Obraz artykułu Diabeł wcielony. Kiedy zamiast Boga, znajdujemy diabła

Diabeł wcielony. Kiedy zamiast Boga, znajdujemy diabła

85%

Maleńkie miejscowości zamieszkałe niemal wyłącznie przez pracujących fizycznie mężów i pracujące w usługach żony, każdy pobożny, a jeżeli nie, to do pobożności przymuszany siłą. Wszyscy znają wszystkich, uśmiechają się z nożami ukrytymi za plecami, wszyscy żyją zgodnie z niespisanym lokalnym prawem dyktowanym przez tradycje. Takie miejsca istnieją w Polsce, istnieją na całym świecie i w takim miejscu osadzono akcję "Diabła wcielonego".

Obserwowanie kolejnych scen filmu Antonio Camposa najpierw może zawstydzać, później zaczyna bawić, ale to śmiech z siebie samego i z naszego najbliższego otoczenia, bo czy znajdziemy się na amerykańskiej wsi w latach 50., czy na tej współczesnej na przykład na Podlasiu, ludzkie przywary pozostają identyczne. Zamknięty w sobie nastolatek gnębiony przez rówieśników, skorumpowany gliniarz, duchowny manipulujący lokalną społecznością i nieprzestrzegający zasad, które tak ochoczo narzuca innym... I przede wszystkim fanatyzm, gotowość do krzywdzenia innych w imię idei.

Kadr filmu "Diabeł wcielony". Mężczyzna z papierosie łapie stopa.

"Diabeł wcielony" to przede wszystkim dowód na to, że po tysiącach lat rozwoju cywilizacji nadal jesteśmy bezradni wobec zabobonów. Śmieszni, przewidywalni, gotowi popełnić każdy występek, jeżeli znajdziemy dla niego usprawiedliwienie w słowach spisanych w czasach, kiedy szczytem osiągnięć technologicznych był akwedukt. Mało tego, jesteśmy skłonni uwierzyć, że możemy wyleczyć chorobę bliskiej osoby składając ofiarę ze zwierzęcia albo wskrzeszać zmarłych, o ile będziemy wystarczająco zdesperowani albo wystarczająco długo indoktrynowani. Campos pokazuje takie sceny w brutalnie przyziemny, pozbawiony dramatyzmu czy romantyzowania sposób, czyli zgodnie nie tyle z literackim pierwowzorem, co z pierwowzorem zakorzenionym w specyfice świata skonstruowanego przez ludzi.

 

"Diabeł wcielony" nie jest natomiast krytyką wymierzoną w żadną konkretną religię, a raczej w ludzkie słabości. Na pewno znajdą się osoby urażone, podniosą znany argument o uwzięciu się na chrześcijaństwo (padał chociażby po niesławnym koncercie Behemoth w Gdyni, kiedy wielu oburzało się: Skoro tacy odważni, to niech podpalą Koran) i przewrotnie staną się postaciami z odległego planu właśnie takich filmów. Intencje należy odczytywać w inny sposób - mamy do czynienia z obrazem tworzonym przez osoby wywodzące się z zachodniego kręgu kulturowego i w pierwszej kolejności do nich skierowanego. Jeżeli więc celem jest opowiedzenie czegoś o nas samych, to nie można tego uczynić bez kontekstu kulturowego, którym żyjemy każdego dnia.

Kadr filmu "Diabeł wcielony". Mężczyzna stoi w tle siedzi kobieta przy stoliku.

Historia, którą dysponuje Campos (stworzona na podstawie powieści Donalda Ray'a Pollocka) z tych samych powodów nie może być oryginalna, ale obsada bryluje w każdej jednej scenie. Jest wprawdzie w sposobie ich gry odrobina nadmiernej pochwały artystycznie ukazanej szpetoty, w dodatku nie wszyscy potrafią posługiwać się charakterystycznym południowym akcentem, a jednak trudno oderwać oczy od Toma Hollanda (jego pierwsza znacząca rola odkąd został Spider-Manem), Billa Skarsgårda (ostatnio najbardziej znanego jako Pennywise z "Tego"), Mii Wasikowskiej ("Alicja w Krainie Czarów"), Roberta Pattinsona ("Lighthouse"), Sebastiana Stana (Winter Soldier w MCU) i wielu innych.

 

Nielinearną konstrukcję można podzielić na okresy w życiu Arvina, bohatera granego przez Hollanda, ale jeżeli za kryterium obrać nastrój, to da się wyróżnić trzy części - z początku zostajemy wprowadzeni w obrzydliwy świat bezwzględnych ludzi depczących pierwotną niewinność (przypomina to chociażby "Uśpionych" Barry'ego Levinsona), a w finale zostajemy wciągnięciu w ponury thriller, gdzie szereg wątków splata się i wzajemnie nadaje sobie sens. Najmniej udany, momentami wręcz nużący, jest środek, który zdaje się wręcz siłowym pogłębianiem tożsamości poszczególnych postaci, by nadejście wiszącego nad nimi fatum okazało się dla widzów jak najintensywniejsze.

 

Największą wadą "Diabła wcielonego" jest drobny posmak hipokryzji wyczuwalny tuż po seansie. Campos pochyla się nad tematem niekończącego się cyklu przemocy, gniewu dziedziczonego z pokolenia na pokolenia, często podsycanego przez manipulatorów uzbrojonych w ideologie, ale sam również ma tendencje do pouczania i sytuowania siebie w roli kaznodziei. Być może rezultat okazałby się znacznie gorszy, gdyby nie znakomita obsada, której wysiłek sprawia, że po obejrzeniu filmu aż ma się ochotę wziąć prysznic i zmyć z siebie brud sączący się z ekranu przez ponad dwie godziny. A skoro reakcja jest aż tak intensywna, to ostatecznie Campos dopiął swego i dobitnie pokazał, że kiedy zawzięcie szukamy Boga, najczęściej odnajdujemy diabła.


Diabeł wcielony

Tytuł oryginalny: The Devil All The Time

USA, 2020

Nine Stories Productions

Reżyseria: Antonio Campos

Obsada: Tom Holland, Bill Skarsgård, Robert Pattinson



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce