgodzić się na przeniesienie, od razu zaczynają kalkulować, którą część jej ciała na co można by przerobić i za jaką kwotę sprzedać... Niby odległa, feeryczna kraina, a wygląda na to, że tutaj także przydałaby się "ustawa futerkowa".
Nieco innym podejściem cechuje się Kuushuna Tratyn, towarzyszący badaczce demoniczny królik znany również jako "Władca ciemności". Nie darzy ludzi szacunkiem, za to uwielbiam Ferry (nazywa ją swoim kwiatem) i zawsze czuwa u jej boku, a w dodatku nie ciążą na nim żadne obowiązki czy procedury, niektóre konflikty może więc rozwiązać w sposób, jaki dla tytułowej bohaterki nie jest dostępny. Razem stanowią ciekawy duet, bo pozornie różni ich wszystko (nawet kolorystyka - od bombazynowej czerni po rażącą biel), a jednak potrafią znaleźć wspólny język i stworzyć bliską więź (trochę jak wilk Legoshi i króliczyca Haru w "Beastars"). Różne metody działania oraz zdolność do znajdowania kompromisu pozwalają przy okazji na uniknięcie schematycznej narracji, bo tak skonstruowana historia aż prosi się o uproszczenie do nieustannej walk z kolejnymi przeciwnikami, a tymczasem w kilku przypadkach konflikt udaje się rozwiązać bez użycia siły.
W ostatnim rozdziale "Badaczka mitycznych bestii" przybiera nieco odmienny, bardziej refleksyjny nastrój, stawiając pytania chociażby o tożsamość człowieka i wyrastając na jeszcze bardziej ambitny tytuł. W tym kontekście na minus można zapisać tylko tyle, że chociaż jak na jednotomówkę objętość jest pokaźna, dałoby się ze scenariusza wykrzesać wystarczająco dużo treści, by napisać cała serię. Trzysta sześćdziesiąt osiem stron będzie musiało was jednak zadowolić i podejrzewam, że jeżeli zabierzecie się w podróż z Ferry, Kuushuną oraz nietoperzem Toro, nie będziecie żałować.
Badaczka mitycznych bestii
Tytuł oryginalny: Genjuu Chousain
Polska, 2019
Waneko
Scenariusz: Keishi Ayasato
Rysunki: Lack