Zadania podjął się twórca, który w serialach gatunkowych czuje się doskonale - Ryan Murphy, autor "American Horror Story", "Glee" czy "Królowych krzyku". Doświadczenia związane z horrorem to zresztą pierwsze, co ukazuje widzom - odcinek pilotowy otwiera brutalna scena żywcem wyciągnięta ze slashera, z tą różnicą, że morderca zamiast nastolatków, za cel obrał kilku wspólnie mieszkających, mających wiele na sumieniu księży. Kiedy po takim wstępie poznajemy dopiero aspirującą do zawodu pielęgniarki Ratched, z miejsca przestaje być aż tak demoniczna, jak większość osób dzisiaj ją pamięta.
Czujność dodatkowo usypiają bajeczne barwy stylizowane niemalże na zdjęcia wykreowane za pomocą technicoloru, a aż do przesady sterylne, eleganckie i gustownie zaprojektowane pomieszczenia szpitala dla chorych psychicznie Lucia State Hospital to dokładne przeciwieństwo znanego z film i książkowego pierwowzoru Kena Kesey'a Salem State Hospital. Pomiędzy tymi dwiema skrajnościami poznajemy tytułową bohaterkę odgrywaną przez znakomitą Sarę Paulson (stałą współpracowniczkę Murphy'ego), która zdaje się być doskonałym produktem tak skontrastowanego świata - z jednej strony dystyngowana dama precyzyjnie dobierająca każde słowo, z drugiej bezwzględna manipulatorka, która przed niczym się nie cofnie dla osiągnięcia celu. Co nim jest? Można uznać, że pretekst stworzony przez scenarzystów, nie aż tak istotny, jak wgląd w zawiłe osobowości poszczególnych postaci.
Postaci, bo chociaż Paulson bryluje i kradnie całą uwagę w każdej jednej scenie, nie jest otoczona przez uwydatniający jej umiejętności, pozbawiony tożsamości kontrast. Jon Jon Briones jako uzależniony od narkotyków dyrektor idealista przekonany, że homoseksualizm można wyleczyć lobotomią, a w dodatku trapiony koszmarami z przeszłości odegrał życiową rolę; Cynthia Nixon (Miranda z "Seksu w wielkim mieście") to perfekcyjna "pani z urzędu"; nawet Sharon Stone w epizodycznej roli wykazuje się ikrą, jakiej w tym stuleciu nie pokazała w żadnym ze swoich filmów.
Przy tak sprawnej i charyzmatycznej obsadzie, Murphy mógł popuścić wodzy fantazji. Kilkukrotnie wraca do fascynacji horrorem, czasami nawet w zaskakująco drastycznej formie, pokazując człowieka obdartego ze skóry po kąpieli w temperaturze ponad stu pięćdziesięciu stopni albo bez pardonu ukazując odcinanie kończyn piłą; w innych momentach ocierając się o erotyczny romans w stylu "Pamiętnika Czerwonego Pantofelka"; kryminał napędzany żądzą zemsty albo autorską wersję "Bonnie i Clyde". Dzięki tym wszystkim smaczkom, żonglowaniu nastrojami i stylistykami, "Ratched" ogląda się jednym tchem. Zdarzają się zgrzyty, momenty, kiedy intryga wydaje się nieco naciągana (na przykład przeprowadzenie tak precyzyjnego zabiegu jak lobotomia po zaledwie jednorazowym podpatrzeniu techniki u przełożonego), ale nigdy nie na tyle, żeby żałować poświęcenia ośmiu godzin życia na zgłębienie tej historii.
W typowym dla siebie stylu Murphy szybko i niepostrzeżenie doprowadza swoje postacie do granic wytrzymałości, uzewnętrznia ich emocje i na współodczuwaniu kreuje własną wizję. Fabuła nie jest szczególnie oryginalna, intryga nie jest zaskakująca, ale sportretowano je w taki sposób, by wywołać jak najwięcej empatii w odbiorcach, a później zdradzić ich i zmiażdżyć potężną dawką przemocy. Nie jest to może tak sprawnie zaaranżowane, jak w filmach Hitchcocka (choć nie tylko z powodu osadzenia akcji w latach 40. można dostrzec podobieństwa) i zdaje się, że jeden sezon wyczerpał emocjonalne i fabularne zasoby "Ratched" (nawet ostatni odcinek jest nieco na wyrost, a w planach jest już drug sezoni), a jednak jest w tym serialu coś niezdrowo fascynującego i rozrywkowego. Jedyne pytanie, jakie się nasuwa po seansie, to jakim cudem Randle Patrick McMurphy (Jack Nicholson) przechytrzył tak przebiegłą osobę, jak siostra Mildred Ratched?
Ratched
USA, 2020
Fox 21 Television Studios
Twórcy: Evan Romansky, Ryan Murphy
Obsada: Sarah Paulson, Jon Jon Briones, Cynthia Nixon