Po lekturze pierwszego tomu można było się zastanawiać, czy powracająca zza grobu Menma jest projekcją zaburzonego umysłu, czy po prostu duchem, który powrócił do świata doczesnego, by doprowadzić do końca niezałatwione za życia sprawy. Pozostałe dwa tomy kreślą jednak inną perspektywę - Menmy jako symbolu brzemienia, które można nosić na barkach latami bez odczuwania jego ciężaru, ale wystarczy któregoś dnia za bardzo się pochylić, by sprowadziło na kolana.
Podobnie jak na początku historii stworzonej przez ekipę z Cho-Heiwa Busters, tak i tutaj znalazło się miejsce na sentymentalny powrót do beztroskich wakacji wieku nastoletniego, ale z rozdziału na rozdział przygasza je coraz odważniej pełzający cień. W końcu pojawiają się tak niepokojące wątki, jak chorobliwa zazdrość o widzenie "ducha", bo samemu chciałoby się doświadczyć jego obecności; nienawiść do kolegów i koleżanek nieżyjącej córki za to, że w odróżnieniu od niej dorastają albo wręcz obsesyjne zapatrzenie w zmarłą, czego rezultatem są sceny przypominające "Psychozę" Alfreda Hitchcocka.
Żaden z tych stanów nie jest jednak aż tak zaskakujący, jeżeli spojrzy się na nie przez pryzmat etapów żałoby wyróżnionych przez Elisabeth Kübler-Ross, autorkę książek "Rozmowy o śmierci i umieraniu" czy "Dzieci i śmierć". Żyjący Super Bustersi Pokoju w większości są jeszcze na pierwszym etapie - Poppo, Tsuruko i Anaru wypierają myśli o śmierci dawnej przyjaciółki, ale u Yukiatsu można już zauważyć gniew, a u Jintana (głównego bohatera) depresję. Podążając tym tropem, łatwo można się domyślić, w jakim kierunku zmierza scenariusz i co będzie jego zwieńczeniem, ale nawet tak przygotowani i tak nie będziecie w stanie powstrzymać wzruszenia po dotarciu do ostatnich stron "Anohany".
Zakończenie nie jest najważniejsze, to jedna z tych mang, w których podróż jest bardziej interesująca od dotarcia do miejsca docelowego. Cho-Heiwa Busters wykreowali jedną z najbardziej wiarygodnych młodzieżowych paczek, jakie w świecie fikcji napotkacie, a przecież jest ich mnóstwo, od ekip z "Goonies" czy "Stragner Things" po te z "Paper Girls", "Die" albo "20th Century Boys - Chłopaki z dwudziestego". Zazwyczaj dynamika takich grup w jednym filmie, serialu czy komiksie skonstruowana jest według schematu, zgodnie z którym najpierw musimy odczuć, jak wielka przyjaźń łączy te kilka osób; później dochodzi do kryzysu i chwilowego rozbicia drużyny; a ostatecznie wszyscy ponownie się schodzą. Rzeczywistość jest mniej spektakularna - w "paczkach" zawsze są podziały, ktoś kogoś lubi bardziej, ktoś inny go wkurza, w jeszcze kimś podkochuje się, a wspaniałe chwile spędzone razem regularnie przeplatają pomniejsze sprzeczki i napięcia. Twórcy "Anohany" doskonale to rozumieją i dlatego ich bohaterowie i bohaterki są tak bardzo wielowymiarowi, a ich losy szczerze przejmujące.
W trzecim tomie jedna z postaci odkrywa, że dziecięce marzenie o wolności, która ma nastąpić wraz z wejściem w dorosłość jest zafałszowaną wizją, a na końcu okresu pokwitania czeka coś dokładnie odwrotnego - podporządkowanie, wpasowanie się w trybu machiny i nasz własny czas zarządzany przez innych ludzi. To jedno z przesłań, jakie pozostaje po lekturze tej krótkiej serii, ale interpretacje mogą być bardzo różne, bo historia grupy przyjaciół i ducha okazuje się symboliczna i nietrudno przetłumaczyć ją na własne przeżycia i doświadczenia. Jestem przy okazji przekonany, że chociaż w tym przypadku anime poprzedziło mangę, to druga wersja ma znacznie więcej do zaoferowania, a przede wszystkim nie zawiera elementów z pogranicza erotyki, które spłycają serial i bywają irytujące.
Anohana - Kwiat, który widzieliśmy tamtego dnia
Tytuł oryginalny: Ano hi mita hana no namae o bokutachi wa mada shiranai
Polska, 2020
Waneko
Scenariusz: Mitsu Izumi
Rysunki: Cho-Heiwa Busters