Świat wykreowany przez Tima Seeley'a oczarował mnie do tego stopnia, że kolejny tomy wchłaniałem jak na narkotycznym głodzie i dawałem upust tej fascynacji w dwóch wcześniejszych recenzjach (TUTAJ i TUTAJ). Na finiszu coś jednak nie zaskoczyło i chociaż klimat amerykańskiej prowincji, której leniwą rzeczywistość zakłócają zjawiska nadprzyrodzone to przy całym swoim wyeksploatowaniu wciąż wabik, jakiemu trudno się oprzeć, niektóre decyzje scenariuszowe okazały się w nieprzyjemny sposób zaskakujące czy wręcz bliskie "przeskoczeniu rekina".
Dziwnym, trudnym do traktowania na poważnie elementem dodanym w ostatnich dwóch tomach "Odrodzenia" jest Fannie Weaver - amiszka ninja. Powtórzę - Amiszka Ninja. Pomysł sam w sobie intrygujący, ale kojarzy się raczej z niedorzecznym, fikcyjnym filmem "Ninja Mime", w którym główną rolę zagrał Johnny Cage z "Mortal Kombat". Nie dość, że do kontekstu wydarzeń rozgrywających się w Wausau nie bardzo postać wymagająca tak ogromnego zawieszenia niewiary pasuje, to jeszcze pozostało jej niewiele miejsca na pokazanie się jako osoba z krwi i kości. W ósmym tomie jej tragiczna przeszłość zostaje wprawdzie naświetlona, ale przypomina to bardziej dopełnienie przykrego obowiązku, niż snucie historii z pasją podobną do tej, z jaką przedstawiano losy sióstr Cypress. A jak już o siostrach Cypress...
Na "Odrodzenie" można spojrzeć z kilku perspektyw - jak na opowieść o "zombie", o kryzysie w małym miasteczku, o początku globalnej pandemii, ale także jak na opowieść o próbującej przetrwać w trudnych warunkach rodzinie, która dzięki przeciwnościom losy zaczyna się do siebie zbliżać. Ten ostatni, bardzo osobisty punkt widzenia najsilniej angażuje i trochę go brakuje w finale, między innymi z powodu dodania postaci, które wydają się zbyteczne albo równie niepotrzebnych wątków (na przykład tego z wojskowym na usługach wielkomiejskiej dilera, którego niepokoi zastój w sprzedaży towaru w odciętym od świata miasteczku). Siostry Cypress zostały zepchnięte na drugi plan, a w konsekwencji przez niemal cały siódmy tom główne wątki fabularne tkwią w miejscu.
Na szczęście tu i ówdzie Seeley sygnalizuje filozoficzny problem, jaki ostatecznie będzie leżał u podstaw "Odrodzenia", czy to poprzez koszmar jednej z bohaterek, w którym niezdolna do śmierci ludzkości wypełnia całą przestrzeń wszechświata i tłoczy się w takim ścisku, że nie sposób nawet odgadnąć czyja kończyna do kogo należy (przypomina to sceny z filmu "Towarzystwo"); czy w bardziej dosłownej formie, wkładając w usta innej bohaterki monolog o tym, że świat bez śmierci będzie tkwił w miejscu, co można rozumieć i jako coś tak przyziemnego, jak słuchanie nieustannie tych samych sąsiadów za ścianą, i na szerszą skalą, na przykład jako te same elity polityczne rządzące nami w nieskończoność.
W ósmym tomie autor dorzuca znacznie więcej akcji i otwarty konflikt wszystkich ze wszystkimi, znowu trochę ponaglany, skupiony bardziej na wystrzałach i gonitwach niż na emocjach, ale rozwiązanie wątków przynosi ulgę, na jaką zawsze się liczy po poświęceniu kilku-kilkunastu godzin na zanurzanie się w nowy świat fikcji. Za prawdziwe zakończenie "Odrodzenia" można by jednak uznać posłowie Seeley'a, jest w nim kilka zdań o jego motywacjach i o prawdziwym Wausau - warto tej ostatniej strony nie pomijać.
Pod koniec "Odrodzenie" nieznacznie spuszcza z tonu, dochodzi do celu nieco pokrętną ścieżką, ale cała ta podróż zdecydowanie jest warta przebycia, tym bardziej że osiem tomów to ani nie za mało, żeby zaangażować się w losy bohaterów i bohaterek, ani nie za dużo, żeby zdążyć się nimi znudzić. No i miejmy nadzieję, że ekranizacja wreszcie powstanie.
Odrodzenie
Tytuł oryginalny: Revival
Polska, 2020
Non Stop Comics
Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Mike Norton