Obraz artykułu Antebellum. Miał być Peele, wyszedł Shyamalan

Antebellum. Miał być Peele, wyszedł Shyamalan

53%

Pierwsze osiem minut to najbardziej imponująca sekwencja w całym "Antebellum". Kamera najpierw sunie przez plan, kadruje raz z bliska, raz z szerokiego kąta, towarzyszy jej wyłącznie dramatyczna muzyka, a później ogólnie zarysowany koszmar niewolnictwa przemienia się w jednostkową tragedię. To obraz na tyle intensywny i od strony artystycznej fascynująco zrealizowany, że trudno nie dać się wciągnąć w pozostałe półtorej godziny debiutu Gerarda Busha i Christophera Renza.

Od tej pierwszej sekwencji oczywiste jest także, jaką polityką autorską kieruje się duet. Niepokojący nastrój z pogranicza horroru i odwoływanie się do kina gatunkowego w celu ukazania problemu natury społecznej dają szansę dotarcia do szerszego grona odbiorców (i także bardziej przypadkowego, a więc takiego, które faktycznie można zmusić do refleksji) niż w przypadku kina artystycznego, a że tematem jest rasizm na głębokim południu Stanów Zjednoczonych, w czasach jeszcze pewnych siebie Konfederatów, skojarzenia z Jordanem Peelem nasuwają się mimowolnie.

 

Podobnie zresztą jak Peele, również Bush i Renz umiłowali sobie zwodzenie publiczności. Kiedy już okrzepniemy w realiach, które dzisiaj powinny być tylko koszmarną przestrogą, nagle zostajemy przeniesieni w przyszłość, a w dodatku także tutaj główną postać odgrywa Janelle Monáe. Może to przypominać antologię, może być nawet odrobinę frustrujące, ale kiedy już wszystkie wątki zazębiają się w kipiącym od zemsty finale, satysfakcja jest podwójna, a zwrot akcji wyjątkowo zaskakujący.

Kadr filmu "Antebellum". Kobieta wyglada przez okno.

W odróżnieniu od historii Peele'a, scenariusz "Antebellum" nie pozostawia jednak miejsca na wątpliwości, domniemania czy naświetlenie motywacji obydwu stron konfliktu. Postacie są zero-jedynkowe, symbolizują albo krystalicznie czyste dobro, albo zepsucie do szpiku kości. Wąsaty plantator albo arogancka dziennikarka są jak Skaza z "Króla lwa" i macocha z "Kopciuszka" - jednowymiarowi, przewidywalni, a w konsekwencji odrealnieni. Sprawiają, że to, co powinno uderzać wiarygodnym ludzkim dramatem trąci ponurą baśnią, bo przecież dzisiaj rasista to nie tylko brutal z karabinem albo jadowita reporterka, to takie postacie, jak dobrotliwy ojczulek z "Uciekaj!", który deklaruje, że najchętniej wybrałby Baracka Obamę na trzecią kadencję, a w swoim rasizmie widzi jedynie konieczność. Ostatecznie więcej jest tutaj z M. Nighta Shyamalana niż z Jordana Peele'a, bo interesujące realia, ciekawy twist i solidna obsada zostają ograbieni z wielkości przez wizję nie tego, jak film będzie finalnie wyglądał, a wizję tego, jak zostanie odebrany przez innych.

 

Trudno nie odnieść wrażenia, że za Bushem i Renzą stoi koniunkturalizm, świadomość tego, że poruszają temat, który przyciągnie uwagę krytyków i próba wyeksponowania go jak produktu na sklepowej witrynie. Prawdopodobnie kierowały nimi szczere pobudki, ale tak tanie zagrania, jak wyłaniający się z mgły w trakcie ucieczki z niewoli pomnik Roberta E. Lee (konfederaty niepopierającego niewolnictwa) to symbolizm najniższych lotów i próba wyżebrania emocji widzów, zamiast wzbudzania ich.

Kadr filmu "Antebellum". Trzy kobiety robią sobie zdjęcie telefonem.

Seans "Antebellum" nie jest może zmarnowanym czasem, ale mógłby być czymś znacznie więcej, gdyby duet reżyserów/scenarzystów skupił się wyłącznie na filmie, a nie na rachowaniu, gdzie postawić akcenty, żeby stać się częścią ruchu, załapać się na wysoką falę i przemawiać w imieniu tłumów. Fałszywa nuta wybrzmiewa zbyt głośno, żeby nie wywołać grymasu rozczarowania.


Antebellum

USA, 2020

Lionsgate

Reżyseria: Gerard Bush, Christopher Renz

Obsada: Janelle Monáe, Eric Lange, Jena Malone



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce