Komiks Singelina wydano w tak intrygujący sposób, że z początku forma przyćmiewa treść. Wystarczy spojrzeć na grubą okładkę, z której wycięto tytułowe litery i spozierającą zza niej kolejną stronę albo nawet zlustrować rysunki wyraźnie zainspirowane mangą, by dać się oczarować. Co jednak najistotniejsze, obietnica, która kryje się za wizualną zachętą zostaje spełniona, bo kiedy już zagłębimy się w nieszczęsne losy Jun - w odróżnieniu od "Rambo" osadzone w wielkim zatłoczonym mieście, a w dodatku z wieloma innymi postaciami z drugiego planu również mierzącymi się z zespołem stresu pourazowego - kolejne strony pochłania się bez opamiętania.
Skojarzenia z mangą nie są przypadkowe - autor mieszkał w Tokio w trakcie pisania i rysowania "PTSD", co przełożyło się na wygląd miasta, w którym osadził akcję, a także zamieszkujących go osób. Chociażby główna bohaterka o japońsko brzmiącym imieniu przypomina wszystkie te pozornie niewinne, wyróżniające się jaskrawymi włosami postacie, które okazują się wyjątkowo twarde i odważne. Singelin pożycza jednak z mangi tylko niektóre elementy i nie sposób pomylić jego dzieła z prawdziwie japońskim stylem. Równie dużo jest tutaj z jego innego, bardziej popularnego komiksu - "The Grocery", a w dodatku kolory nałożono przy użyciu akwareli.
Pomieszanie stylów i inspiracji przekłada się na realia ukazane w "PTSD". Jun nie jest weteranką żadnej ze znanych wojen, w związku z czym jej losy stają się bardziej uniwersalne, a przy barwnej i sprawiającej wrażenie pozycji skierowanej do młodszych czytelników oprawie, komiks Singelina szybko zaczyna ukazywać wiele zaskakujących kontrastów. Byli wojskowi są tutaj pokazani jako ludzie ulicy, którymi nikt się nie interesuje, złodziejaszki i narkomani uzależnieni od leków przeciwbólowych, a jednocześnie jak postacie żywcem wyciągnięte z kreskówki. Co ciekawe i bardzo niehollywoodzkie, kiedy Jun postanawia zawalczyć o lepszą przyszłość dla jej towarzyszy i towarzyszek, wcale nie spotyka się z aprobatą albo wsparciem. Ceną za bohaterstwo jest wykluczenie. Nikt tutaj nie chce potyczek, a jedynie farmakologicznie pobudzanego spokoju.
Ostatecznie Jun walczy o to, co wielu z nas dostaje już na starcie i czym może się cieszyć do końca życia - normalność. Dom, zarobki zapewniające przeżycie, ktoś, z kim można porozmawiać - cele niby banalne, ale stanowiące podstawę piramidy potrzeb. Bez nich żadne inne nie są nawet w zasięgu fantazji. W tym zakresie jej losy mogą kojarzyć się z marzeniem o zwyczajności Johna Wicka i kiedy ktoś staje na drodze, mści się w równie widowiskowy sposób. Singelin potrafi rysować sceny akcji z taką intensywnością i dynamiką, że kadry niemalże ożywają, a w dodatku nie ma przy tym zahamowań przed ukazywaniem przemocy w drastyczny sposób.
"PTSD" to gotowy materiał na ekranizację. Podobnie jak w przywoływanych we wcześniejszych akapitach filmach Johna Rambo i Johna Wicka, niewiele jest tutaj fabuły, za to dużo niekontrolowanego gniewu, walki z emocjami i samą sobą oraz walki z przeciwnikami, którzy są tylko wymówką do powrotu do prostego, "bezpiecznego" świata, gdzie jedyna zasada to zabić, żeby przetrwać. Jedynym zarzutem może być tytuł - rzucenie nazwą zaburzenia psychicznego, które uzasadnia każdą decyzję głównej bohaterki prosto w twarz czytelników i czytelniczek odbiera możliwość snucia domysłów, przewrotnie z tej perspektywy nawet "Rambo" był subtelniejszy, ale to niska cena za tak ciekawą i pięknie narysowaną historię.
PTSD
Polska, 2020
Non Stop Comics
Scenariusz: Guillaume Singelin
Rysunki: Guillaume Singelin