Byłoby to zbyt banalne i oczywiste, ale komiks Kota równie dobrze mógłby nosić tytuł "Mowa nienawiści". To określenie często nadużywane i wykorzystywane do politycznych machinacji, ale odgrywa tutaj kluczową rolę, bo chociaż tu i ówdzie pojawiają się spluwy oraz wystrzały, a zamach bombowy to wątek posuwający fabułę naprzód, właśnie dialogi nadają i zmieniają kontekst, udowadniają, że nie jest tak, jak wielu włodarzy chciałoby nam wmówić - że ważne są tylko czyny, a towarzyszące im słowa, choćby podłe i niegodziwe, nie mają znaczenia.
Wagę słów najmocniej można odczuć w dwóch scenach śmierci - w pierwszej bezpośrednia wymiana zdań popycha osobę, która uświadamia sobie beznadziejność swojego położenia do samobójstwa; w drugiej przewrotnie nie pada ani jedno słowo, nie ma nawet pojedynczej onomatopei, choć mamy do czynienia z eksplozją. Ukazana jako bezgłośne wydarzenie, które można by niemal przeoczyć, nieskomentowane przy całej swojej okropności, choć nienawistne komentarze padały przy znacznie bardziej błahych okazjach, ciąży ze zdwojoną mocą.
O tym, jak bardzo ważny jest język można było się przekonać w "Nowym początku" Denisa Villeneuve'a, gdzie odkrycie dotąd nieznanego sposobu komunikacji okazało się kluczem do zaprowadzenia światowego pokoju. Językowe bariery prowokują zabawne sytuacje (wystarczy wspomnieć podobieństwa fonetyczne i różnice semantyczne w wielu słowach z języka polskiego i czeskiego), mogą ograniczać (chociażby niemal całkowity brak przekleństw w języku japońskim) i wzbogacać (na przykład niezliczone germanizmy w naszej mowie, od szlafroka przez majstersztyk po wihajster) i mogą przemieniać się w zabójczą bronią. Nowomowę jako jeden z elementów faszyzmu wymienił zresztą Umberto Eco w jego słynnym wykładzie z 1995 roku, a w świecie zdominowanym przez krótkie hasełka z memów czy wpisy na Facebooku nie ma lepszego narzędzia do skłócania, dzielenia i segregowania.
W "Czasie nienawiści" ładnie dźwięczące i eleganckie zdania pogardy wypowiada przede wszystkim Peter Freeman - dobrze uczesany, smukły mężczyzna w drogim garniturze. Kropla w kroplę jeden z kandydatów w tegorocznych wyborach na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, światopoglądowo również doskonale identyczny. Bez zająknięcia wypowiada seksistowskie, "racjonalne" czy "zdroworozsądkowe" sądy pokroju: Cykl hormonalny mężczyzn jest zrównoważony, standardowa krzywa codziennie przebiega mniej więcej tak samo, a o kruchej władzy opowiada z dumą: Wygraliśmy, ponieważ jesteśmy najlepszym, co ma ten kraj. Kot nie jest jednak bacznym obserwatorem naszej rodzimej sceny politycznej i nie nawiązuje do konkretnej osoby, a raczej do ideologicznych akwizytorów roznoszących nienawiść od drzwi do drzwi w całym dzisiejszym świecie.
Jak nie trudno się domyślić, to nie jest komiks skierowany do radykalnego elektoratu opisanego przez jedną z bohaterek słowami: Wszyscy są tobą zmęczeni. Tobą, twoim prezydentem, twoją skrajnie prawicową ideologią i tą jedną trzecią, góra połową ludzi, którzy poszli za wami, ponieważ tak było najprościej, ale gdyby tak zagłębić się w niemal całą kulturę i sztukę tworzoną od zarania dziejów, to nie byłoby w tym niczego zaskakującego - oferta dla ludzi o takich poglądach jest przecież bardzo uboga. Zdarzały się wprawdzie w przeszłości stany "psychozy wojennej" - jak to określił Arnold Schönberg, gdy po latach diagnozował sam siebie i swoją sympatię do państw centralnych w trakcie I wojny światowej - ale dzisiaj do wyboru pozostaje niewiele więcej ponad Kid Rocka, Teda Nugenta czy Ivan i Delfin. Tak to już jest, że wolność ograniczona wyłącznie granicami wolności innego człowieka jest we wszelkich działaniach artystycznym wartością nadrzędną.
Ciężar treści stricte politycznej dla niektórych czytelników i czytelniczek może być mimo wszystko zbyt trudny do udźwignięcia. "Czas nienawiści" chociaż wizualnie przypomina "V jak Vendetta" Alana Moore'a (częste wykorzystywanie czerni i zestawianie jej z podstawowymi kolorami), nie przejawia podobnych skłonności do nakładania grubych warstw metafor czy romantyzowania buntu przeciwko władzy. Kot jest bezpośredni i dosadny, co przysporzy mu tyle samo zwolenników, co przeciwników. O ile na upartego Moore'a można by jeszcze próbować oddzielić od światopoglądu, analizować na poziomie samej akcji albo samej oprawy graficznej, o tyle tutaj więź jest nierozerwalna. Dodatkowe konsekwencje (ponownie sięgając po nawiązanie do muzyki) będą również takie, jak w przypadku protest songów o szczegółowo określonej treści - to nie będzie dzieło ponadczasowe (kto za kilka lat będzie jeszcze pamiętał, kim byli ci wszyscy ludzie, o których Kazik śpiewał w "V Rozbiorze Polski"?), ale akurat dnia, w którym będzie można spojrzeć na ten komiks jak na relikt przeszłości wyczekuję ze zniecierpliwieniem.
Od strony narracyjnej największym sukcesem okazuje się finał. Nie ma tutaj wielkiego wybuchu czy pozbycia się szkodliwej jednostki, co symbolizowałoby przemianę, nie ma naiwnej wiary w odwrócenia biegu historii jednym bohaterskim aktem, ale nie jest to także opowieść jednoznacznie dystopijna. Zdaje się, że Kot osadził akcję w niedalekim, 2022 roku właśnie po to, by wywrzeć presję i dać do zrozumienia, że czasu jest niewiele, ale póki co dysponujemy jeszcze jednym, potężnym narzędziem sprzeciwu - oddaniem głosu przy urnie.
Czas nienawiści, tom 2
Tytuł oryginalny: Days of Hate Vol. 2
Polska, 2020
Non Stop Comics
Scenariusz: Aleš Kot
Rysunki: Danijel Žeželj